Fantastyczna Czwórka 1 (1961) recenzja

Popkulturowy kamień milowy. Kirby, Lee i ich Fantastyczna Czwórka.

Autor: @belus15 ·8 minut
5 dni temu
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Drużyny superbohaterów, aby w popkulturze dojść do pozycji tuz komiksu, gwiazd medium filmowego czy serialowego, a nawet i niekiedy powieści, których to ich wyjątkowości i niesłychanej historii możemy doświadczyć obecnie, musiały przejść drogę ewolucji i adaptacji do rozwijającej się kultury cywilizacji, którą można określić mianem ,,syzyfowej pracy, której trud w końcu został przełamany” – pracy zakrapianej krwawicą scenopisarską, rysunkową, produkcyjną i ekonomiczną jeśli chodzi o to, jak wydawać komiksy w czasach, gdy zapotrzebowanie na nie nie jest akurat takie jakby chciał wydawca. Rzecz jasna nie jest to fragment pierwszej lepszej historii powstania jakiegoś tam wydawnictwa, które oferowało w czasie swojej działalności komiksy, nowelki czy zwykłe powieści fantastyczne, horrory etc. To spora cegła, ba! wielgachna z nich zbudowana ściana ,,dawki wiedzy!”, ot jakaś struktura informacji, stanowiąca odpowiednio solidną ich dawkę, porcję wiedzy z historii, a tak naprawdę jej budowy nie tylko z perspektywy całej działalności stricte wydawniczej, ale i jej statusu jako franczyzy: marki, jako pamiętanego przez cały świat znaku reklamowego czy nawet jako tej niepodrabialnej i legendarnej ikony kultury popularnej – a pisząc m.in. ,,marki" chodzi tylko i wyłącznie o znane cywilizacji wszędzie tam gdzie ona sięga komiksowo-wydawnicze guru, Marvel Comics.

Poza ,,domem pomysłu świętej pamięci Stana Lee”, pośród firm, a obecnie ogromnych korporacji tworzących globalną rozrywkę najrozmaitszego rodzaju – bo przecież od komiksu się zaczyna i zapewne na komiksie skończy, ale nie samym komiksem człowiek, a tym bardziej ogromna firma żyje – liczy się przede wszystkim DC Comics, Lucasfilm Ltd. oraz dodajmy tak na zachętę, bo przecież czymś mało znanym pośród segmentu narracji obrazkowych ta firma nie jest: Dark Horse. Moja prywatna opinia, choć w dużej mierze bardziej subiektywna niż obiektywna, kieruje mnie ku jednemu specyficznemu wnioskowi – to Marvel Comics jest największym wydawcą komiksowych i bazujących na tym medium treściach (film, serial, gadżety, powieści, mangi i kwestia praw autorskich a raczej ich sprzedaży z tym związanym) na świecie w całej historii cywilizacyjnego ,,entertainmentu" od lat 30-tych XX wieku do czasów obecnych. To ów konglomerat rozrywki jest tym ,,liderem ostatecznym”, krzewicielem komiksowej i komiksowo-podobnej myśli ludzkiej, z którego doświadczenia, historii, sposobu produkcji, planowania swej pracy i dzieł, nie tyle co kopiuje i naśladuje, ale wzoruje się cały świat. I pomyśleć, że ponad 80 lat temu cały Wszechświat tej marki stanowił jej ,,pradziad” – firma Timely Comics kierowana przez Martina Goodmana, która dopiero po latach działalności przekształciła się w wydawcę, który rozrósł się mówiąc krótko do pozycji twórcy, który kreuje nie żaden Świat herosów, łotrów i rozmaitych innych gatunkowo komiksów i treści na nich bazujących a ogromny ,,Ocean Wszechświatów”, który można określić popularnie Multiversum Marvela.

Najbardziej wyjątkowe pośród kreatorów, którzy stali za najważniejszymi momentami w dziejach rozwoju Marvela jest to, że wszystko to, co związane jest z tą marką obecnie – nieważne, czy to komiks, film, gadżet stojący na biurku, figurka, encyklopedia etc. – zawdzięczamy między innymi trzem abstraktom, tytanom, ba!, jakimś istotom istniejącym poza przestrzenią, poza czasem, poza kwantowym polem, a są to: Stan Lee, Steve Ditko i Jack Kirby. Gdyby nie ta ,,komiksowa trójca święta” i ich wspólna praca ku prężnemu rozwojowi komiksu, zmianie wizerunku superbohatera w popkulturze, ku nadaniu tej formie rozrywki statusu ,,tego czegoś po co będzie sięgać nie tylko dzieciak, ale dorosły, płeć piękna, i nie tylko w USA, ale i na całym świecie”, komiks być może nie miałby sensu. Brzmi to bardzo prozaicznie, ale prawda jest taka, że w takim przypadku nie istniałoby nic, co z Marvelem kojarzone jest tak najszerzej jak się da, uwzględniając w tym zestawieniu nawet i przypinki, brożki, kubki, wydania kolekcjonerskie filmów na DvD czy Blu-Ray i gry video. Świat superbohaterów, nawet ten w DC Comics, czy w pewnym momencie działalności jej istnienie – istnienie Lucasfilm Ltd. George’a Lucasa – wszystko to nie gościło by wśród nas, tak jak to różnorodnie jest dzisiaj. To byłaby ,,post-apokalipsa” niespełnionej i niedokończonej komiksowej kultury, głównie kultury superheroe i sci-fi. Na nasze szczęście jednak, Lee, Kirby i Ditko znaleźli się w odpowiedniej firmie, pośród siebie, o odpowiednim czasie w odpowiednich latach, spotykając na swej drodze odpowiednich ludzi, co w konsekwencji dało nam jedną z najbardziej pamiętnych i najważniejszych epok w historii marki i znaku twórczości całego Marvela: lata 60-te XX wieku z częściowo okresem lat 70-tych. Żeby powiedzieć o tych latach ,,magiczne”, nie to zdecydowanie za mało. Stworzenie postaci Spider-Mana, co nastąpiło niebawem, przez Lee i nadania jej głębi oraz dynamiki w całej narracji obrazem przez pozostałą dwójkę, owszem było piekielnie istotne dla franczyzy kierowanej pasją i energią Lee. Ale prawdziwy początek tego, co dały nam słynne ,,60’s”, co wtenczas nakierowało globalny komiks superbohaterski na konkretne tory adaptacji i ewolucji, nie stanowił historii pojedynczej postaci, a był on barwną opowieścią o drużynie herosów.

Prawdziwa ,,Era Marvela” zaczęła się prawdopodobnie, ruszając ,,z kopyta!” w 110% możliwości, w momencie wydania przez Lee i spółkę komiksu ,,domu pomysłów” o pierwszej drużynie w dziejach całego oceanu komiksowych wydawców, wliczając w to również DC! W 1961 roku, w czasie globalnie lekko burzliwym politycznie i ekonomicznie – patrz ,,Zimna Wojna” i ,,wyścig kosmiczny: USA vs ZSRR” - Marvel wydaje na świat swoje wówczas Opus Magnum: w listopadzie tego roku ukazuje się pierwszy zeszyt „Fantastycznej Czwórki”, w konsekwencji do lipca 1962 ukazuje się łącznie 5 zeszytów z serii, co stanowi swego rodzaju ,,wydanie zbiorcze” najważniejszej narracji obrazkowej o drużynie superbohaterów w całej historii tego medium, wliczając w to bodaj anno domini 2024. I to temu właśnie łączonemu wydaniu 5 małych tomów miałem okazje się dokładnie przyjrzeć – lekturę polskiego przekładu umożliwiło mi tu wydawnictwo Hachette Polska, a sam komiks drukowany w specyficznej ciemno-granatowej barwie w sposób klasyczny oprawiony czcionką, rysunkiem i samą budową grzbietu, przodu i tyłu, był wydawany w cyklu ,,Marvel Origins”. Wydanie o ,,Fantastycznej Czwórce” ukazało się jako drugie z cyklu; sami pomyślmy… przed nami cała masa tak kultowych komiksów, tak istotnych dla popkultury, wydanych w naszym języku, dostępnych jeszcze do kupienia i to za niezbyt wysoką kwotę. Czy może być lepiej? W kwestii sięgnięcia po archetypy Marvela zdecydowanie nie – Hachette Polska to jedyny wydawca na naszym rynku, który oferuje te konkretne kultowe historii po polsku w bardzo klasycznym wydaniu, z świetnym oldschoolowym tłumaczeniem.

Wagi, znaczenia samej istoty opowieści ,,Fantastyczna Czwórka (1961)” dla naszej kultury rozrywki czy kultury w ogóle, cóż, nie da się ocenić, wycenić ani określić. ,,Lee i spółka” dali nam przykład komiksu, który może i nie jest całościowo idealny, ale co najważniejsze określa on punkty, wyznacza jakąś bazę informacji i historii, wokół których powinno budować się drużynę superbohaterów, zbudowanej ze zwykłych ludzi o niezwykłym heroizmie, skrywający swoją sekretną pełną niezwykłego, niespotykanego dotąd na łamach medium pisano-rysowanego!, tożsamość, ale zawsze będący pełni energii i gotowi aby ją w słusznych celach użyć. Rodzina F4 z omawianej serii 5 zeszytów została zaprezentowana w niniejszym zbiorze dość oryginalnie; piszę ,,rodzina”, gdyż przedstawiono czytelnikowi teoretycznie w większości tej grupy obcych sobie ludzi, ale ludzi traktujących siebie mimo licznych okoliczności jako jedna zżyta i splecona piękną więzią rodzina, która raz się pokłóci, innym razem źle zrozumie, ale i tak koniec końców zawsze do siebie wróci. To rozwiązanie niby wiadome i nie koniecznie warte wspominania, ale bądźmy szczerzy, o czym naprawdę warto nadmienić, co jest istotne: odbiorca z racji wewnętrznej relacji herosów pomiędzy sobą wie jak odbierać te postaci, jak się utożsamiać z ich wartościami, jak rozumieć idee niesione przez team czy zespół superbohaterów, dla których najistotniejsze powinny być tytułowa walka ze złem oraz przenoszenie cudzych potrzeb i wartości nad własne. I tutaj taki komiks jak ten, w takiej wymowie, się w większości sprawdza, a dla nie wybrzydzających fanów jest w tej problematyce aktualny do dziś. Nieco inaczej wygląda tworzenie superbohaterskiej otoczki, tego ,,słynnego marvelowskiego sposobu prowadzenia patetycznej, pełnej przesłodzonego i wyolbrzymionego do często śmiesznych rozmiarów heroizmu, mocno propagandowego i nachalnie pouczającego” – narracja Stana Lee bywała bardzo specyficzna. W żółto-kredowych dymkach robi ona w wydaniu kapitalną robotę, szczególnie dla tego jak komiks został narysowany - ,,robotę” przeważnie akceptowalną w tamtejsze erze, niekoniecznie dziś; to swego rodzaju proste rozwiązanie dla klasycznego, ograniczonego dynamiką rysunku. Narracja profesora Lee, którą Marvel ogólnie lubił kopiować w jeszcze późniejszych czasach, zachęca, intryguje, jest przy czytelniku, opowiadając za niego w myślach, za niego ją analizując, prezentowaną opowieść. Jak na lata 60-te XX wieku i segment komiksu rozrywkowego, którego wydania takie jak zeszyty ,,Fantastycznej Czwórki, od no.1 do no.5” prezentują, jest to idealne rozwiązanie: nowatorskie, zapowiadające ewolucję na całą branżę, tym bardziej, że mówimy o nie pojedynczym herosie, ale o drużynie, przy której prezentowanie losów na łamach komiksu wygląda lekko inaczej. Ma to wszystko też swoje minusy, jak wspomniałem: bywa zbyt dosadne i hiperbolizujące tą superbohaterską niesamowitość, a niech przykładem będzie to zdanie z dymka narratora, czego tego typo ,,kwestii” mamy multum: ,,Co to? Gigantyczna para łap, jakich nie widziano na Ziemi ani gdziekolwiek w kosmosie! To niewiarygodne… niepojęte… ale rzeczywiste”.

Fabuła pierwszych pięciu zeszytów Fantastycznej Czwórki w historii jej obecności w komiksie superheroe okazała się dość prosta i klarowna, szybka i bezproblemowo się kończąca: pojawia się złol, robi zamieszanie z chęcią opanowania Świata czy jakiegoś obszaru, drużyna F4 ,,po chwili” znajduje rozwiązanie, a łotr zostaje powstrzymany. Tak musiało to wyglądać, tak musiało być dostosowane do klasycznej i eleganckiej szaty graficznej, twardo mieszczącej się w prostych kadrach, aby dzisiejszy sposób na różnorodną, często dość głęboką i wielowątkową narrację opowieści z komiksów z herosami w roli głównej na całym globie, dojrzał właśnie do tego moment, w którym jest obecnie. Trudno mówić o zakończeniu wydania zbiorczego Fantastycznej Czwórki od serii Marvel Origins: to luźno finiszujące, możne z lekkim znakiem ,,zaintrygowania”, historie, otwarte opowiastki, które stanowią podwaliny ku przyszłej wieloletniej ewolucji w kwestii prowadzenia historii o drużynie herosów.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-09-29
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Fantastyczna Czwórka 1 (1961)
Fantastyczna Czwórka 1 (1961)
Stan Lee
7/10
Cykle: The Fantastic Four, tom 1-5, Marvel Origins [Kolekcja Hachette], tom 2
Seria: Marvel Origins

Odbędziemy podróż w czasie do lat sześćdziesiątych XX wieku, aby wraz z najsłynniejszymi klasycznymi bohaterami Marvela przeżyć ich pierwsze przygody. Na kartach naszych albumów traficie do epoki bez...

Komentarze
Fantastyczna Czwórka 1 (1961)
Fantastyczna Czwórka 1 (1961)
Stan Lee
7/10
Cykle: The Fantastic Four, tom 1-5, Marvel Origins [Kolekcja Hachette], tom 2
Seria: Marvel Origins
Odbędziemy podróż w czasie do lat sześćdziesiątych XX wieku, aby wraz z najsłynniejszymi klasycznymi bohaterami Marvela przeżyć ich pierwsze przygody. Na kartach naszych albumów traficie do epoki bez...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @belus15

Bruce Lee. Życie
,,Be water, my friend". Z pasją, równowagą i celem w życiu - historia ,,Smoka" Bruce'a Lee

O rozsławionym na cały świat, daleko poza kanon popkultury, a nawet poza Uniwersum filmów akcji ze sztukami walki i ,,mordobiciem” w tle, niesamowitym Brusie Lee, można ...

Recenzja książki Bruce Lee. Życie
11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat
11 września - jak świat wstrzymał oddech. Reporterskie spojrzenie Zuckoffa na tragedię z 2001 roku.

Patrząc na historię nas samych, w odniesieniu nie jako gatunku, ale zbiorowości, można by rzec, że ,,wojny są motorem napędowym ludzkości”. I coś w tym specyficznym stwi...

Recenzja książki 11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat

Nowe recenzje

Chłopiec z Kresów
Chłopiec z Kresów
@Malwi:

Zdarza się, że książka nie tylko opowiada historię, ale wręcz rozbija serce na drobne kawałki, by potem z mozołem je po...

Recenzja książki Chłopiec z Kresów
Błękitny koliber. Studnia życia
Magia powinna być prawdziwa
@Utopia:

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Błękitny Koliber "Studnia Życia" jest drugą częścią przygód wspaniałe...

Recenzja książki Błękitny koliber. Studnia życia
Wymazać z pamięci
Wymazać wspomnienia
@Moncia_Pocz...:

Zachęcona udanym debiutem literackim Joanny Zając postanowiłam sięgnąć po drugi tytuł autorki. Powieść "Wymazać z pamię...

Recenzja książki Wymazać z pamięci
© 2007 - 2025 nakanapie.pl