Crescendo recenzja

Gdy tylko ta książka dostała się w moje ręce, nie mogłam się od niej oderwać. Tak mnie wciągnęła i tylko jak przerywałam czytanie czułam niedosyt. Nie zgadzam się z innymi, którzy twierdzą, że autorka owej książki napisała coś o podobnej treści do "Zmierzchu". Historia jest zdecydowanie całkiem inna i nietypowa.
W "Crescendo" dzieje się o wiele więcej, niż w jej poprzedniej części. Nieoczekiwane sploty akcje, zaskakują czytelnika przez co motywują do dalszego przeczytania.
Pierwsze strony książki, to opisana sielanka pomiędzy Norą a Patchem, ale w końcu wszystko się zmienia. Bo okazuje się, że Patch nie jest w stanie zadeklarować, że kocha Norę, dlaczego? Dziewczyna przeżywa ciężki okres, w którym poznaje powody zachowania Patcha, co jednak nie ułatwia jej życia. Pozostaje im rozstanie, mimo tego, że chcą być razem. Najtrudniej było mi znieść na początku dlaczego on zaczyna się spotykać z odwiecznym wrogiem dziewczyny? Vee, zaczyna się spotykać z przyjacielem Patcha i jest naprawdę szczęśliwa. Pojawienie się przyjaciela z dzieciństwa- Scota. Jakby tego było mało - wraca wątek zamordowanego ojca Nory. Żeby to wszystko jeszcze skomplikować, to - dla tych, którzy nie wiedzą - powiem, że w grze biorą udział nie tylko ludzie... Znajdziecie tam też anioły, archanioły, anioły upadłe oraz nefilów, potomków upadłych aniołów.
Jak dla mnie autorka miała wspaniały pomysł na połączenie różnorakich światów;)