" Samo to, że coś jest łatwe, nie oznacza, że jest lepsze. Nasz związek nie jest wolny od problemów. Ale bycie z Tobą wciąż uszczęśliwia mnie bardziej niż cokolwiek na świecie".
Po tę książkę sięgnęłam trochę z ciekawości, ale głównie kierowała mną miłość do Twórczości Penelope Ward. Co prawda zwykle czytałam jej książki, które wydawała tylko pod swoim nazwiskiem, ale dlaczego miałabym nie spróbować jej duetu z Vi Keeland?
"Sprośne listy" to książka w której można się zakochać od pierwszych stron, styl pisania autorek, jest tak lekki i przyjemny, że oderwanie się od lektury graniczy z cudem. Co prawda tytuł wskazuje (przynajmniej mi) na mocny erotyk, jednak czytelnik dostaje piękną i wzruszająca historię Luki i Griffina.
Luka to kobieta, która jest przepełniona fobiami, często wpada w ataki paniki, a zapoczątkował to wszystko pewnie pożar i pewna śmierć, która nie powinna się wydarzyć. W obliczu tragedii, Luka zmienia się o 180 stopni, jednak w pełni ją rozumiałam, przeżywałam jej ból razem z nią.
Griffin natomiast to jej korespondencyjny przyjaciel, kiedyś łączyły ich mocne więzi mimo, że nigdy nie doszło między nimi do spotkania.
Jednak przewrotny los sprawia, że po 8 latach ich ścieżki znów się łączą, gdy Luka dostaje list od swojego przyjaciela.
Ta historia jest tak piękna, ponadczasowa i cudowna, że ciężko to ująć w słowa. Bardzo podobało się, że autorki zdecydowały się, aby głównym motywem, były listy. Bo przyznajcie, czy to nie piękne pisać listy i czekać na odpowiedź? Wiem, wiem.. w dobie Internetu papierowe listy, to raczej przeżytek, jednak ja uważam, że to cudowne i magiczne prowadzić konwersacje właśnie w taki listowny sposób. Z wypiekami na twarzy czytałam Listy, które nie bez powodu w tytule noszą nazwę "sprośne" 😜
Jak wiecie uwielbiam zwroty akcji, takich których nikt się nie spodziewa i mimo że, ta książka pod tym względem jest raczej spokojna, bo wszystko dzieje się w swoim czasie, to i tak uważam że nikt przy tej książce nie będzie się nudzić.
Kreacja bohaterów, to jest mistrzostwo świata. Mimo, że fabuła nie jest nimi przepełniona, to każdy z nich miał swój charakter obok którego nie da się przejść obojętnie.
Bardzo współczułam głównej bohaterce problemów, z jakimi musi mierzyć się każdego dnia. W pewnym stopniu stała się dla mnie bliska, a jej zmagania były dla mnie bardzo ważne, kibicowałam jej od samego początku, tak aby pokonała to co ja ogranicza i nie daje iść dalej nie oglądając się za siebie.
Griffin jest pełen pasji, emocji i niewątpliwie odniósł wielki sukces. To jeden z tych bohaterów w książkach, których się nie da nie kochać. Ma wszystkie cechy, które uwielbiam w mężczyznach, jest kochający, wspierający i potrafi walczyć o to na czym mu zależy.
Moje pozytywne uczucia wzbudził również doktor Luki. Starszy Pan, który stał się dla głównej bohaterki kimś więcej, niż tylko terapeutom, dawał wskazówki nie tylko jej, miałam wrażenie że odnosi się również do czytelników, a nawet kieruje swoje mądrości do mnie. Ten człowiek, to ktoś kogo chciałabym spotkać na swojej drodze, zaprzyjaźnić się i razem oglądać ptaki we wszystkich parkach świata.
"Sprośne listy" to książka która odebrałam bardzo personalnie, była dla mnie zarówno piękna jak i strasznie trudna. Mówić że ją pokochałam, to właściwie nic nie powiedzieć. Styl pisania autorek jest po prostu cudowny, już wiem że ten duet będzie gościł u mnie bardzo często, bo autorki potrafią zaciekawić i stworzyć "coś nowego", z czym w literaturze nie spotykamy się codziennie.
Bardzo polecam wam ten tytuł, mam nadzieję że pokochacie go tak jak ja.