Zadawaliście sobie kiedyś pytanie, co to w zasadzie jest space opera? Ja przez długi czas nie mogłem zrozumieć tego "opera". Nikt tam przecież nie śpiewa, nie ma rubasznych pań o rubensowskich kształtach, a do tego Wikipedia mówi mi coś takiego.
Trudno się z tą definicją nie zgodzić - jak mawia mój były szef - "coś w tym jest":). Więcej! Jeżeli zgodzić się na to, Lupus to moja ulubiona space opera. Natomiast to równanie z tytułu tego posta, jest moim ulubionym z ostatnich lat:)
Peeters udowodnił już polskim czytelnikom, że jest autorem na poziomie. Potrafi, nawet na dużych planszach, przy użyciu małej ilości elementów w kadrze przekazać sporo. Bardzo dużo tego "sporo". Jego "Niebieskie pigułki", nie tylko stały się hitem na naszym rynku, a niedługo potem białym krukiem, pokazały także jak dobrze ma się tak bardzo lubiany przeze mnie styl prostego czarno białego rysunku. To jest cream de la cream komiksu. Jeżeli autor potrafi wciągnąć nas w świat, zbudować klimat i zainteresować nas losami bohaterów, używając przy tym jedynie kartki papieru i tuszu - musi być dobry. Musi, bo bez większego napinania się na efekty i kolory i nie wiadomo jakie zabiegi stylistyczne, robi to co komiks robić z czytelnikiem powinien. Połyka go, wciąga do swojego brzucha opowieści graficznych i tekstowych niczym wieloryb Pinokia. Tym właśnie esencjonalnie jest i powinien być komiks. Wejściem w świat. Czasami krótkim - jak w przypadku Charbote - , czasami emocjonalnym - jak "Johny Freak" - a czasami sentymentalnym - jak opisywane już przeze mnie "Opowieści z hrabstwa Essex". Lupus właśnie taki jest. Wciąga, a kiedy już wciągniemy się w historię, pokazuje ciąg dalszy nastąpi... eh. Zupełnie jak dobry serial. Aż chce się pobiec do księgarni i kupić następny tom. Niestety nie jest to takie łatwe. Wydawnictwo POST, nie rozpieszcza nas regularnością wydawania swoich serii - a mają czym rozpieszczać, bo poza Lupusem, prowadzą najbardziej interesującą mnie na polskim rynku serię Corto Maltese.
Wracając do Lupusa. Jest idealny. Nawet nie dobry, czy "polecam", a idealny. Prosty jak na porządną space opere przystało, z odpowiednim twistem i bardzo dobrze nakreślonymi postaciami. Na polskim rynku ukazał się już 4 tom przygód tytułowego lupusa i jego przyjaciół.... Nic więcej jednak zdradzić nie mogę - za dobra jest ta fabuła:)
Co do wydania, to jest OK. Format A4, papier offset, ale i cena niewygórowana - 24,99 (okładkowo). Tym bardziej polecam.