Historia zatoczyła koło i tak jak niegdyś „Piter” otwierał w naszym kraju cykl Uniwersum Metro 2033, tak i w tym przypadku „Piter. Wojna” dostąpił tego zaszczytu by pójść krok dalej i otworzył kolejny rozdział jakim stało się Uniwersum Metro 2035. Założenie było proste, zapowiadało wyjście ludzkości z podziemnych tuneli by ostatecznie zmierzyć się z całym ustrojstwem jakie przez lata zmutowało i rozrosło się w radioaktywnym klimacie. Ze stworzeniami i zjawiskami, które dotychczas skutecznie skracały życie kolejnych stalkerów i florą, która przejęła znaczną część betonowych obszarów.
Nie ukrywam, że ten przeskok potraktowałem jako zakończenie pewnego etapu. Zakończenie rozdziału, w którym dotychczas zatracałem się oddychając podziemnym klimatem, obcowałem wśród rozmaitych frakcji i co pewien czas wychodziłem na zewnątrz z bardziej odważnymi bądź kierującymi się skrajną desperacją. I pewnie mógłbym tak brnąć przez kolejne kilkadziesiąt pozycji, które oficjalnie nie dotarły do polskiego czytelnika ale nastał czas Uniwersum Metro 2035. W tym celu musiały dokonać się więc zmiany, zarówno w obszarze prowadzonej fabuły jak i szaty graficznej.
„Piter. Wojna” to kontynuacja wydarzeń z poprzedniej książki Szymuna Wroczka i faktycznie, jeśli chodzi o zmiany to jest ich kilka. Przede wszystkim znika w cieniu główny bohater, a jego miejsce zajmuje grupa dotychczas kilku drugoplanowych postaci. Nie ujmuje to jednak wartości historii, bo przedstawione charaktery są barwne i wyraźnie wykreowane. Sama fabuła również sporo zyskała, bo przedstawiona została za pomocą równoległych wątków, które co jakiś czas zgrabnie przeplatają się ze sobą. Ciekawie został potraktowany temat wojny, stanowiący bardziej tło wydarzeń dzięki któremu jest okazja dostrzec zmagania bohaterów, nie mających w tym układzie decydującego zdania. Miałem wrażenie jakby większość wydarzeń działa się tuż obok głównego planu. Jakby losy towarzyszy, odwiedzane lokacje czy też zdawkowo pozyskiwane były niczym nasłuchiwaniem przez ścianę, które minimalnie przybliżało do sedna historii. Coś tam było słychać, ale nie do końca było wiadomo o co chodzi. Może właśnie taki był zamiar, by pokazać to co dzieje się w obliczu tytułowej wojny? By ogólny obraz nabrał głębi i pozwolił na szersze spojrzenie czytelnika i poznanie tematu z innego ujęcia?
Mimo tych wątpliwości, klimat w jaki wprowadził mnie autor oceniam jak najbardziej na plus. Krok w krok podążałem za bohaterami przez uśpione tunele metra by za chwilę wpaść w sam środek strzelaniny i prowadzić negocjacje z przedstawicielami poszczególnych frakcji. Podobnie było na powierzchni, gdzie przez większość czasu naszej wędrówki biegaliśmy od budynku do budynku unikając wrogich stworzeń. Taki zawsze był ten świat, taki go zapamiętałem i cieszę się, że mogłem do niego wrócić. I tak jak po pierwszym Piterze czułem niedosyt, tak przy tej odsłonie bawiłem się świetnie.