Tytuł polski: "Alchemik"
Tytuł oryginału: "O alquimista"
Autor/ka: Paulo Coelho
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Liczba stron: 212
Twórczość Paula Coelha można uwielbiać lub nienawidzić. Przyznam, że jeśli gdzieś słyszę nazwisko tego pisarza, to raczej źle mi się ono kojarzy. Po niewypale, jakim okazała się powieść "Weronika postanawia umrzeć", wiedziałam, że prędko po kolejną pozycję w/w pisarza nie sięgnę. Co jednak zrobić, gdy chcąc czy nie chcąc przeczytać trzeba, bo książka znajduje się w kanonie lektur szkolnych (sama do tej pory zastanawiam się, co ona tutaj robi. Ma za zadanie wprowadzić młodzież w filozofię? Naprawdę nie ma lepszych lektur w tym celu przeznaczonych?). A ponieważ egzamin w tym roku, więc staram czytać się wszystko, co zaległe i konieczne do zapoznania się. Z jednej strony przypuszczałam, że kolejna styczność z panem Coelhem będzie niemiłym doświadczeniem, z drugiej natomiast liczyłam, że "Alchemik" jako chyba najpopularniejsza jego powieść okaże się czymś godnym uwagi. I co? Moje przypuszczenia okazały się trafne.
Fabułę spróbuję Wam krótko streścić, chociaż sama nie wiem dokładnie jak ubrać to w słowa. Santiago (kolejny Santiago) to młody pasterz podróżujący wraz ze swoim owczym stadem po obszarach Andaluzji. Pewnego dnia spotyka starca, który uważa się za króla i mówi mu, że jego skarb ukryty jest koło egipskich piramid. Chłopiec postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie, by wyruszyć w podróż w poszukiwaniu swojego przeznaczenia. Po drodze spotyka wielu ludzi, którzy pomagają mu zrealizować swój cel. Czy Santiago osiągnie to, co zamierza?
Zaczęło się nieźle. Nie wspaniale, lecz nieźle. Później powoli zaczęłam przysypiać, ale stwierdziłam, że jak już zaczęłam, to dobrnę do końca. Udało się, ale ledwie. Dobre momenty skończyły się, gdy po raz pierwszy ujrzałam sformułowania w stylu: Dusza Świata czy Własna Legenda. I ujrzawszy kolejny i jeszcze następny raz powyższe słowa miałam wielką chęć, by wyrzucić książkę przez okno. Na szczęście szybko dobrnęłam do końca, lecz trudno było mi wziąć do ręki kolejną lekturę, bowiem czekałam, aż mój mózg zacznie normalnie funkcjonować i wyrzuci z siebie te pseudofilozoficzne i jakże głębokie rozmyślania zawarte w "Alchemiku".
Bo ja po prostu nie rozumiem fenomenu tego pisarza. Miliony sprzedanych egzemplarzy na całym świecie, mnóstwo fanów i czytelników. Za co? Przecież każdy, nawet przeciętny Kowalski doskonale wie o wszystkim, co autor starał się, lecz z marnym skutkiem, przekazać za pomocą swej książki. By znaleźć swój cel w życiu. Do tego wpleść trochę religii, co drugie słowo napisać wielką literą i sukces komercyjny gwarantowany.
Gdyby nie to, że spotkało mnie to przykre doświadczenie - przeczytanie "Pięćdziesięciu twarzy Greya", to chyba mogłabym nazwać książkę najgorszą, z jaką przyszło mi się kiedykolwiek spotkać. Nawet w cytatach nic mądrego nie znalazłam. Jedynym chyba plusem, jaki znalazłam jest to, że książkę czyta się niezwykle szybko. I tyle. W moich oczach książka ma status: "papier toaletowy". Ale pamiętajcie - to tylko moje własne zdanie.
Ocena: +1/6 (z malutkim plusikiem)