Nie lubię wsuwania książek w poszczególne gatunki. To nie szuflady. Gatunek bowiem można postrzegać wielorako i indywidualnie. To kwestia umówiona i odgórnie przyjęta. Są powieści typowo młodzieżowe, są z kategorii fantasy, są i romanse. Wiele jest tych nazw i oznaczeń, wiele jest szuflad nadal pustych. Lecz jest czasem książka, która się w jednej szufladzie nie mieści. Taką jest ta, „Nastolatki też nie mają lekko” Mai Szaneckiej – Żołdak. Kierować ją tylko w dłonie nastolatków jest błędne i krzywdzące zarazem, dlaczego?
Poznajemy Mikołaja, geniusza matematycznego, grubaska, chłopca, który jest kartą przetargową rozwiedzionych już rodziców. Ma pół mamy i pół taty i chyba przez to czuje się takim samym wybrakowanym chłopcem. Czuje, że nigdzie nie pasuje, a najczęściej to przeszkadza. Mama chce go odchudzać, ojczym wytrenować w biegach, a prawdziwy ojciec chce z nim spędzać czas – ALE – według swoich planów i swojego czasu, co nigdy nie pokrywa się z czasem Mikołaja. Świat dorastającego chłopca się rozjeżdża i rozpada. Aż poznaje Tamarę i wszystko nabiera jakiegoś znaczenia.
Ona sprawia, że Mikołaj nie szuka radości w słodkościach skrytych za łóżkiem. Ona uzmysławia mu wartość rozmowy twarzą w twarz i sens własnej wartości. Małymi kroczkami odkrywa przed nim prawdę świata i zwykłej codzienności.
Mikołaj otwiera oczy.
Dzięki Tamarze, nie dzięki rodzicom, ale dzięki dziewczynce dojeżdżającej z nim codziennie pociągiem do szkoły, dzięki niej dostrzega siebie. Uczy się decydować za samego siebie, czego nie potrafił. Był nieudolny w wielu rzeczach, a siebie stawiał na szarym końcu. Zapominał o sobie.
Tak snuje się fabuła książki Mai Szaneckiej – Żołdak. Są w niej łzy, smutek, młodzieńcza samotność. Czujesz zalążki depresji zagłuszanej pochłanianymi w ukryciu słodyczami, czujesz wewnętrzną pustkę w chłopcu, który w tym wieku nie powinien jej mieć. Brak wiary w siebie, brak poczucia własnej wartości i brak własnego zdania. To wszystko sprawia, że góra problemów młodego Mikołaja rośnie z każdym kolejnym dniem.
I krzyczę, jako czytelnik - gdzie są rodzice? Gdzie przyjaciele? Gdzie ktokolwiek, na kim można polegać? Dlaczego koło Mikołaja nie ma nikogo?
Ta książka wymyka się kategoryzacji. To historia, która powinna trafić do każdego – i do rodzica, i do dziadków i do kumpla z ławki szkolnej. To historia, która domaga się rozmów, niekończących się debat. Domaga się wspólnego czasu – niczego więcej. Domaga się otwarcia oczu i dojrzenia – kogoś, kto jest tuż obok i kto potrzebuje pomocy. Autorka, Maja, poruszyła w tej książce bardzo trudny, ale jakże istotny problem. Weszła w niego z odwagą zakładając buty nastoletniego Mikołaja. Pisze będąc nim, i ty czytasz będąc nim, bo się jednoczysz. Stajesz w ciele chłopca i czujesz się jak on. Jednocześnie chłoniesz treść i się z nią spajasz. Nie pozostajesz obojętny. „Nastolatki...” zmieniają myślenie każdego.
Do tego postaci, jaki poznaje chłopiec. Tamara, tak ciepła dziewczynka. Blanka, złośnica, której trzeba utrzeć nos. Kolega, który nagle nie wie kim jest dla niego przyjaciel.
Autorka stworzyła powieść, którą trzeba znać. Pożyczać dalej, innym. Trzeba puszczać w obieg, by krążyła i zbierała swoje żniwo. To dobre i właściwe...
Wspaniała, niesamowita historia. I świetne pióro.
Koniecznie...
#agaKUSIczyta