Gdy w listopadzie zeszłego roku kończyłam czytać powieść Marty Maciejewskiej "Proszę, pokochaj mnie, Mamo" od razu stwierdziłam, że to jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w minionym roku. To była taka książka, od której nie sposób było się oderwać. Wywołała we mnie sporo emocji. Ja jestem twardzielem, jeżeli chodzi o książki, rzadko się wzruszam, ale tutaj potrzebowałam chusteczek. Zakończenie pierwszej części dylogii to był istny majstersztyk. Zastanawiałam się, czym Marta nas zaskoczy w części drugiej.
"Marta pisze tak, że mi po prostu słów brak".
Tak mogę śmiało zatytułować moją recenzję. Wydawać by się mogło, że człowiek oczytany nie powinien mieć problemu z doborem słownictwa i pisaniem recenzji. Nic bardziej mylnego. Gdy trafiam na genialne książki, to napisanie recenzji jest dla mnie nie lada wyczynem. Prolog, który Marta zaserwowała w drugiej części, wbił mnie we fotel.
Jak ja się ucieszyłam, że w życiu Anki wreszcie zaświeciło słońce. Zamieszkała we Wrocławiu, skończyła studia, wyszła za mąż za Rafała, urodziła córeczkę Anielkę i została cenioną panią architekt. Wreszcie po tym wszystkim, co przeszła jest szczęśliwa. Czy da się budować szczęście na kłamstwie? Kłamstwo ma krótkie nogi. W tym momencie nasuwają mi się na myśl słowa piosenki "Nic nie może przecież wiecznie trwać..."
"Tak, niekiedy miałam wrażenie, że moje idealne życie to tylko sen i za nic w świecie nie chciałam się z niego obudzić".
Idylla Anki nie trwa zbyt długo. Los postanawia kolejny raz z niej zadrwić i wystawić ją na próbę. Czy Anka będzie gotowa na to co ją czeka? Co zrobi dla dobra dziecka? Jakiego wyboru dokona i jakie czekają ją konsekwencje? Czyżby déjà vu?
"Jedynie matka jest zdolna do takich poświęceń, by uratować życie własnego dziecka".
Czy prawdziwa miłość przetrwa wszystko?
Cóż ja mogę napisać? Szkoda, że ta historia dobiegła już końca. Zżyłam się bardzo z główną bohaterką, razem z nią przeżywałam jej wzloty i upadki, razem z nią zaciskałam zęby, czując niesprawiedliwość i bezsilność. Nie oceniałam jej. Byłam tylko obserwatorem, który podziwia Ankę za jej hart ducha, wolę walki o dobro dziecka. Na świecie nie ma sprawiedliwości. Są kobiety, które mają dzieci, ale ich nie chcą. Są takie, które poddają się aborcji, jeszcze inne oddają dzieci do adopcji, niektórym są odbierane, a jeszcze inne marzą o dzieciach, ale nie mogą ich mieć...
Dlaczego w dzisiejszych czasach tak mało jest bezinteresowności w ludziach? Każdy tylko patrzy jak coś zrobić i na tym skorzystać. O dawnych znajomych, czy przyjaciołach przypominamy sobie, dopiero jak czegoś od nich potrzebujemy.
"Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść. Jeśli wróci, jest twój. Jeśli nie- nigdy twój nie był" - Richard Bach. Czy zgadzacie się z tym cytatem?
Miłość matki do dziecka jest bezwarunkowa. Nikt nie kocha dziecka tak jak matka. Dla ratowania życia swojego dziecka matka gotowa jest na każde poświęcenie. Ona nie ma czasu zastanawiać się nad konsekwencjami podjętej decyzji. Dla niej liczy się tylko dziecko.
Marta chapeau bas!
Przepiękna historia, która zmusza do refleksji. Takich książek nam potrzeba. Marta pięknie piszesz o kobietach i dla kobiet. Poruszasz nasze najczulsze struny. Pisz i nie przestawaj. Ja każdą Twoją kolejną książkę biorę i czytam w ciemno. Co prawda z Twoich sześciu książek znam tylko dylogię, ale jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu. Swoboda, z jaką przychodzi Ci pisanie, świadczy tylko o tym, że jesteś do tego stworzona. Dziękuję Ci kochana, że kolejny raz mogłam znaleźć się w gronie Twoich recenzentek.
"Czasem sobie myślę
Po co tyle myślę
Czy nie można prościej
Bez kompleksów żyć
To ty jesteś duży
A ja jestem mały
Już nie pragnę więcej
Tylko Twoim być
Twój ja jestem twój
Ojcze mój, tato mój
Twój ja jestem twój
Ojcze mój, tato mój..." Marcin Styczeń "Piosenka dla taty"