Nie bez powodu mówi się, że skandynawscy autorzy są mistrzami kryminałów.
Tomas Wolf, policjant z kontrowersyjną przeszłością, były żołnierz zmagający się z napadami stresu pourazowego, prowadzi dochodzenie w sprawie śmierci uduszonej kobiety. Śledztwo o tyle frustrujące, bo na jaw wychodzą zaniedbania i niechlujność w działaniach innych organów. Nic do siebie nie pasuje, a dodatkowo Tomas boryka się z ogromem osobistych problemów, które przytłaczają go ponad miarę. Podejrzenia kierują się w stronę znanego aktora, choć Tomas i jego partner nie czują, że nadal błądzą w gęstwinie niepewnych faktów i ciągłych niewiadomych.
Dopiero kontakt z reporterką lokalnej gazety sprawia, że wszystko zaczyna układać się w logiczną do wyjaśnienia całość.
Vera Berg jest młodą dziennikarką z dużym bagażem osobistych doświadczeń. Sytuacja, w jakiej się znalazła, daleka jest od stabilizacji, a to nie koniec jej kłopotów. Walcząc o bezpieczeństwo przyszywanego syna i jednocześnie karierę, musi ciągle balansować na granicy między przyzwoitością, a już przestępstwem.
Wykreowanie Very jako dziennikarki wieczornego dziennika jest też nieprzypadkowe. Obaj autorzy pracowali w tym dzienniku, zatem powieść zawiera elementy realne, nie tylko fikcję literacką. W postać odważnej dziennikarki włożyli swoje doświadczenie z zakresu prowadzenia śledztwa i myślę, że ma to ogromne znaczenie w odbiorze książki. Wszystko jest autentyczne i proste, pewnie nie bez znaczenia jest tu też słynna skandynawska powściągliwość.
Jednak mimo wszystko „Pamięci mordercy” to potężny kawał kryminału, bo liczy sobie niecałe siedemset stron, zatem jest co czytać. Ze swojej strony mogę zapewnić, że czyta się szybko, nie czuje się znużenia, bo akcja ciągle się rozwija i szybko prze ku rozwikłaniu zagadki seryjnego mordercy.
Pascal Engman i Johanes Selaker stworzyli genialną historię, której realia obsadzono w latach dziewięćdziesiątych. Czas nieprzypadkowy, bowiem wiele działo się wówczas w Szwecji. W jednym czasie społeczeństwo wznosiło się na wyżyny euforii z powodu sukcesów piłkarskich reprezentacji, z drugiej kraj pogrążony był w strachu i żałobie po brutalnej masakrze dokonanej przez psychopatę. Te dwa ważne momenty przeplatają się w fabule, stanowiąc świetne tło dla reszty historii.
Aż trudno uwierzyć, że w kraju, który wydaje się być wzorem tolerancji, może dziać się tyle złego lub że rasizm osiąga taką skalę. Elementy nacjonalistyczne dalekie jednak od patriotyzmu, bardziej zbliżające się ku etnocentryzmowi, choć też nie do końca, bowiem niechęć skierowana była głównie ku uchodźcom z terenów Bośni i rejonów objętych wojną.
Z mgły dymu tytoniowego wyłania się obraz społeczeństwa, w którym na porządku dziennym jest sięganie po wszelkie używki, niemal można poczuć odór przetrawionego alkoholu, potu i ogólnej degeneracji. Nieco kłóci mi się to z powszechnym stereotypem stoickiej skandynawskiej społeczności. Prawda jest jednak taka, że kierowanie się stereotypami prowadzi donikąd, nie ma przecież ideałów.
Zdecydowanie polecam tę książkę. Z czystym sumieniem i przekonaniem, zapraszam do wejścia w ten świat.
„Pamięci mordercy” otrzymuje ode mnie zasłużoną ocenę 9/10.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz do recenzji.