Koper, jaki jest, każdy widzi. Historyk, scenarzysta programów dokumentalnych, pojawiał się w radiu i telewizji jako ekspert, ale przede wszystkim jest on autorem kilkudziesięciu książek plotkarsko-historycznych. Jeśli szukam książki historycznej na określony temat lub dotyczącej konkretnych osób czy zdarzeń, to na pewno w wynikach wyszukiwania wyskoczy mi Sławomir Koper. Jagiellonowie? Owszem, jak najbardziej. Historia polskich Kresów? Oczywiście i to niejedna. Polscy szpiedzy? Jasne! Terroryści i zamachowcy? Nie mogło ich braknąć. Historia mistrzostwa Europy w piłce nożnej, seks w starożytnej Grecji, kobiety w życiu Mickiewicza, co bardziej znani zdrajcy i artystki PRL? Tak, tak, tak!
„Nobliści skandaliści” to pikantne, choć nie zawsze erotyczne, ciekawostki o polskich laureatach niezwykle prestiżowej Nagrody Nobla. Są to: Szymborska, Miłosz, Skłodowska-Curie, Reymont, Sienkiewicz, natomiast nie ma Wałęsy. Koper twierdzi, że pominął go z premedytacją z dwóch powodów, moim zdaniem, mało przekonujących. Więc Lech Wałęsa nie pojawia się w tym zbiorze, bo już napisano o nim kilka książek (w tym żona, Danuta Wałęsa) – czyżby o pozostałych polskich noblistach nie było żadnych publikacji? Poza tym Lech Wałęsa nie, bo nie dałoby się o nim pisać, bez poruszania tematów politycznych, a tych Koper postanowił się wystrzegać w tej publikacji (i bardzo dobrze). Jednak czy naprawdę nie dałoby się opisywać pikantnych szczególików z życia Wałęsy bez mieszania w to polityki? Ale Skłodowskiej-Curie bez wzorów chemicznych jakoś się dało, prawda?
Kiedy Koper porusza kwestie finansowe, to dawne waluty przelicza na dzisiejsze euro i to może mieć nawet pewien sens. Rzeczywiście trudno byłoby się rozeznać, czy ileś tam dawnych franków lub guldenów, to duża, czy mała kwota. Jednak gdy cytował archiwalne listy, pamiętniki lub dokumenty, przerabiał ich tekst na współczesną polszczyznę. Być może dzięki temu zabiegowi łatwiej się je czyta, ale wyraźnie tracą one w ten sposób na autentyczności, a w książce historycznej ma ona ogromne znaczenie.
Fakt, że Maria Skłodowska-Curie miała romans, albo że Władysław Reymont oszukańczo wyłudził ogromne odszkodowanie i inne takie, nie robiły na mnie większego wrażenia, bo moja ekscytacja takimi informacjami skończyła się bardzo dawno temu, wraz ze spotkaniem pana Łaszcza, o którym pisałem tutaj:
https://nakanapie.pl/Meszuge/blog/pan-laszczDo zalet „Noblistów skandalistów” – oraz mnóstwa innych książek tegoż autora – zaliczam lekkie pióro. To się naprawdę czyta bez wysiłku, choć nie sądzę, żeby z tej lektury wynikało cokolwiek po, na przykład, trzech latach. Natomiast w trakcie czytania rozrywka jest niezła, choć bez większych ambicji. Jednak trudno mieć o to pretensje do autora - w tytule wyraźnie jest mowa o skandalach, a nie o nauce historii.