Anna Malinowska jest malarką, rysowniczką i grafikiem komputerowym. Pisanie to jej hobby.
Pierwsze, co przykuwa uwagę w "Opowieściach hrabiny", to właśnie kopie obrazów artystki. E-book składa się z 20 ilustracji i 20 luźno ze sobą powiązanych opowiadań, w których rzeczywistość przeplata się z elementami magicznymi.
Kto jest głównym bohaterem "Opowieści..."? Wiele różnych postaci. Każdy dostał swoje pięć minut: od tytułowej hrabiny Anny von Skrzat herbu Pompon, przez klacz andaluzyjską Eleonorę, po Grabie Gabriela. Ludzie, zwierzęta, przedmioty, zjawiska... Wszyscy mają swoją historię, której wyrywki przedstawia nam książka.
Niektóre postacie występują w kilku opowiadaniach. Czasami trafimy na wzmiankę wyjaśniającą zależność jednego bohatera od drugiego, ich stopień pokrewieństwa. W jednym z opowiadań na przykład poznajemy Henryka (w przyszłości zostanie on Ryszardem Lwie Serce), który okazuje się być bratankiem Stefanii Księżyc, emerytki, zmienionej później w konewkę, podlewającą z radością pontony. W kolejnym rozdziale dowiadujemy się, iż niejaka Mariola ze wsi Nahajka w Czechosłowacji jest nieślubną córką właśnie konewki Stefanii i Śpiącego Rycerza, którego to Śpiący Koń jest bratem Eleonory, przyjaciółki tytułowej hrabiny. Zakręcone? Ale daje nam odczuć klimat książki.
Zwróćcie uwagę na bohaterów – Śpiący Rycerz, Latający Dywan, rodzina Skrzatów, Godzilla, Ryszard Lwie Serce, – kojarzonych przecież z baśnią, mitem, legendą, w tym przypadku jednak osadzonych w zupełnie innych realiach, wyciągniętych niejako z ich środowiska naturalnego.
Gdzie toczy się akcja? Mowa jest zarówno o miejscach istniejących (Toledo, wysypisko śmieci), jak i o tych wymyślonych (Cytrynowe Jeziora, leżące wysoko ponad chmurami), albo jeszcze niezbadanych (przestrzeń kosmiczna).
A czas? Czas nie gra roli, płynie nielogicznie, nie można na nim polegać. Zdarzenia mogły mieć miejsce kiedykolwiek, np. o godzinie 26.
Książka nie ma także jasnego wątku; narrator (nieokreślony) wędruje raczej od słowa do słowa, według dowolnych skojarzeń. Język prosty, sporadycznie poetycki, niekiedy przyziemny, a czasem wręcz niechlujny i z błędami ortograficznymi.
Czytanie męczy przez ciągłe przeskakiwanie z tematu na temat, przez krótkie, urywane zdania, przez przecinki postawione w tak złych miejscach, iż podejrzewam, że to zabieg celowy (tylko co jest celem?). Mój mózg podświadomie pracował na wysokich obrotach, żeby uchwycić sens, powiązać ze sobą opowiadania, znaleźć jakąś wspólną. Cóż za żmudne praca! I bezowocna...
Autorka daje się ponieść wodzom fantazji, w utworze panuje pełna wolność, tu wszystko wydaje się możliwe, jak we śnie. Z drugiej zaś strony pada pytanie – czy to czemuś służy? Co autorka chciała nam pokazać?
Trudno ocenić mi tę książkę. Podczas czytania żonglowałam w myślach pojęciem "absurd", "abstrakcja" i "dywagacja". Książka nie należy do pozycji komercyjnych, zasługuje więc pewnie na miano niszowej. Ale kogo mogłaby ona zainteresować? Możliwe, że „Opowieści hrabiny” spodobałyby się fanom realizmu magicznego, w którym to stylu Anna Malinowska tworzy. Ciekawe, czy malarze odebraliby książkę w przewidziany przez autorkę sposób?
Zastanawiam się również, czy artystka próbuje promować swoje obrazy, czy jej obrazy mają nam jedynie przypominać, że książkę należy odbierać kierując się wyłącznie emocjami, zapominając o logice. Może wcale nie chodzi o zrozumienie, tylko o odczucia, wrażenia?
Artystka tak mówi o swoich pracach:
"W moim malarstwie najważniejszy jest nastrój, klimat. Przez wielość przedmiotów i postaci konstruuję odrealnione sytuacje i zdarzenia, które nie są łatwe do nazwania, do określenia. Moje obrazy składają się z wielu warstw znaczeniowych, z pozoru prostych, ale w całości nie tak łatwych do rozszyfrowania przy pierwszym kontakcie. Zależy mi na tym, aby odbiorcę dyskretnie "wciągnąć w obraz", aby dać mu szansę na zetknięcie się z inną jakością."
Jeżeli więc czytelnik nie boi się wyzwań i chciałby zetknąć się z inną jakością, "Opowieści hrabiny" mogą przypaść mu do gustu.
Ocena: 3/6