Pamiętacie Pacynka? Nie?! No to potrzebne będzie krótkie przypomnienie. Główny bohater to powstała ze szmatek i części zapasowych, krzywo pozszywana, łysa – ale sympatyczna – pokraka o bladej facjacie. Ma różnej wielkości i różnego koloru oczy, a jego wyjściowym – jak i dziennym strojem – jest coś jakby piżamka. Nieśmiały i wątły Pacynek, to pierwsze dzieło prawdziwego geniusza zła: profesora Erasmusa. Wraz ze swoim szalonym twórcą i bandą potworów zamieszkuje Zamek Straszydło, budowli rzucającej złowrogi cień na miasteczko o sugestywnej nazwie Pierdziszewo.
Mam przyjemność zaprezentować Wam drugą już część jego przygód, w trakcie której Pacynek przekonuje się, że: Nie widziałeś świata jeśliś go nie oglądał okiem pirata i wyrusza w morską podróż. Nie byłoby to może nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że nasz bohater nie chciał nigdy opuszczać murów zamku. Celem jego życia było bowiem chronienie Erasmusa przed jego własnymi wynalazkami. Pewnego dnia profesor wyjeżdża niespodziewanie na Zjazd Szalonych Naukowców i przysyła list, że nie zamierza już wracać. Załamany Pacynek musi znaleźć sobie inne zajęcie. Zbieg okoliczności sprawia, że wraz z przyjaciółmi odkrywa dziennik Kapitana Kuternogi. Arabella (ludzka dziewczynka, która nie boi się niczego) i Stwór (trójręczne monstrum a’la cyklop – nadal nie dorobił się imienia) uważają, że jedno z oczu Pacynka – te niebieskie i hipnotyzujące – należało do tego właśnie pirata. W momencie, gdy Pacynek odkrywa w sobie piracką naturę, burzy się w nim krew i postanawia wyruszyć w rejs. Jego wyprawa szybko przeradza się w akcję ratunkową, gdyż okazuje się, wyjazd profesora był efektem kolejnej intrygi podłego Świrra-Szukalskiego.
Lektura drugiej części przygód Pacynka mija nam pod znakiem szant, sztormów i złotych myśli morskich wilków. Nowo odkryta wiara we własne możliwości powoduje, że nasz bohater nawet posuwa się do tego, że sam tworzy swojego pierwszego stwora. W wyniku jego nieporadnych działań, powstaje małpo-nietoperz, któremu – bardzo przyjemne – imię nadaje Arabella, a brzmi ono: Tyfus. W śmiałych wyobrażeniach Pacynka, miała powstać papuga, ale coś poszło jednak nie tak… Na szczęście Tyfus w przeciwieństwie do wynalazków profesora, pozostaje agresywny mimo zastosowania na nim łagodzących obyczaje, magicznych eliksirów, co okazuje się w niektórych kryzysowych sytuacjach przydatne. Powołanie do niby-życia dziwnego stworka, nie jest jedyną wpadką kapitana naszej dzielnej załogi. Pierwszy zbudowany pod jego czujnym okiem statek, początkowo także pozostawiał wiele do życzenia: poszedł na dno z prędkością światła. Nie od razu jednak Kraków zbudowano i nie od razu się wszystko udaje. Na sukcesy trzeba czasami trochę poczekać. Jeśli Pacynek ma chwile załamania i postanawia użalać nad sobą i zarzucić jakiekolwiek działania – jego przyjaciele mu na to nie pozwalają. Mały czytelnik szybciutko wywnioskuje z tekstu, jak ważna jest przyjaźń, wzajemne wsparcie i wytrwałość w dążeniu do celu.
To nie jedyne wnioski, które nasuwają się podczas lektury. Kolejne czego dzieci uczą się od Pacynka, to to, że trzeba w życiu wyjść naprzeciw nieznanemu, by się rozwijać i poznawać swoje możliwości. Nasz bojaźliwy i nieśmiały bohater czuje się bezpiecznie w zamku i najchętniej ukrywał by się w nim bezczynnie do końca świata (tak jak niektóre dzieci pragną zostać w domu z rodzicami). Gdy profesor wyjeżdża musi jednak jakoś zorganizować sobie czas i zapełnić powstałą w jego niby-życiu pustkę. Zachęcony przez przyjaciół odkrywa swojego wewnętrznego pirata. Bo jak twierdzi przemiła Arabella (swoją drogą, ta to potrafi prawić komplementy) …może i wyglądasz jak szmaciana lalka stratowana przez konia, ale jesteś po części piratem. I nawet jeśli oko Pacynka nie należało nigdy do żadnego pirata, jeśli czuje się on pogromcą mórz, to nim jest. Bo tak naprawdę definiują go jego czyny. Wynika z tego kolejna ważna lekcja: możemy osiągnąć to czego pragniemy, jeśli tyko odważymy się działać i nie damy się stłamsić światu.
Jak widzicie Guy Bass przemycił w tej historii wiele mądrości dla dzieci, mimo iż książka wydaje się momentami bardzo niepedagogiczna – głównie ze względu na wypełniające ją rubaszne poczucie humoru i nie przebierającą w słowach Arabellę. Ta opowieść jest skierowana głównie do dzieci w młodszym wieku szkolnym. Pacynek w przewrotny sposób dociera do nich i staje się ważną lekcją na temat pokonywania lęków i nieśmiałości, które to mogą odczuwać w nowych miejscach lub względem nowo poznanych osób.
Ważne by pamiętać, że jest to jednak lektura przeznaczona głównie dla takich dzieci, które lubią się trochę bać, gdyż pełno w niej rozwrzeszczanych potworów, dziwadeł i okropności, jak fragmenty papugi w occie. Całość dopełniają wspaniałe aczkolwiek bardzo sugestywne i straszne ilustracje, które co wrażliwszą pociechę mogą przerazić, fundując jej nocne koszmary. Dlatego rodzic najpierw powinien porozmawiać przed lekturą z dzieckiem, zobaczyć jak reaguje na początkowe sceny i podjąć decyzję czy nadeszła już pora na tę książkę, czy jeszcze może troszeczkę z nią poczekać.
Podsumowując:
Wartości edukacyjne – przełamywanie nieśmiałości i lęków, moc przyjaźni i działania
Koszmarkowatość – potwory to tylko tło dla całej historii, nie o nie tutaj chodzi, ale i tak wrażliwszy czytelnik będzie potrzebował rodzica podczas lektury
Estetyka – straszna scenografia, pełno dziwadeł i okropności, odpowiednio duża czcionka
Pomysłowość – motyw szalonego naukowca i potworów w zestawieniu z piratem, to coś nowego
Dostosowanie treści do wieku – jeżeli to nie jest pierwsza lektura z potworami w roli głównej to 7-10 jak najbardziej pasuje, zwłaszcza trafione jest sytuacyjne poczucie humoru