Za zamkniętymi drzwiami recenzja

Przeczytałam „Na skraju załamania”, „Pozwól mi wrócić”, więc teraz przyszła pora na „Za zamkniętymi drzwiami”. Wszystkie te historie bardzo mi się podobały i chcę więcej!

A tutaj kolejny świetny thriller! Zaczyna się bardzo magicznie i pięknie. Idealna para, idealny związek. Szacunek, miłość i zrozumienie. Wszystko jest piękne, słodkie i cukierokowe. I nagle bum! Jack pokazuje swoje prawdziwe oblicze – kompletnie się tego nie spodziewałam, takiego zwrotu akcji. Zmiana w potwora z kochanej i troskliwej osoby. Bardzo ciężko było mi rozgryźć dlaczego on to robi? Co siedzi mu w głowie?

Dlaczego nikt nie zauważył, że cos tu nie gra? Jak Jack to robił, że tak dobrze potrafił zagrać kochanego i troskliwego męża? Dlaczego każdy mu w to uwierzył? Naprawdę wszyscy widzieli w nich szczęśliwe i kochające się małżeństwo? I nie dziwił ich fakt, że Grace nie miała telefonu? Nie mogła spotkać się sama, bez swojego męża i gdzie poszła, tam on poszedł za nią? To było dla mnie dziwne.

Za zamkniętymi drzwiami kryje się przemoc, upokorzenie i walka o godność. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie piekło może się za nimi kryć. Bo jak inaczej to nazwać, jak nie piekłem? Piekłem na ziemi? Życie w takich warunkach i takiej atmosferze nie jest zdrowe. Jest chore! Trzeba mieć mocne nerwy, żeby przeczytać tę historię. Były momenty, gdzie nie mogłam powstrzymać się od odłożenia ksiązki. Musiałam czasami chwilę ochłonąć.

Jack próbował zmanipulować Grace, jednak całe szczęście nie była ona taka głupia i się nie dała, jak było w przypadku książki. Grace jeszcze nie oszalała, za co bardzo ja podziwiam, i cały czas jest czujna i ma się na baczności. Jest sprytna i inteligenta, kiedy wpada na pomysł uwolnienia się od tego szaleńca.

Jestem ogromną fanką thrillerów i samej autorki. Stała się moją ulubioną autorką. Mimo, że od samego początku wiedziałam jak się skończy, czytałam z zapartym tchem. Ta książka miała w sobie to „coś” i to „coś” ciągnęło mnie do czytania. Świetna historia. Bardzo polecam.