Druga część trylogii, tak jak przypuszczałam, różni się od Imię twoje… Mniej akcji, więcej statyki, ale też emocji, przeżyć i przemyśleń - teraz już głównie Elisabeth.
Trudno opisywać kolejne części jakiegoś cyklu. Długo zastanawiałam się, co tu napisać, by jednocześnie nie zdradzić fabuły części pierwszej, bo warto odkrywać wszystkie elementy po kolei. Także muszę ogólnikowo i w skrócie o fabule.
Akcja jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części. Elisabeth układa sobie życie w Ameryce. Ma nową rodzinę. Musi sprostać zupełnie nowym wyzwaniom. Nie tylko macierzyństwu ale również życiu z partnerem na odległość. Mimo szczęścia i satysfakcji coś nie daje jej spokoju, żyje w nieustannym poczuciu winy, że nie zrobiła wszystkiego, by odnaleźć męża. Wyrzuty sumienia, brak spokoju ducha i umysłu nie pozwalają jej osiągnąć w pełni zadowolenia i radości z życia. By to uzyskać czuje, że musi spłacić pewien dług, dług jaki ma wobec swojego męża.
Nie do końca rozumiałam bohaterkę w jej postępowaniu. Mimo wierności, oddania, wielu lat spędzonych razem, nie przekonała mnie, podejmując szaloną decyzję o powrocie na Ukrainę.
Nie wiem też skąd jej wyrzuty sumienia, bo w końcu nie ona zawiniła, a podjęła właściwie wszelkie możliwe środki, by odnaleźć Jeffa. Tym bardziej, że uczucie, jakim darzyła męża trudno nazwać prawdziwa miłością. Tę właściwą, pełną ciepła, namiętności i uniesień poznała u boku innego mężczyzny.
Jednak historia Elisabeth jest doskonałym przykładem tego, jak życie potrafi zaskakiwać, stawiać przed nami nowe wyzwania. Jak los wciąż wystawia na nowe próby. Jak zachowa się człowiek w takiej chwili? Jakie decyzje podejmie Elli i jakie konsekwencje one przyniosą dla niej i jej bliskich?
Autorka, idąc za ciosem, wciąż czyni czytelnika uczestnikiem dramatycznych i przełomowych wydarzeń na Ukrainie. Głównym punktem są zbliżające się wybory prezydenckie, pomarańczowa rewolucja, otrucie Juszczenki i wszystko to widziane z bardzo bliska – Andrew staje się bliskim współpracownikiem Julii Tymoszenko i jest gorącym zwolennikiem Juszczenki. Wciąż walczy o wolność i prawdziwą demokrację w swojej ojczyźnie.
Również Elisabeth nie pozostaje obojętna. To, co przeżyła we Lwowie podczas poprzedniej wizyty bardzo ją zbliżyło do Ukrainy, poczuła niezwykłą więź z obywatelami Lwowa, krzywdzonymi przez władze.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż właśnie stamtąd pochodzą jej najbliżsi. Ciekawe autorka zarysowała problem tożsamości narodowej, poczucia przynależności do ojczyzny. Czy ojczyzna nasza jest tam, skąd pochodzimy, gdzie się urodziliśmy, czy tam, gdzie odnaleźliśmy szczęście, gdzie nasze serce czuje się prawdziwie w domu?
Nurowska po raz kolejny mówi o sprawach najważniejszych i uniwersalnych w sposób przystępny i wciągający. Lekkim i swobodnym językiem wprowadza nas w świat, w którym liczy się oddanie, wierność, poświęcenie i odwaga – mimo ryzyka, mimo niebezpieczeństwa.
Osobiste tragedie na tle politycznym, historia połączona ze współczesnością, miłość i oddanie… wszystko to możemy tu znaleźć.
Polecam!
Po przekręceniu ostatniej strony trzeba sięgnąć po część trzecią. Jeszcze bardziej intryguje i trzeba sprawdzić dalsze losy bohaterów.