Czytając kolejną publikację o Kresach, natknęłam się na nazwisko Floriana Czarnyszewicza i tytuł jego powieści „Nadberezyńcy”. Zaintrygowało mnie porównanie tego utworu do „Wojny i pokoju” czy „Pana Tadeusza” przez takie autorytety jak Melchior Wańkowicz czy Czesław Miłosz.
Postanowiłam - sprawdzam.
Z kart powieści wyłonił się zapomniany, nienagłaśniany obraz polskich chutorów i zaścianków nad Berezyną. Wędrujemy z bohaterami przez dziką puszczę, słyszymy odgłosy przyrody, czujemy zapachy, widzimy piękno prastarych lasów. Rzeczywiście, barwnych opisów przyrody nie powstydziłby się sam Adam Mickiewicz.
'Las odziewał się, szeleścił liśćmi, szumiał. Doliny borów sosnowych i otoki błot żórawinnych zabieliły się kwieciem bohunów, bujaków, brusznic. Na łąkach coraz jaskrawiej skrzyły się kwiaty łopuchów, goździków, lenku, dzięcieliny. A zaścianek wprost tonął w kwieciu sadów, zieleni więzów i lip.”
Poznajemy również sytuację Polaków żyjących nad Berezyną w przededniu odzyskania niepodległości. Nieustanne nękanie ze strony miejscowych władz oraz mieszkańców sąsiednich, białoruskich zaścianków czy wsi jest chlebem powszednim. Wspieranie się, łączenie chutorów, kultywowanie tradycji, pomagały Polakom w przetrwaniu. Powieściowa Smolarnia jest takim polskim azylem. Odczuwalna jest tam potrzeba praktykowania wiary katolickiej i tęsknota za polskością. Pobliskie miasteczko Wończa oferuje szkołę, w której mówi się i uczy po rosyjsku, a jedyną świątynią jest cerkiew. Kiedy Polska odzyskuje niepodległość, pierwszą myślą bohaterów jest budowanie kościoła katolickiego. Koniecznie, chociaż o pół krzyża, wyższego od cerkwi, aby powetować sobie upokorzenia doznawane przez wiele lat ze strony zaborcy.
Z powyższego opisu wyziera sporo nudy, ale nic bardziej mylnego. Powieść jest bogata w wydarzenia, nieoczekiwane zwroty akcji, bitwy, zdrady, miłość, wesele. Mamy wgląd w codzienne życie bohaterów, którzy działają pod wpływem skrajnych uczuć i namiętności. Zaryzykowałabym twierdzenie, że są bardziej wyraziści niż bohaterowie powieści Tołstoja. Poznajemy dzieje miłości Kościka i pięknej Karusi, nieustannie towarzyszącego im Stacha Bałaszewicza, a także zdrajcy Jasia Ładana, który przeszedł na stronę bolszewików i stał za tragedią wielu mieszkańców rodzinnej wsi. Pojawia się też wątek emisariusza, działającego pod przybranym nazwiskiem, zakładającego polskie szkoły, nawołującego do jednoczenia się i wspierania odzyskanej ojczyzny.
Polacy, przebywający przez dziesiątki lat obok Białorusinów, przesiąkali ich tradycjami i językiem, ale nie zapomnieli o polskich korzeniach i chęci odzyskania niepodległości. Czujemy atmosferę tamtych czasów dzięki naturalnej gwarze białoruskiej, a raczej mieszance języka polskiego, ruskiego i białoruskiego. Udajemy się do Bobrujska i idziemy w procesji Bożego Ciała z polskim ludem szlacheckim, z prostymi polskimi chłopami. Czujemy ducha narodu polskiego, prostej, ufnej wiary i wzruszenia na widok polskiego wojska i polskiej mowy.
Polecam tę powieść miłośnikom poezji Adama Mickiewicza, prozy Tołstoja, Reymonta, Sienkiewicza.