Han Solo. Gwiezdne Wojny historie - opowieść filmowa recenzja

,,Opowieść po filmie" - starwarsowy Solo Rona Howarda w wersji książkowej

Autor: @belus15 ·8 minut
7 dni temu
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Oprócz kinematografii Gwiezdnych Wojen, która tak na dobrą sprawę umożliwiła sprawne uruchomienie, od razu, praktycznie bez zbędnego pytania wrzucając wyższy bieg, tego właściwego czystego startu sadze Space Fantasy George'a Lucasa, istotne w szerszym kontekście, czyli odnośnie wszystkiego, co buduje to Uniwersum i co o nim stanowi, stało się podejście do niego na sposób ,,literacki”, co samo w sobie dało Galaktyce, gdzie króluje Moc, Jedi, Sithowie i walka na miecze świetlne, to potrzebne potężne galaktyczne brzmienie, to ,,mięsiste świadectwo”, dzięki któremu same Gwiezdne Wojny, w tym najbardziej medium filmowo-serialowe postrzega się zupełnie inaczej.

Sęk w tym, że to nie stricte znany i kochany aż po dziś dzień kinowy hit pt. "The Star Wars" z 1977r. – znany później jako "Epizod IV. Nowa Nadzieja" pojawił się jako pierwszy spośród starwarsowych dzieci kalifornijskiego artysty samouka. Nie, były to zlecone bezpośrednio przez niego samego zaadaptowane i napisane na podstawie scenariusza dzieła książkowe – jedno, które miało premierę przed debiutem filmu, a drugie już po nim, po pełnym sukcesów i laurów widowisku. Kolejno były to: ,,ta pierwsza”, czyli adaptacja książkowa "The Star Wars", a potem „ta właściwa” dla stworzenia podwalin pod kreację potężnego Uniwersum tematycznego, jakim są lucasowskie Gwiezdne Wojny. To one w większej mierze, czego obecnie nie docenia się tak jako powinno, umożliwiły narodziny swego rodzaju ,,hybrydowych starwarsów”, gdzie tworzy się dużo i w każdym medium, gdzie takowe hybrydy mają za zadanie promować i budować fantastyczną Sagę nietuzinkowego Kalifornijczyka, tak, jak da się robić to najlepiej.

Jak widać ,,Papa Lucas” był sprytny, dlatego wydano pod jego nazwiskiem, o czym napomknąłem powyżej, książkową wersję adaptacyjną : "The Star Wars" oraz w 1978 roku, co również powyższym uwzględniłem, pewną ,,tą właściwą” literaturę – właściwą dla konkretnego, multi-formowego startu galaktycznych wojaży, co było odważnym i bardzo znamiennym w efektywne rozszerzenie tego Świata na przyszłość posunięciem - napisaną przez niezrównanego Alana Deana Fostera, od której, w zależności od analizujących ten wątek fanów i sposobu podejścia do tego ,,czym i jak” mają być Gwiezdne Wojny dla fana, a czym dla ogólnej masy czytelników, tak naprawdę zaczyna się mówić o solidnej, prawdziwej, opartej o zróżnicowane źródła budowie Uniwersum. Zaczyna się mówić od tego momentu o istnieniu Galaktyki w Star Wars w ogóle. Zresztą jak mówi polski odpowiednik gwiezdno wojennej Wikipedii, ,,Biblioteka Ossus”: ,,(…)Rozszerzony wszechświat Gwiezdnych Wojen zapoczątkowała książka Spotkanie na Mimban, napisana przez Alana Deana Fostera w 1978 roku, a określenie to oznaczało wówczas pozycje, które rozszerzały wiedzę o świecie znanym z filmów.” Tak, „Rozszerzony Wszechświat” – brzmi bardzo rozlegle, intrygująco i jako coś, co ma swoją historię, co ma przekaz archetypu. Gdyby nie ta właśnie powieść i stricte marvelowskie podejście do tworzenia linii historycznej Uniwersum, nie można by traktować filmowych i serialowych Gwiezdnych Wojen na poważnie. Świat przedstawiony w tych mediach jest ciekawy, baśniowy, iście czarujący i dualistyczny, ale… nie zamknięty w tym właśnie zakresie i atmosferze, poza ten ,,kokon” nie wychodzący. Kino i mały ekran to nie wszystko. Nie da się zrealizować konkretnych planów filmowo-serialowych dla tak rozległego Uniwersum, bez wsparcia książkami, komiksami, danymi encyklopedycznymi. To jest po prostu niemożliwe.

Dziś ,,Rozszerzony Wszechświat” Star Wars, czyli oryginalnie brzmiący ,,Expanded Universe” to tysiące książek, treści internetowych, multum komiksów, notek do baz danych i wielu innych źródeł, które o tym stanowią. Ale, niestety, nie mamy machiny do podróży w czasie, więc tej decyzji nie cofniemy: w 2014 roku podjęta została śmiała i odważna decyzja, która dojrzewa dość długo w fanowskich głowach całe lata później, z roku na rok powstawania kolejnych powieści i komiksów, a także wszystkiego innego z obrębu wymiaru rozrywki i wspaniałych historii "Star Wars". To wtenczas postanowiono, użyję eufemizmu ,,zamknąć” Expanded Universe, ot usunąć go z oficjalnej przestrzeni wszystkiego, co będzie stanowić o Gwiezdnych Wojnach. Ten niemożliwy wręcz do objęcia w ramy pojmowania, żyjący gigantyczny organizm wiedzy, jakim był ,,Rozszerzony Wszechświat” właśnie… przestaje istnieć. Nazywa się go odtąd "Legendami" – nic się w takowym Wszechświecie odtąd nie realizuje, on po prostu jest, tylko do wglądu dla fanów, tylko dla nostalgii, bez oficjalnego zatwierdzenia. Ewentualnie takowe Legendy mogły posłużyć, i faktycznie tak się dzieje, jako ,,archetyp”, skarbnica informacji, które można wyciągnąć do aktualnych treści, jakoś je modyfikować albo przywrócić ,,na mniej więcej”, tak jak było to w oryginale. To ,,przywrócenie” jest ważne dla miłośników Gwiezdnych Wojen – mówi się, że każdorazowe zaciągnięcie treści z Legend jest ich reaktywowaniem; możliwe jest, że gdy wszystkie dane z tego ,Starego Kanonu przejdą do aktualnego, Legendy zostaną zlikwidowane całkowicie, gdyż oficjalnie będą scalone z kanonicznymi informacjami. Nie będzie wśród nas wtedy ,,starszych pozycji”; zostaną tylko w eterze Uniwersum ,,nowe pozycje”, a nikt być może nie będzie pamiętał tej ,,decyzji” Lucasfilm Ltd. z 2014 roku, kiedy tak niby wzniośle i uroczyście ogłoszono, że ,,od dzisiaj liczy się tylko Kanon, więc wszystko co powstanie nazywa się Kanonem, a Kanon jest święty”. Czy jest to dyskusyjne, czy nie, czy może przyprawia o stan zapaści i zawału jednocześnie, cóż, na pewno nie ma na to spójnej obiektywnie, konkretnej odpowiedzi. A my fani, anonimowi krytycy i recenzenci, nie mamy możliwości ingerencji w to, co robi obecnie w ,,Kanonie” Lucasfilm Ltd. oraz jego zwierzchnik Disney. Możemy tylko czekać, a potem narzekać albo chwalić ich za to, co w przestrzeni istniejącego od 45 lat Świata oni wyczyniają.

Ten ,,Nowy Porządek" w sercu treści Gwiezdnych Wojen zarówno fanów połączył, jak i rozdzielił – to wie każdy, komu zależy na ,,starwarsach” i każdy, kto obraca się w tym środowisku od jakiegoś czasu. Dużo, i to bardzo nie potrzebnie, że się tak stało, oliwy do ognia – co jest raczej narzekaniem pozbawionym sensu – do relacji fandomu z tworami Kanonu dolał film "Han Solo: Gwiezdne wojny, historie" z 2018 roku. Jego debiut na światowej scenie kina, z perspektywy fana… odbił się sporą i głęboką, sięgającą aż do żołądka czkawką. To obraz, który oficjalnie Disney i Lucasfilm Ltd. traktują jako Spin-Off, czyli swego rodzaju dodatek filmowy pomiędzy głównymi epizodami Sagi Skywalkerów, dopisujący wydarzenia do rdzenia Uniwersum, skupiający się na losach określonej postaci, a nie na ciągłości historii, wątków, relacji budowanych od dawna w głównej linii fabularnej filmów Star Wars, czyli Sagi Skywalkerów. Co istotne te spino-offowe "Gwiezdne Wojny, historie" doczekały się swojej adaptacji, kolejnej tzw. ,,książki po filmie”. W powieści autorstwa pisarki Mur Lafferty, raczej obracającej się w obrębie młodzieżowej części beletrystyki, mamy nie tylko ,,kopiowanie scenariusza i wszystkiego, co widzieliśmy i słyszeliśmy w filmie”, ale również uwydatnienie takich punktów widzenia, takich perspektyw, wątków, takich nowych, głębszych i szerszych informacji etc., których to w dziele kinowym Lucasfilmu nie mieliśmy możliwości doświadczyć.

I tak, z iście dramatycznym cezarskim wejściem: ,,Veni, vidi, vici” można zaznaczyć: powieść tej specyficznej (sami zobaczycie, jak specyficznie pisze – "Han Solo" to książka lekka, przyjemna, uniwersalnie pod względem barwy słowa nakreślona) autorki potwierdza tylko, że nie warto oceniać książki po okładce, jak i nadawać jej z góry narzuconą ocenę: ,,bo przecież ten film był taki kiepski, wręcz niepotrzebny!”. Nie. Na wszystkie gwiezdnowojenne świętości: daleko od takiego stereotypowego zachowania! Już pierwsze 20 stron daje nam więcej akcji niż odpowiednik filmowy: sceny kreowane przez Lafferty są po prostu dłuższe, a gdyby to była projekcja na jawie można je porównać wtenczas do inaczej kadrowanych, bardziej perspektywicznie ujętych scen. Z początku sam obraz Korelii, miejsca narodzin i dorastania pełnego wyzwań i krwawicy młodocianej egzystencji Hana, to obraz wręcz anty-utopii: to jak żyją obywatele Korelii, jak są podzieleni, co robią i gdzie pracują i jak ,,współodczuwają” z tą planetą jest dużo ambitniejsze i wyraźniejsze niżeli w obrazie kinowym. Idźmy dalej, gdy Han z Qi’rą uciekają przed zemstą sługusów Lady Proximy, przemieszczając się po zarobaczonych, zapadłych ulicach i zaułkach stolicy planety, w pewnym momencie wpadają do obszaru na miarę kosmoportu. Stamtąd mogli by uciec, jednak spotykają pewną pracownicę Imperium, Falthinę Sharest, którą chcą przekupić małą fiolką Coaxium. Falthina daje się namówić, ale sama ich oszukuje, wzywa straż i rozdziela tę dwójkę. W filmie rzecz jasna w ogóle nie mamy przyjemność szczegółowiej poznać postaci strażniczki, nie mamy obrazu jej przeszłości, nawet choćby minimalnej. W książce pod tym względem praktycznie jest wszystko, co można przedstawić w formie szkicu i życiorysu dla fana, gdzie treści te nie zaburzają płynności przekazu tego, co trzeba przekazać, dodatkowo czytelnik zrozumie decyzje podejmowane przez Sharest - w końcu każda historia coś za sobą kryje.

Istotnie, wątek ,,niby podrzędnej stechnicyzowanej” pracowniczki Imperium, to tylko początek dodatkowych informacji płynących z powieści. Sam Dryden Vos i jego związek z Qi’rą (w książce świetnie ujęto to jak szef Szkarłatnego Świtu traktuje Qi’rę, jak psychicznie i fizycznie nią gardzi),historia tego mężczyzny, a zwłaszcza jego tajemniczych ran i blizn na twarzy, które pod wpływem emocji dziwnie tę twarz ,,koloryzują” – czy Vos jest człowiekiem? I w końcu ta planeta, na której jako podrostkowy żołnierz Imperium ląduje Han, gdzie w okopach poznaje m. in. Becketta. Tak, to Mimban – na jej ziemiach rozegrała się również akcja pierwszej powieści inicjującej narodziny wspomnianego Expanded Universe. Przypadek? Nie sądzę.

Płynna narracja, kreacja świata przedstawiona z punktu widzenia wielu postaci i towarzyszące im ,,flashbacki”, rozszerzenie treści – te aspekty, te elementy rzeczonej ,,opowieści filmowej” to swego rodzaju triumwirat cech, przez które zapamiętam powieść Mur Lafferty. Książka, która znacząco wzmacnia odbiór słynnego Spin-Offu z 2018 roku.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-03-10
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Han Solo. Gwiezdne Wojny historie - opowieść filmowa
Han Solo. Gwiezdne Wojny historie - opowieść filmowa
Mur Lafferty ...
6/10
Serie: Kanon Star Wars [Olesiejuk], Star Wars Powieści

(Wydanie I, Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki, 2021) „Han Solo. Gwiezdne wojny – opowieść filmowa” to nie tylko porywająca adaptacja filmu o tym samym tytule. Mur Lafferty, autorka powieści, ...

Komentarze
Han Solo. Gwiezdne Wojny historie - opowieść filmowa
Han Solo. Gwiezdne Wojny historie - opowieść filmowa
Mur Lafferty ...
6/10
Serie: Kanon Star Wars [Olesiejuk], Star Wars Powieści
(Wydanie I, Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki, 2021) „Han Solo. Gwiezdne wojny – opowieść filmowa” to nie tylko porywająca adaptacja filmu o tym samym tytule. Mur Lafferty, autorka powieści, ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @belus15

Stworzenie i początek Wszechświata. Teologia - Filozofia - Kosmologia
Powstanie Wszechświata - piękno dyskursu na pograniczu kosmologii, teologii i filozofii

Homo Sapiens pomocnikiem Pana Boga? W jakim celu, my ludzie, jako gatunek a potem jako Cywilizacja, powstaliśmy i narodziliśmy się na surowej skale Wszechświata? Kim jes...

Recenzja książki Stworzenie i początek Wszechświata. Teologia - Filozofia - Kosmologia
Cujo
Gdy zło zmienia swoje oblicze

O koszmarach, ale nie tych przyśnionych, lecz tych materializujących i odbywających się na naszych oczach, jakby same ogary apokalipsy lub bezgraniczne, niemierzalne zło...

Recenzja książki Cujo

Nowe recenzje

Cenny motyw
Cenny motyw
@m1979j:

Sztuka ma w sobie coś tajemniczego, a gdy dodamy do tego elementy zagadek kryminalnych, powstaje ekscytująca mieszanka....

Recenzja książki Cenny motyw
Sięgając marzeń
Sięgając marzeń
@harpula.nat...:

To mogłaby być całkiem znośna książka. Mogłaby, ale niestety nie jest. W teorii Weronika przenosi się wraz z przyjació...

Recenzja książki Sięgając marzeń
Kopia doskonała
Kopia doskonała
@m1979j:

"Kopia doskonała" to pierwszy tom serii kryminalnej autorstwa Małgorzaty Rogali, który wprowadza czytelników w świat Ce...

Recenzja książki Kopia doskonała
© 2007 - 2025 nakanapie.pl