Mam przed sobą jedną z tych książek, które intrygują mnie właśnie dlatego, że nie wiem, czego się po nich spodziewać. Zarówno enigmatyczny opis, jak i wiele obiecujący tytuł pobudziły moją wyobraźnię do tego stopnia, że nie zwlekając dłużej, z ogromną niecierpliwością i ciekawością sięgnęłam po książkę Danuty Noszczyńskiej i... bez reszty pogrążyłam się w świecie obsesji niejakiego Mariana Żywotnego.
Ten na pierwszy rzut oka wcale sympatyczny 77 - latek a zarazem autor pamiętnika, wiedziony pragnieniem zapisania się w pamięci potomnych, postanowił dokonać swoistego podsumowania swojego długiego życia i dać świadectwo swych rozlicznych cnót oraz doznanych krzywd w postaci zapisków; żeby było jasne - przedśmiertnych, gdyż - ogarnięty zabobonnym lękiem - żył w przekonaniu, że będąc "pod dwiema kosami" stał się bardziej podatny na śmierć niż kiedykolwiek wcześniej.
Jak na skrupulatnego kronikarza przystało Marian snuje opowieść o swoim życiu począwszy od dzieciństwa spędzonego pod okiem zahukanej, harującej do upadłego matki oraz ojca darmozjada i alkoholika, którego ciężką rękę dobrze znała cała rodzina.
Z nostalgią wspomina czasy kawalerskie oraz okoliczności, w jakich poznał swoją żonę Apolonię; sporo miejsca we wspomnieniach poświęca swym dzieciom: czterem córkom i synowi, którzy haniebnie zawiedli ojcowskie oczekiwania i obrócili wniwecz marzenia o cudownej rodzinie i lepszym życiu.
Marian z rozrzewnieniem opowiada o latach spędzonych w rodzinnej wsi Mużyny i przepracowanych w pobliskich zakładach przemysłowych. Dzięki jego zapiskom poznajemy realia polskiej wsi i specyfikę prowincjonalnego życia, którym niepodzielnie rządzą plotka, dbałość o pozory oraz swoiście pojmowana pobożność. Jesteśmy świadkami przemian, które w ciągu bez mała pięćdziesięciu lat zachodziły w Polsce widzianych oczyma bohatera i przez pryzmat jego doświadczeń; obserwujemy czas powojennych transformacji na wsi, kształtowania gospodarki komunistycznej i jej upadku, a także narodziny kapitalizmu - wszystko to z perspektywy Żywotnego, co jest bardzo cennym i niejednokrotnie zabawnym doświadczeniem.
Pozornie sielskie i spokojne życie Mariana skutecznie zaburzają nieustanne konflikty, w które popada główny bohater: a to z sąsiadami, a to z własną rodziną. A wszystko przez niesprawiedliwość losu - czy raczej dopusty boże - ludzką zazdrość i zawiść, za których przyczyną egzystencję Mariana, tak daleką od wymarzonego ideału, przepełnia permanentne poczucie krzywdy, słusznego gniewu na ludzką podłość oraz gorycz, że on, jako prawy i bogobojny katolik, człek skromny, sprawiedliwy, miłosierny i uczciwy, z jakiejś przyczyny nieustannie doświadczany przez Boga, nie może wieść życia takiego, na jakie w swoim mniemaniu zasłużył.
Taki oto autoportret kreśli Marian Żywotny - a kreśli go w dobrej wierze, absolutnie i całkowicie przekonany o jego autentyczności i słuszności. Czytelnika zaś, w miarę poznawania autora zapisków, ogarnia coraz większe zdumienie i przerażenie. Wbrew jego intencjom, z kart pamiętnika wyłania się nam sylwetka człowieka, którego określiłabym jako połączenie staropolskiego Sarmaty i bohaterów filmu "Sami swoi", jednak pozbawionych ich dobrodusznych cech.
Marian Żywotny to wieczny malkontent obwiniający wszystkich dookoła za życie, które całkowicie mija się z jego oczekiwaniami. Swoją frustrację, niezadowolenie i poczucie krzywdy wyładowuje na najbliższych tyranizując ich i unieszczęśliwiając w źle pojętym poczuciu obowiązku. To skończony egoista skupiający na sobie uwagę całego otoczenia, nie potrafiący docenić tego, co ma; pełen zawiści intrygant bez skrupułów manipulujący ludźmi, mający na celu wyłącznie własny interes. Jest wyjątkowo nieżyczliwym, małostkowym, zazdrosnym i kłótliwym sąsiadem, którego raduje cudze nieszczęście, a czyjeś powodzenie traktuje jako osobistą zniewagę. To zakłamany, pełen fałszywej pobożności i skromności człowiek uważający się za dobrego katolika i patriotę, sprawiedliwego i dobrotliwego niczym sam Pan Bóg.
Mogłabym jeszcze długo wymieniać cechy, które bezwiednie potwierdził autor pamiętnika, a których istnienia nawet u siebie nie podejrzewał. Jednak paradoksalnie postać Mariana Żywotnego budzi ambiwalentne uczucia. Nie można zaprzeczyć, że jest zabawny, komiczny wręcz, w swoich poczynaniach, zachowaniu i mentalności. Jego największy tragizm polega na przekonaniu o własnej nieomylności, trwaniu w nieuświadomionym błędzie oraz pewności czytelnika, że nikt i nic nie będzie w stanie zmienić tego stanu rzeczy.
Marian, choć wyjątkowo irytujący, nieraz odrażający w swym egoizmie, oportunizmie, reprezentujący najbardziej skrajną postać moralności Kalego, osobliwie budzi jakąś sympatię i litość...
"Pod dwiema kosami..." to rewelacyjne studium osobowości człowieka, którego pokrętna logika, podwójna moralność, specyficzna mentalność, życiowe cele i motywacje nigdy nie przestaną mnie zadziwiać, przerażać i fascynować. Choć cechy te budzą nasz wewnętrzny sprzeciw, bezsilną wściekłość oraz kompletne niezrozumienie, jednocześnie uświadamiają nam, że postać Mariana nie jest nam całkiem obca.
Zdaje się kumulować nasze najgorsze narodowe przywary, fobie, obsesje, których tak bardzo się wstydzimy, ale do których jesteśmy tak bardzo przywiązani. Marian Żywotny w brawurowy sposób je uosabia, dzięki czemu mamy bardzo wnikliwy i wszechstronny wgląd w typową polską mentalność, i to na dodatek w nie tak do końca krzywym zwierciadle. Bo choć wiele cech zostało celowo wyeksponowanych, wyolbrzymionych lub przerysowanych, to ich autentyzm i trafność jest zatrważająca.
Książka Danuty Noszczyńskiej rozbawiła mnie cudownie realistyczną stylizacją językową, która przydaje fabule realizmu i ożywia narrację za sprawą zręcznie uchwyconej specyfiki mowy wiejskiej i gwarowej. Czytając zapiski bohatera miałam wrażenie, jakbym uczestniczyła w rozmowie z własnym dziadkiem; wiarygodność, autentyzm i sugestywność stylu poraża!
Dużym atutem książki jest barwna galeria postaci, oczywiście na czele z samym Marianem Żywotnym. Choć bohaterów poznajemy głównie poprzez pryzmat osobowości autora zapisków i jego wyobrażeń, wnikliwość obserwacji i trafność analizy charakterów nawet postaci drugoplanowych zadziwia swoją dogłębnością i akuratnością. Istnym majstersztykiem jest przewrotność, z jaką autorka przemyca prawdziwy obraz świata i bohaterów przefiltrowany przez osobowość Mariana. Choć jest ona przepełniona gorzką ironią skłaniającą do refleksji nad kondycją natury człowieka, to jednak rozdźwięk, jaki istnieje między wyobrażeniami głównego bohatera a rzeczywistością jest tyleż przerażający, co zabawny.
"Pod dwiema kosami..." jest wyjątkowo udaną książką, pełną ironicznego humoru, który sprawia, że nawet wyjątkowo niesympatyczne cechy bohatera nie tyle rażą, co śmieszą. Jej autentyzm, przenikliwość i humor nie tylko dostarczą Wam świetnej rozrywki, ale też skłonią do przemyśleń, gdyż stanowią podstawę doskonałego studium osobowości. Uwielbiam takie lektury i gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Nie mogę Wam zagwarantować, że polubicie głównego bohatera, prawdopodobnie będzie Was niepomiernie irytował, jeśli mogę użyć tego eufemizmu, ale zapewniam, że naprawdę warto udzielić mu głosu. I niech się dzieje Wola Nieba, ament.