Może to niewielkie odkrycie, ale ostatnimi czasy zauważyłam, że e-booki podbijają serca czytelników. Oczywiście, nie wszystkich, bo przecież żadna elektroniczna książka nie zastąpi papierowej, pachnącej powieści ubranej w (niekoniecznie) kolorowe okładki. Swojego czasu byłam oburzona faktem, że na rynek ktoś mądry inaczej wprowadził elektroniczne odpowiedniki papierowych książek, ale odkąd stałam się posiadaczką czytnika (uwielbiam to cacko) przychylniej patrzę na e-booki. Właśnie w postaci elektronicznej mogłam przeczytać powieść Romualda Pawlaka pod tytułem ”Póki pies nas nie rozłączy”. Szkoda, że nie widzieliście min ludzi, kiedy chichotałam w autobusie z kolejnych przygód uroczych bohaterów, ale po kolei.
Renata marzy o własnym psie, który mógłby „scalić” jej rozpadający się związek. Sceptyczny Michał o psie wcale, ale to wcale nie marzy i uznaje „zachciankę” Reni za kolejny, który jest dowodem na to, że kontynuowanie tego związku nie ma najmniejszego sensu. Uroczy, czarny pudelek z misją od Stwórcy. Co wyniknie z takiego połączenia? Uwierzcie mi, że świetna historia.
„Póki pies nas nie rozłączy” to historia pewnego sceptycznego i uroczo ironicznego dziennikarza lokalnej gazety, Michała Kindery. Z pozoru Michał wiedzie całkiem spokojne i uporządkowane życie, jednak w rzeczywistości mężczyzna czuje się rozdarty. Tkwi w nudnym, monotonnym pięcioletnim związku, który dla niego nie ma już większego sensu. Zmęczony rutyną nieprzerwanie kombinuje jakby owy „kierat” zakończyć, jednak owe kombinowanie zostaje my brutalnie przerwane przez lubą, niejaką Renię, która zaciąga Michała na wystawę rasowych psów. Kobieta marzy o własnym psie, co wcale nie jest na rękę dziennikarzowi chcącemu zakończyć tę tragifarsę ze związkiem. Po długich namowach Michał zgadza się i Renia kupuje czarnego pudla. Egon jest psiakiem z misją. Jakie jest jego zadanie? Ocieplić i scalić związek Renaty z Michałem i stworzyć z nimi rodzinę.
Czy mu się to uda? Przekonacie się, gdy sięgnięcie po powieść Pawlaka.
Banalna lektura? Być może, ale książka jest idealna na jesienne wieczory czy też wieczór, bo „Póki pies nas nie rozłączy” jest napisany językiem przystępnym i przyjemnym, a akcja toczy się wartko niczym górski potok, który chcąc nie chcąc wciągnie każdego, który sięgnie po przygody psiaka z misją.
Jeśli szukacie tutaj skomplikowanych kreacji psychologicznych bohaterów to sobie odpuścicie. Nie znajdziecie tutaj żadnych poważnych intryg, wielkich konfliktów, czy walk wręcz, zamiast tego poznacie ironicznego Michała, który jest zamęczany przez swojego szefa. Przyjaciela Kindery, który postanawia rozwieść się z żoną, bo zakochał się w młodziutkiej studentce. Wkurzającą, nieco „rozlazłą” Renatę marzącą o wielkiej miłości, której postanawia poszukać za pomocy Internetu. Poznacie także przeuroczego czarnego pudelka, Egona, przysparzającego swoim właścicielom wielu kłopotów oraz (niejednokrotnie) wielkiego wstydu, a także sąsiada Michała, który jakby na złość posadził pod oknem dziennikarza śmierdzącego meksykańca.
„Póki pies nas nie rozłączy” to opowieść o wypaleniu się uczuć i desperackich próbach jego wskrzeszenia, o potrzebie romantycznej miłości, o bezradności względem monotonni i szarości życia codziennego, o niespełnionych (jeszcze) marzeniach, o tym, czego ludzie oczekują od siebie, od innych i przede wszystkim od życia. Niejeden człowiek sam by sobie z tym nie poradził, więc jakim cudem ma sobie z tym poradzić mały, niemalże bezradny szczeniak?
Nie zdradzę wam, ale z przyjemnością zaproszę was do przeczytania tej przeuroczej powieści, która nie raz i nie dwa razy doprowadzi was do śmiechu.