Zbiorowym bohaterem tego thrillera jest paryska rodzina z wyższych sfer. Ojciec rodu, Grégoire Morvan, to czołowy policjant kraju, cynik i manipulator, domowy dyktator. Młodszy syn Loïc jest wybitnym finansistą, ale też alkoholikiem i kokainistą. Zaś córka, Gaëlle, nie mogąc spełnić marzeń o karierze aktorskiej, sprzedaje swoje ciało za pieniądze. Tylko najstarszy syn Erwan jest w miarę normalny, to policjant tak jak ojciec. I właśnie Erwan zostaje wysłany przez Grégoire'a do szkoły wojskowej w Bretanii, aby rozwiązać zagadkę śmierci żołnierza tamże. Bardzo szybko cała sprawa robi się dziwna, morderstwo wygląda na powtórkę starej zbrodni: w podobny sposób zabijał przed dziesiątkami lat w Kongu seryjny morderca nazywany człowiekiem-gwoździem, zresztą wytropiony i aresztowany przez Grégoire'a. Potem mamy i inne morderstwa przypominające zabójstwa człowieka-gwoździa, dzieje się.
Śledztwo w sprawie morderstw prowadzi Erwan, taki sam brutal jak jego ojciec: jest niecierpliwy, chamski, bije przesłuchiwanych, a jednemu nawet odstrzeliwuje kawałek palca; wszystko to uchodzi mu bezkarnie. No komisarz Maigret to on nie jest... Poza tym Erwan miewa ostre przygody, jak nie przymierzając Bourne, tu się tłucze ze słuchaczem szkoły oficerskiej, tam gania za złodziejem na kontenerowcu i o mały włos nie zostaje zatopiony w komorze balastowej tegoż. To człek czynu odnajdujący się w działaniu.
Niestety od pewnego momentu książka bardzo się ciągnie, dość powiedzieć, że audiobook (znakomicie czytany przez Adama Baumana) trwa ponad 24 godziny, chociaż trzeba powiedzieć, że napisane to dobrze. A samo rozwiązanie zagadki morderstw bardzo jest wyszukane i trochę nierzeczywiste. Dlatego ta książka Grangé ustępuje jego 'Krainie umarłych'; tam mieliśmy mocny wątek obyczajowy, tu tego brakuje, są wprawdzie frapujące tropy afrykańskie, ale niestety słabo pogłębione.
Najciekawsza jest w książce postać seniora rodu. Grégoire Morvan to gangster na wysokim policyjnym stanowisku, specjalista od brudnych spraw i mokrej roboty, nie waha się skrycie zabić człowieka, który zagraża jego interesom. To także nałogowy kłamca: „Kiedyś wysoki oficer policji powiedział mu [Erwanowi]: „Twój ojciec tak kłamie, że nie można nawet wierzyć w przeciwieństwo tego, co mówi”. Erwan w pełni się z nim zgadzał: szpieg osiągnął mistrzostwo w mieszaniu prawdy z fałszem.” Grégoire jest też megalomanem: „Poczuł, że znów jest gigantem, którym zawsze był, z pogardą odnoszącym się do ludzkich słabości i wykorzystującym je.” Także człowiekiem akceptującym zło w sobie: „Kiedy wyrasta się ponad rodzaj ludzki – czyli ponad masy – trzeba stać się potworem, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu.” Jakbym czytał szczere wyznania polityka... Jakoś nie dziwi, że taki człowiek jest czołowym policjantem kraju, co za czasy...
Książka kończy się z nie do końca rozwiązaną zagadką morderstw, Erwan jedzie do Afryki, aby wreszcie wyjaśnić sprawę, pewnie czas na lekturę następnego tomu Grangé...