Święta z byłym, byłą i obecną, obecnym? A do tego z dzieckiem i gigantycznym królikiem… Czy to może się udać?
Musi ktoś ucierpieć. Nie ma innej możliwości. I już od początku książki o tym wiemy. Zdarzył się wypadek, ale narracja wraca do początków, gdy jeszcze pomysł nie wydawał się aż tak zły…
Matt i Claire są rozwiedzeni, mają córkę Scarlett, której na każdym kroku towarzyszy wymyślony przyjaciel – sporej wielkości królik. Matt jest w związku z Alex, znienawidzonej przez królika. Claire jest z Patrickiem, który musi mieć wszystko doskonale poukładane. W pewnym momencie ta patchworkowa rodzina postanawia wspólnie wyjechać na święta. Wszystko dla dobra dziecka. Okazuje się jednak, że rodzi się wiele nieporozumień i niezręcznych sytuacji. Co, jeśli Claire i Matta nadal coś łączy? Jak skończy się wspólne karaoke i czy Alex naprawdę zabiła bażanta? Sami widzicie, że w tej książce dużo się dzieje!
Chyba coraz częściej współczesna rodzina wymyka się stereotypom i „idealnym” schematom. Ludzie się rozwodzą i wchodzą w nowe związki. Każdy ma jakąś przeszłość, ale czasami udaje się to wszystko połączyć i zachować poprawne relacje. Ale właśnie, czy w takim towarzystwie „byłych” i „obecnych” partnerów można spokojnie spędzić święta pod jednym dachem? Chociaż w „Gorączce świątecznej nocy” mamy sporą dawkę humoru, to porusza ona ważne obecnie tematy. Warto się nad nimi zastanowić i poświęcić chwilę na refleksje.
Nieporozumienia, które rodzą zabawne sytuacje, mogą się okazać również tragiczne. Alex ma wrażenie, że Matt ją okłamuje, że wciąż zabiega o swoją byłą. Patrick czuje, że coś nie gra w jego związku z Claire, ale nie chce dopuścić do siebie tej myśli. W tym wszystkim jest jeszcze mała zagubiona dziewczynka, która toczy dyskusje ze swoim wymyślonym przyjacielem i obmyśla plan – chce, by mama i tata byli razem. Nienawidzi Alex. Wreszcie, dochodzi do tragicznego wypadku. Wszystkie nieporozumienia ostatecznie znajdują swoje wyjaśnienie. W poszczególnych rozdziałach prowadzonych z perspektywy poszczególnych bohaterów, można zobaczyć, jaki wpływ na odbiór rzeczywistości ma nasze nastawienie. Czasami mamy swoją własną tezę i to właśnie do niej dopasowujemy fakty. Nie zawsze jednak okazuje się, że to prawda. Siła wyobrażeń jest ogromna. A jak coś sobie człowiek wymyśli, to trudno to już sobie wybić z głowy.
„Gorączka świątecznej nocy” to książka, którą czytałam w święta i kończyłam tuż po nich. Jest lekka w odbiorze, czyta się płynnie, ponieważ niesamowicie wciąga. W końcu chyba nie ma nic ciekawszego niż relacje międzyludzkie. Narracja jest prowadzona z perspektywy każdego z bohaterów po kolei. Oprócz tego mamy wplecione między rozdziały fragmenty z ulotek informacyjnych ośrodka, w którym bohaterowie się znajdują, a także protokoły zeznań świadków i uczestników zdarzenia. To wszystko sprawia, że czytelnik wie znacznie więcej niż bohaterowie, więc możemy naprawdę świetnie się bawić przy takiej lekturze. Na szczęście jest też happy end i miejmy nadzieję, że w życiu jest tak samo.