Kolejna książka Kamila Janickiego i kolejna świetna. Tym razem autor przedstawia nam wszystkie żony Władysława Jagiełły a było ich cztery. Pierwsza, Jadwiga Andegaweńska, była królową Polski kiedy postanowiła się poświęcić i wyjść za mąż za dużo starszego, nie znającego łaciny poganina. Uważana była za „wspomożycielkę chorych i ubogich”. Ponadto po jej śmierci Akademia Krakowska odziedziczyła wszystkie jej klejnoty, prawdopodobnie dzięki temu pierwsza polska uczelnia mogła wznowić działalność na szeroka skalę. Druga, Anna Cylejska, potomkini Piastów stała się „uosobieniem prawowitej władzy i znakiem starego, dobrego porządku. Wyczekiwanym orlątkiem, które wreszcie powróciło do własnego gniazda”. Dzięki temu zjednała sobie sympatię poddanych, ale niekoniecznie męża. Król Jagiełło obawiał się, że przyćmi ona jego postać. Co więcej, mścił się okrutnie na posłach, którzy w jego imieniu małżeństwo zaaranżowali a od żony oczekiwał syna, nie pomocy w rządzeniu krajem ani własnego zdania. Ech, to męskie ego... Trzecia, Elżbieta Granowska, była przyjaciółką Władysława Jagiełły. Jej matka była chrzestną władcy, aby mógł przyjąć wiarę chrześcijańską i w ten sposób się poznali. Jak można się domyślić z lektury tylko ją darzył uczuciem. Natomiast wszyscy pozostali nigdy jej nie zaakceptowali i traktowali niesprawiedliwie. Po jej śmierci wymogli na królu przysięgę, że więcej się nie ożeni. Czwartą i ostatnią żoną polskiego króla została Zofia Holszańska. Właściwie potrzebna mu była młoda dziewczyna, która urodzi mu następcę, ponieważ ze związku z Anna Cylejską miał tylko córkę. Koronowanie dziewczyny odbyło się kosztem poddanych a właściwe polskich chłopów, którzy zostali obłożeni pańszczyzną i zmuszani do nieludzko ciężkiej pracy. Takie były postanowienia tzw. statutu warckiego, który dawał przywileje szlachcie a zwykły lud był uciskany. Jeśli chcecie dowiedzieć się szczegółów przeczytajcie „Damy Władysława Jagiełły”, gdyż oprócz losu kobiet wyłaniają się cechy charakteru polskiego władcy, dworskie intrygi i wpływ otoczenia na króla.
Całość jest szalenie interesująca i napisana sprawnym językiem. Jakże inaczej czyta się takie powieści niż nudne podręczniki. Trzeba nam życia nie suchych faktów. Dodatkowo dowiadujemy się, że Jan Długosz nie był znowu takim wspaniałym kronikarzem, mylił daty i rodzinne powiązania a w dodatku był stronniczy.
Niebywałą ciekawostką jest, skąd się biorą dzieci w średniowieczu „w męskim nasieniu mieszkają miniaturowi, ale w pełni uformowani ludzie. Ciąża natomiast to tylko proces rośnięcia w łonie tych gotowych, pełnoprawnych jednostek, mających od samego początku głowy ręce, nogi na nawet włosy(...)”. Brakiem potomstwa niejednokrotnie obarczano kobiety, który w tamtych czasach (i nie tylko) traktowane były praktycznie przedmiotowo i drugoplanowo, ale to wiemy już od dawna. Nawet dzisiaj niektórych boli emancypacja.