Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznać się z inną publikacją Fabio Volo i muszę przyznać, że zachęciła mnie ona do dalszego obcowania z literaturą tworzoną przez włoskiego pisarza. "Jeszcze jeden dzień" zauroczył mnie swoją prostotą urokiem, który nie pozwolił mi na oderwanie się od tej książki zbyt szybko. Nic więc dziwnego, że na moim celowniku znalazł się najnowszy utwór tego pisarza. Zapowiadało się naprawdę imponująco i miałam nadzieję na spotkanie z kolejną pozycją literacką, która będzie w stanie powalić mnie na kolana. Czy ogarniające mnie oczekiwania zostały zaspokojone?
Elena osiągnęła w swoim życiu naprawdę wiele i mogłyby jej tego pozazdrościć tysiące kobiet na całym świecie. Do małżeństwa głównej bohaterki zaczęła się wkradać rutyna, która skutecznie ją dekoncentrowała i sprawiała, że przestała czuć się pewnie w swoim związku. Podczas jednegoz ze spotkań biznesowych Elena poznaje tajemniczego mężczyznę, który nieustannie obdarza ją przeszywającym wzrokiem. Początkowe obawy związane z nową znajomością i towarzyszącymi jej emocjami ewoluują w pełen namiętności romans. Trzydziestolatka wreszcie czuję się pożądana i nie może doczekać się kolejnych chwil, które dane jej będzie spełnić w towarzystwie swojego kochanka. Jak dalej potoczą się losy Eleny i osób z najbliższego otoczenia kobiety? Czy uda jej się uratować swoje małżeństwo, a może zdecyduje się na zostawienie męża i rozpoczęcie nowego życia u boku zupełnie innego mężczyzny?
Strasznie się rozczarowałam tą powieścią i strasznie żałuję, że zdecydowałam się ją dokończyć. Po Fabio Volo spodziewałam się naprawdę fajnych rzeczy, którym zabraknie co prawda odrobiny profesjonalizmu, ale które będą potrafiły poszczycić się czymś o wiele cenniejszym. Chodzi mi tu oczywiście o nieodparty urok i poczucie, że poznawana przez nas historia mogłaby przytrafić się każdemu z nas. W przypadku obcowania z lekturą powieści "Pierwsze światło poranka" zupełnie tego nie odczułam, a wręcz poczułam pewnego rodzaju niesmak. Całość utworu czytało mi się bardzo topornie i nie mogłam doczekać się w chwili, w której uda mi się dotrwać do ostatniej strony. Strasznie żałuję, że nie odnalazłam w niej bratniej duszy i jestem w pełni świadoma tego, że nie potrafiłam docenić prawdopodobnego piękna tej książki. Jak dla mnie zabrakło w niej kilku rzeczy, które sprawiłyby, że w przyszłości chciałabym do niej wracać. Fabio Volo pozbawił swoich czytelników uniesień, które towarzyszyły nam w trakcie poznawania historii bohaterów "Jeszcze jeden dzień". Powieści te różnią się od siebie diametralnie i jestem tym nieco zawiedziona. Oczywiście doceniam starania włoskiego pisarza w drodze ku perfekcji ale obawiam się, że tym razem mu to nie wyszło.
Po raz pierwszy zdarzyła mi się sytuacja i muszę przyznać, że nie czuje się z tym komfortowo. Widać bowiem, że Fabio Volo włożył wiele pracy w napisanie tej książki, a warsztatu pisarskiego mogłoby mu pozazdrościć kilku innych autorów. Nie będę ukrywać, że z niecierpliwością oczekuję kolejnej publikacji, która uformuje we mnie opinię na temat jego twórczości. Mam nadzieję, że okaże się ona jak najbardziej pomyślna i nie będę musiała doświadczać tego co teraz. "Pierwsze światło poranka" dla jednych może wydawać się interesującą i pełną napięcia lekturą, która jest w stanie wzbudzić niezapomniane emocje. Osobiście uważam, że do ideału literatury jest jej naprawdę daleko i sięgacie po nią tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Nie chodzi tu oczywiście o wiek w którym się znajduje, ponieważ nie robię przytyków do sytuacji małżeńskiej Eleny, a o same jej relacje ze swoim kochankiem. Jak na mój gust zostały przedstawione zbyt płytko, a i same relacje z Paolo zostały niemalże pominięte. Sama już nie wiem co powinnam o niej myśleć i czy kiedykolwiek znajdę w sobie tyle cierpliwości, aby na spokojnie podejść do życiowych perypetii tej kobiety. Nie ma sensu płakać na rozlanym mlekiem i wspominać książki, które naszym zdaniem nie należały do najbardziej udanych.
Wydawnictwo Muza, luty 2013
ISBN: 978-83-7758-314-2
Liczba stron: 208
Ocena: 5/10