„Los historii zależy czasem od przypadku”.
Nowa Europa, która obfituje w miejsca, gdzie brakuje bieżącej wody i kanalizacji, gdzie w soboty cała rodzina wybiera się do łaźni, aby się wykąpać przed niedzielną wizytą w kościele, gdzie zamiast kotów, czy psów ludzie hodują stada krów, ponieważ to jedyne wyjście, aby spożywać swoje, a nie unijne mleko. Stara i nowa Europa, którą dzieli ogromna przepaść nie tylko ekonomiczna, gospodarcza, czy majątkowa, ale przede wszystkim kulturowa. Kiedyś obszary należące do Polski, dziś Kresy odległe, a jednocześnie tak bliskie. Historia nasza, a jednocześnie innych narodów, społeczeństwo tak nam bliskie, a jednocześnie, obce i dalekie. Wyprawa do polskich Inflant… Pouczająca, pełna inności, ale ciągle nasza, polska.
Co właściwie i do czego zostało przyłączone? To pytanie zadają sobie od lat nie tylko historycy, ale także ludzie, którzy się interesują historią polskich Inflant. Rok 1567 w Królewcu, w jednej z najsłynniejszych drukarni Daubmanna, ukazała się mała, niepozorna książeczka o symptomatycznym tytule Wszystkiey Lifflandczkiey ziemie, iako przed tym sama w sobie była, krótkie a pożyteczne opisanie.
Książeczka miała wyjaśniać to co nie wyjaśnione, przyłączenie tego co nie nasze do tego co nasze lub na odwrót, i zrozumienie tego, czego nie było. Ziemie nad Dźwiną i Zatoką Ryską, przepiękne i bogate spędzały sen z powiek władcą polskim oraz rosyjskim, piętrząc konflikty i waśnie. Inflanty stały się trzecią obok Wielkiego Księstwa Litewskiego, oraz Korony Królestwa Polskiego częścią składową Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Był to obszar ziemi, który dziś ściśle tworzą Estonia i Łotwa.
Aż do roku 1918 kultura na Łotwie rozwijała się pod dyktando niemieckiego protestantyzmu. Ciekawie było we wschodniej części kraju, gdzie dominował katolicyzm i wielkie tradycje polskie. Przez kraj płynie rzeka Dźwina, która dla Polaków, Rosjan, Łotyszy oraz Białorusinów stanowi wyznacznik historii. Gdy staniemy w Krasławiu i popatrzymy na lasy, po przeciwnej stronie zawsze pomyślimy o Polsce, która kiedyś tam była, oraz o Polakach, którzy tam mieszkali i ginęli. Nie cofając się daleko w przeszłość, możemy tam spotkać ludzi, którzy do dziś kultywują swoją polskość, mimo tego, że w dowodach mają wpisaną narodowość łotewską, czy białoruską.
W Łatgalii żyje dziś około 20 tysięcy ludzi o narodowości polskiej, jest to jeden z najbardziej katolickich rejonów Łotwy. Dzieci polskich Inflant dorastały w otoczeniu innych kultur i tak również jest dziś. O ile Łatgalia na samym wejściu tchnie radością swojej przeszłości, o tyle już Dyneburg, drugie co do wielkości miasto Łotwy, mimo tego, że kraj należy do Unii Europejskiej, krzyczy swoją sowietyzacją. Na Dyneburg składa się kilka wiosek bez kanalizacji połączonych osiedlami sowieckich bloków i zakładów przemysłowych.
Opowieści o dawnych miastach polskich Inflant jest wiele, można tutaj rozpisać się także o Platerowie, Dorpaciu, czy Rydze. Wszędzie tam znajdziemy polską kulturę, wspomnienia minionych czasów, wspaniałe NASZE zabytki, naszych rodaków, nasz język, naszą Polskę.
Pan Sławomir Koper wraz z Panem Tomaszem Stańczykiem zabiera nas w kolejną sentymentalna, a zarazem prawdziwą podróż do polskich Inflant. Świata tak innego, a jednocześnie tak polskiego. Autorzy nie piszą tylko o kontekście historycznym dawnych miast, które wchodziły w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale przede wszystkim o ludziach, tradycjach, zmianach, współczesności.
W pozycji, Kresy Północy wyprawa do polskich Inflant, poruszono takie tematy jak z dziejów rodziny Platerów, estońskie kulinaria, inflanckie nekropolie, czy requiem dla polskiej Kurlandii.
Dzieło suto okraszone wspaniałymi zdjęciami majestatycznych zabytków, czy tradycyjnych trunków, zabierze nas w świat, do którego dziś jako Polacy niestety nie mamy dostępu.
Osobiście zebrałam wszystkie publikacje obu Panów takze i z wielką chęcią do nich wracam, zwłaszcza dziś kiedy świadomość historyczna jest tak ważna. Książka napisana lekkim, barwnym językiem, z całą pewnością przypadnie do gustu zarówno starszym jak i młodszym czytelnikom, którzy lepiej chcą poznać bez wątpienia wielką historię i barwną przeszłość własnego narodu.
Szczerze polecam nie tylko Kresy północy wyprawa do polskich Inflant, ale także wszystkie pozycje, które ukazały się w serii kresowej od pierwszej, czyli Ostatnie lata polskiego Lwowa.