„Nazywam się John Coffey, proszę pana. Tak jak kawa, tylko pisze się inaczej.”
Kara śmierci w Stanach Zjednoczonych jest zjawiskiem powszechnym. Nikogo już nie dziwi. Jej wykonywanie nie należy do przyjemnych obowiązków strażników więziennych. Podobnie sam widok egzekucji. Zostaje w pamięci. Sytuacja ta komplikuje się jednak w momencie rodzących się wątpliwości co do winy skazanego. Czy zawsze zabija się właściwą osobę? Czy może pozwolić niewinnemu swobodnie opuścić mury więzienne, by odzyskał upragnioną wolność? Właśnie ten dylemat moralny stał się podstawą fabularną jednej z najgłośniejszych powieści Stephena Kinga.
Stany Zjednoczone, rok 1932. Trwa wielki kryzys. Paul Edgecombe pełni funkcję strażnika więziennego w Cold Mountain. Rezyduje na bloku E, zwanym Zieloną Milą (od koloru linoleum). Trafiają tam więźniowie oczekujący na wykonanie kary śmierci. Dopuścili się oni najniepoważniejszych przestępstw (np. spalenia żywcem kilku osób). Wśród osadzonych jest także John Coffey, czarnoskóry, rosły mężczyzna skazany za brutalne morderstwo dwóch dziewczynek. Zdania służby więziennej odnośnie do jego winy są podzielone. Czy Johnowi uda uniknąć najgorszego, zanim będzie za późno?
Poruszony przez autora temat z pewnością wzbudza niemałe emocje wśród Czytelników. Stephen King podjął próbę wyjaśnienia zjawiska zachodzącego - niestety - dość często. Stawia bardzo trafne pytania wagi moralnej. Czy kara śmierci jest zawsze słuszna? Czy czarnoskórych traktuje się na równi z więźniami o innym kolorze skóry? Wreszcie, czy można skazać na śmierć człowieka, będącego nieskazitelnie czystym? To historia ludzkiej niegodziwości, okrucieństwie systemu. Próba odnalezienia światełka nadziei w świecie przepełnionym przemocą, nienawiścią i niesprawiedliwością społeczną. Ten fakt zasiewa w głowie szczyptę dezorientacji i zmusza do głębszej refleksji nad istotą człowieczeństwa.
Cechą szczególną tej powieści jest złożona konstrukcja bohaterów. Istnieje wyraźny podział na dwie grupy. Symbolizuje on odwieczną walkę sił natury - dobra i zła. Najważniejszą postacią, szczególnie zapadającą w pamięć, jest John Coffey. Olbrzym o złotym sercu, który swoją posturą przeraża niemal natychmiast. W rzeczywistości rozdaje ludziom dobro. Posiada dar uzdrawiania. To on wyleczył Paula z infekcji dróg moczowych. Dziś jest uosobieniem niewinności, dobroci, szlachetności. Te cechy jego charakteru sprawiają, że powątpiewamy w winę skazańca. Są jednoznacznym zaprzeczeniem zbrodni, której ten człowiek rzekomo się dopuścił.
Innym bohaterem, który zasługuję na uwagę Czytelników, jest Percy Wetmore. To człowiek bezwzględny i okrutny. Jego obojętność sprawiła, że karmił się cierpieniem i strachem ludzi. W istocie jednak, wewnątrz krył się tchórzliwy chłopiec. Zło wcielone. Takich osób jest na świecie bez liku. Fałszywych, którym ulgę przynosi spoglądanie na uzewnętrznione słabości innych. Nie można go polubić. Zło, które w nim drzemie, emanuje i zatruwa otoczenie. Zawsze i wszędzie. Gdziekolwiek się pojawi.
Powieść daje do myślenia nie tylko w kontekście treści. Sam tytuł także dla wielu może stanowić zagadkę. Zielona Mila w tamtejszym więzieniu była ostatnim etapem wędrówki skazanych. Następował on bezpośrednio przed dokonaniem egzekucji. Tytuł tej powieści jest porażająco aktualny również dziś. W Europie nie ma kar. Śmierć przychodzi sama. Zielona Mila współcześnie związana jest z końcowym momentem ludzkiej egzystencji. Ostatnia droga. Podróż w nieznane. Kiedyś jednak każdy z nas przejdzie swoją Zieloną Milę. Ścieżkę przygotowaną indywidualnie.
„Zielona Mila” Stephena Kinga to pozycja obowiązkowa na liście. Melancholijna, nostalgiczna, prawdziwa. Ukazuje także kruchość ludzkiego życia. Można do niej wracać i za każdym razem odnajdywać nowy sens. Historia, która wzrusza, rozrywa serce. Pozostawia po sobie niezmywalny ślad. Co wrażliwszym mogą popłynąć łzy. To zupełnie zrozumiałe. Pomimo trudnej tematyki, książkę czyta się z przyjemnością. To jedna z najlepszych powieści Stephena Kinga. Gwarantuje niezapomniane przeżycia i głębokie przemyślenia na wielu płaszczyznach.