Motel Sun Down recenzja

W ostatnim czasie przeczytałam "Motel Sun Down" Simone St.James - książkę, którą najprościej określiłabym jako powieść o nawiedzonym motelu z historią kryminalną w tle. Było to dla mnie coś nowego/innego ... Bo choć znam już niejeden kryminał i czytałam wcześniej o różnych nawiedzonych miejscach (domy, rezydencje) to jeszcze nigdy nie spotkałam się z historią o nawiedzonym motelu.

Motel Sun Down to naprawdę creepy miejsce w miasteczku o nazwie Fell w stanie Nowy Jork. Jest zaniedbanym, nieatrakcyjnym budynkiem, do którego rzadko kiedy zgłaszają się goście, a jeśli już to są to raczej podejrzane i tajemnicze typy. Ktoś jednak musi w tym motelu pracować. W latach 80. zatrudniła się w nim Viv Delaney jako nocna recepcjonistka ale
po jakimś czasie zaginęła bez śladu. Rodzina nie wie co jej się stało i czy w ogóle jeszcze żyje. 35 lat później do Sun Down przyjeżdża Carly Kirk - siostrzenica Viv, pragnąca rozwiązać zagadkę zniknięcia ciotki. Również zatrudnia się w motelu jako recepcjonistka. Losy tych dwóch kobiet okażą się bardzo podobne. A sama Carly będzie miała okazję przekonać się o tym, jakie sekrety skrywa ten obskurny motel.

"Motel Sun Down" jest książką o dość zawiłej fabule ale utrzymującą pewne cechy powtarzającej się historii, która rozwinięta jest w dwóch narracjach. Z jednej strony mamy historię Carly, z drugiej strony odkrywamy co przytrafiło się Viv. Bardzo lubię takie połączenia w książkach, kiedy naprzemiennie poznajemy to, co wydarzyło się w przeszłości oraz doświadczamy tego, co aktualnie dzieje się z bohaterkami w teraźniejszości.

W "Motel Sun Down" panuje bardzo specyficzna atmosfera. Znajdziemy w nim tajemnicze postacie i zagadkowe morderstwa. Czytanie jest pełne niepokoju, mnie nawet kilka fragmentów wystraszyło ale ciekawość odkrycia kolejnych kawałków historii była dla mnie najważniejsza.

W tej powieści rzeczywistość i wydarzenia realne przenikają się z duchami i innymi dziwnymi zjawiskami. Przez połowę książki faktycznie mamy do czynienia z wątkiem paranormalnym. W motelu dzieją się rzeczy, które ciężko racjonalnie wytłumaczyć. Drzwi same się otwierają, często gaśnie światło, nie ma zasięgu, słychać różne niezidentyfikowane odgłosy. Natomiast później fabuła traci te elementy grozy na rzecz sprawy kryminalnej, aby dopiero na koniec znowu ale tylko trochę o sobie przypomnieć. Nie ma w tej książce nic tak szokującego lub tak bardzo przerażającego, żeby odbierać ją jako horror. "Motel Sun Down" jest natomiast bardzo dobrym przykładem powieści z dreszczykiem. Wciągnęła mnie historia Viv i Carly. Bohaterowie tej książki są warci poznania, zaś cała historia ciekawie wymyślona. Polecam.