Podboje sukuba recenzja

Drugi tom przygód seksownej Georginy Kincaid – jedynego w swoim rodzaju sukuba z ludzkimi uczuciami, który nie lubi swojej profesji i z niechcianą miłością na karku. Po obietnicy złożonej Jerome’owi w poprzednim tomie, Georginie udaje się poprawić swoje wyniki i nawet załapuje się na wyróżnienie za swoje sukcesy od samego Ministerstwa Spraw Piekielnych. Co nie znaczy, że jakakolwiek nagroda jest w stanie poprawić jej nastrój. Od jakiegoś czasu próbuje stworzyć w miarę sprawnie funkcjonujący związek z Sethem, który tak się składa – jest śmiertelnikiem. A to oznacza zero jakichkolwiek zbliżeń, ponieważ gdyby do czegokolwiek między nimi doszło, w najgorszym wypadku Seth mógłby paść trupem na miejscu. Czy jest na to jakaś rada?

Tym razem, poza problemami sercowymi Georginy, znów pojawiają się dwa inne wątki, które kontynuowane równorzędnie przez całą książkę. Niespodziewanie pojawia się dawny przyjaciel Georgie – inkub Bastien. Jak się okazuje, ta dwójka dzieli spory kawał wspólnej historii i przy okazji czytelnik może poznać coś więcej z przeszłości głównej bohaterki, z innej epoki niż w poprzedniej części. Sam Bastien okazał się całkiem ciekawą postacią, jednak jego pojawienie się od początku było podejrzane, a cel jego obecności trochę dziwny. Niestety, tym razem udało mi się rozpracować całą sprawę od początku, dlatego nie zdziwiło mnie jej zakończenie, co nie znaczy, że nie było emocjonujące ;)

Kolejny poruszony przez autorkę wątek to Doug – śmiertelny przyjaciel Georginy z księgarni – i jego zespól. Dziwnym sposobem, odkąd przyjęli nowego perkusistę, zaczęli odnosić spore sukcesy w bardzo krótkim czasie, zachowując się przy tym co najmniej jakby byli naćpani. Georgina w trosce o przyjaciela, zaczyna prowadzić własne śledztwo i znów może wykazać się umiejętnościami pakowania się w największą kabałę. Tym razem znów dałam się zaskoczyć i naprawdę podobał mi się pomysł autorki na tą całą intrygę.

I znów, autorce udało się wszystko ładnie zrównoważyć, żeby nie przytłoczyć czytelnika tylko rozterkami miłosnymi głównej bohaterki, chociaż mimo wszystko to one miały największy wpływ na zachowania Georginy w tej części. Ona i Seth mają swoje wzloty i upadki, ale to, co próbują wspólnie wypracować jest naprawdę niesamowite, mimo że nikt w nich tak naprawdę nie wierzy. Jednak cieszę się, że to nie tylko im została poświęcona ta część – dzięki temu seria naprawdę dużo zyskuje.

Z przyjemnością wróciłam do rzeczywistości Georginy Kincaid i jej perypetii, niewątpliwie ta część trzyma poziom swojej poprzedniczki, więc bez obaw – nie zawiedziecie się na niej :) Nie bez przyczyny jej tytuł to: „Podboje sukuba”, bo Georgie po rak kolejny udowadnia, że nawet z największych tarapatów potrafi wyjść obronną ręką, i to w jakim stylu! ;)