Polska podróżniczka i pisarka. Wydaje książki z serii "Blondynka w...". W moim przypadku jest to pierwsza przeczytana książka Beaty Pawlikowskiej.
"Blondynka w Kambodży", czyli opis kilku dni spędzonych w tym kraju. Z książki dowiemy się kilku, czasami dość dziwnych, ciekawostek. Pawlikowska swoją opowieść rozpoczyna od niezwykłego węża... pełzającego do tyłu. Następnie autorka opisuje swoje spostrzeżenia, przeżycia i uczucia związane z problemami ludźmi żyjącymi w Kambodży. Mam tutaj na myśli widok dzieci krzyczących "Łandula! Łandula! Łandula", czyli po prostu dzieci proszących o "one dolar".
Niezwykłym miejscem jest jezioro, na środku którego znajduje się całe miasto. Ale miasto nie składa się tylko z domów. Jest tam również kościół, mały bar zbudowany z połowy beczki i rusztu, szkoła czy sklep.
Autorka opowiada też kilka legend na temat pojawienia się ryżu, które bywają zabawne. Warty uwagi jest również rys historyczny Kambodży, kiedy to władzę przejęli Czerwoni Khamerzy, którzy wprowadzili ustrój komunistyczny. Obywatel doskonały to człowiek pracujący od świtu do nocy (a czasami nawet w nocy) przy uprawie ryżu i żywiący się 70 gramami ryżu. Wszystkie jednostki, które były wykształcone zostały podstępem zgładzone. Nawet osoby noszące okulary były rozstrzeliwane przez powiązanie słabego wzroku z czytaniem książek! Dopiero, Wietnamczycy obalili rządu Czerwonych Khamerów. Jeszcze w 2012 roku odbywały się procesy przeciwko zbrodniarzom.
Interesujące jest też miasto Angkor oraz świątynia Angkor Wat. Miasto zostało zbudowane ponad 1000 lat temu i ma rozmiary pięciokrotnie większe od dzisiejszej Warszawy! Dziś zostały tam już tylko porośnięte roślinnością świątynie i posągi bogów -jedyne budowle które wykonane były z kamienia. Dzięki bujnej zieleni porastającej miasto, całość wygląda bardzo klimatycznie.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. W sam raz na jedną około godzinną podróż autobusem czy pociągiem. Cała historia opowiedziana jest w ciekawy i przystępny sposób. Standardowo książeczka opatrzona została licznymi fotografiami autorstwa Beaty Pawlikowskiej oraz jej rysunkami, które czasami sprawiają wrażenie zapychaczy. Znajdziemy tam też mini-słownik języka Khamerskiego.
Po pozytywnej chwili spędzonej z książką mam nadzieję, że kiedyś sam będę miał okazję odwiedzić Kambodżę i na własne oczy zobaczyć świątynię Angor Wat oraz inne fascynujące miejsca.
Lea huey!*
Moja ocena: 6/10
*Do widzenia!