"Poczwarka", to jedna z tych książek, do których się powraca. Przynajmniej tak jest w moim przypadku:) Miałam okazję przeczytać ją już trzeci raz i szczerze mówiąc, za każdym razem towarzyszyły mi silne emocje. Jednak tym razem odebrałam ją zupełnie inaczej. Starałam się nie oceniać bohaterów zbyt pochopnie, tak jak robiłam to kiedyś i przeczytać książkę "na zimno", aby ich zrozumieć. Czy mi się udało?
Ciężko jest mi ich oceniać, ponieważ osobiście nie spotkała mnie taka tragedia, jaką doświadczyli. Nie mniej, o ile do Ewy żywię jakąś nić sympatii i współczucia, zrozumienia, to kompletnie nie mogę zaakceptować zachowania jej męża Adama, który dla mnie był po prostu tchórzem i niedojrzałym emocjonalnie mężczyzną.
Od samego początku małżeństwo Ewy i Adama, było dla mnie bardziej jakimś kontraktem, albo scenariuszem, z którego musieli się wywiązywać i dobrze odgrywać swoje role. Odkąd się poznali, dążyli do doskonałości i wysokiej pozycji społecznej i materialnej. Uważali, że ze wszystkim dadzą sobie radę, a każdą napotkaną przeszkodę da się wyeliminować. Tak też było w przypadku, gdy Ewa zaszła w ciążę na studiach. Ten "drobny" problem został szybko "rozwiązany", a ich nieskazitelne życie mogło płynąć dalej, ku precyzyjnie wyznaczonym celom.
Nadszedł w końcu dzień, kiedy te cele zostały osiągnięte, a następnym, nowym, miało być piękne i zdrowe dziecko, które tak jak rodzice, będzie dążyć ku sukcesom i sprawiać tym radość swoim rodzicom. Pech chciał, że to dziecko urodziło się chore i cała bajka Adama i Ewy prysła. Diagnoza: zespół Downa. I znowu ta zimna i szybka stanowczość - trzeba się pozbyć dziecka. Adam bierze sprawy w swoje ręce i załatwia ośrodek, do którego ma trafić Myszka. Jednak w ostatniej chwili Ewa decyduje się zająć dziewczynką, tym samym oddala się od męża i skazuje ich małżeństwo na ciężki okres.
Po powrocie do domu, nie ma co liczyć na pomoc Adama, wręcz przeciwnie, mąż na każdym kroku stara się dać jej do zrozumienia, że popełniła błąd, a "takie dziecko" musi być efektem wad genetycznych w jej rodzinie.
Przenosi się do gabinetu, który od teraz staje się jego twierdzą. Ignoruje córkę, nie patrzy na nią, nie dotyka, traktuje tak jakby była powietrzem. Czuje do niej pogardę i obrzydzenie. To przez nią jego życie się zawaliło. Do żony czuje gniew i urazę, jednocześnie zazdrość, że spędza czas z tym "potworem" i podziw, że jest w stanie tyle wytrwać. Chciałby odzyskać Ewę, jednak wie, że jest to niemożliwe. Nie potrafi jej zrozumieć. Nie rozumie jak może pokazywać się z takim dzieckiem publicznie. Wstydzi się go. Jednocześnie przez te wszystkie lata, od kiedy urodziła się Myszka, po kryjomu obserwuje ją, wiele czyta o jej chorobie, kontaktuje się z jej lekarzem za plecami Ewy. Żywi do Myszki jakieś uczucia, lecz nie potrafi określić jakie. Jest na siebie zły, ucieka w pracę. Chciałby oderwać się od rodziny, jednak nie potrafi zdobyć się na rozwód z Ewą. Boi się opinii obcych ludzi.
Ewa okazała się być o wiele silniejsza od męża. Instynkt macierzyński kazał jej zatrzymać córkę i zająć się nią. Postanowiła, że musi wytrwać i wychować dziecko. Pokochała Myszkę z całego serca, jednak czuła do niej ogromny żal, że urodziła się chora i że przez nią skończyło się jej beztroskie życie. Nie mogła sobie poradzić z tą sytuacją. Po powrocie do domu, nie otrzymała wsparcia od męża, które było dla niej tak ważne. Czuła się bardzo zmęczona i wypalona, jednak wiedziała, że nie może liczyć na jakąkolwiek pomoc.
Targały nią różne emocje. Darzyła swoją córkę miłością, jednak w chwilach słabości szczerze jej nienawidziła. Musiała podporządkować jej całe życie rezygnując ze wszystkiego. Zamknęła się z Myszką w czterech ścianach i odizolowała ją od świata. Nie mogła znieść spojrzeń ludzi na ulicy, upokorzeń jakie ją spotykały. Wstydziła się córki, ale jeszcze bardziej siebie, za to właśnie uczucie. Zaczęła wychodzić z nią z domu tylko w razie konieczności.
Nie brała pod uwagę oddania Myszki do żadnego ośrodka. Wiedziała, że w domu będzie jej najlepiej. Z drugiej strony drżała o jej przyszłość, bała się co przyniesie jej los.
Myszka to postać, której nie da się nie polubić. Mimo swojej choroby jest nadzwyczaj mądrą dziewczynką, pragnącą ciepła i miłości. Żyje w swoim świecie, jednak doskonale wie co dzieje się dookoła. Wie, że ojciec ją obserwuje, dlatego stara się ładnie tańczyć, albo śpiewać. Adam odbiera to jednak jako niezgrabne ruchy i ohydne sapanie, albo wycie. Nie wie, że córka chce mu coś przekazać. Dziewczynce wydaje się, że jest zwinna i lekka jak piórko, a taniec jest dla niej czymś pięknym, ważnym. Myszka chciałaby, żeby tata chociaż raz przebiegając przez korytarz, zatrzymał się i ją przytulił, coś do niej powiedział. Mimo, że nie ma z nim kontaktu, bardzo go kocha. Chciałaby, żeby mama częściej się uśmiechała, bo gdy jest szczęśliwa, to Myszka też. W miarę swoich możliwości próbuje ją zadowolić, obwinia się, że Ewa jest nieszczęśliwa przez nią.
"Poczwarka" jest napisana tak pięknie i wzruszająco, że nie sposób, aby nie zainteresowała czytelnika. Skłania do ważnych refleksji, przemyśleń. Przedstawia historię, która mogła zdarzyć się każdemu. Historię tak prawdziwą, że przeżywamy ją jeszcze bardziej czytając książkę. Przy lekturze nasuwa się tak wiele myśli, poglądów. Przychodzą silne uczucia, emocje. Mnie osobiście powieść ta niejednokrotnie doprowadziła do łez. Książka ta, po prostu przenosi czytelnika w inny świat - świat Myszki. Po "Poczwarce" inaczej postrzega się życie, jest się zdecydowanie mądrzejszym i dojrzalszym.