Tematyka II wojny światowej, a szczególnie obozów koncentracyjny i obozów pracy przymusowej III Rzeszy jest mi szczególnie biska. To część mojej rodzinnej historii, którą ze wszystkich sił staram się ocalić od zapomnienia i przekazać kolejnemu już pokoleniu.
To jednak historia pełna białych plam, pomimo moich nieustannych wysiłków aby dowiedzieć się co dokładnie stało się z moimi przodkami. To potrzeba poznania prawdy zmusza mnie aby sięgać po każdą nową pozycję z zakresu literatury obozowej szukając tam choćby strzępka informacji, która może okazać się przydatna przy rekonstrukcji wydarzeń sprzed lat.
O obozie dla dzieci w Łodzi - Kinder-KL Litzmannstadt - nie słyszałam wiele. Dlatego też z ogromnymi emocjami przystąpiłam do lektury książki Błażeja Torańskiego "Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol". To opowieść o kobiecie, której rodzina zdecydowała się po napaści Niemiec na Polskę podpisać volkslistę i tym samym przejść na stronę wroga. Eugenia Pol zaczęła od zmiany pisowni swojego nazwiska z Pol na Pohl a następnie rozpoczęła poszukiwania intratnego zajęcie, które dałoby jej godne i stałe utrzymanie. Znalazła je w łódzkim obozie dla dzieci i młodzieży przy ulicy Przemysłowej w Łodzi. Oficjalnie było to obóz prewencyjny dla młodych Polaków w wieku od 6 do 16 lat, choć trafiały tam również dzieci dużo młodsze. Powodów było mnóstwo: udział rodziców w konspiracji, drobne kradzieże, szmugiel, handel uliczny czy bezdomność.
Eugenia Pohl została zatrudniona w Oddziale VI, czyli w obozie dziewczęcym i dzieci poniżej 8 roku życia jako wychowawczyni, która w pamięci swoich podopiecznych zapisała się jako wyjątkowo brutalna i bezwzględna.
Książce tej daleko do tradycyjnej biografii. To opowieść o zbrodniarce wojennej, gdzie głos został oddany dzieciom, którymi miała się opiekować.
Te relacje przerażają, budzą niedowierzanie i wstyd, tym większe, że po wojnie przez wiele lat pracowała jako intendentka w żłobu, a ramię sprawiedliwości dopadło ją dopiero w latach 70-tych ubiegłego wieku.
Nigdy nie przyznała się do winy, zaprzeczała zeznaniom świadków, mając po swojej stronie pojedyncze osoby, które wypowiadały się o niej z sympatią i pełnym przekonaniem iż swoim zachowaniem nikogo nie skrzywdziła. Skazana na 25 lat, nie odsiedziała pełnego wyroku i w 1989 roku wyszła na wolność.
Książka ta niestety nie wzbudziła mojego entuzjazmu. Winny tutaj jest warsztat autora. Ta niewielka objętościowo pozycja jest pełna powtórzeń. Wielokrotnie napotykałam fragmenty, który już wcześniej zostały omówiono we wcześniejszym rozdziale.
Poza tym mam takie przekonanie, że przytaczając relacje świadków nie trzeba robić tego w sposób "hurtowy". 30 cytatów nie waży więcej niż jeden, dwa, obrazujący daną sytuację. Nie trzeba epatować okrucieństwem i bestialstwem, bo czytelnik jest w stanie sam wyciągać wnioski z przytoczonych faktów.
Nie wiem czy to kwestia braku dostępu do materiałów, czy też fakt, iż wcześniej Błażej Torański napisał książkę o samym obozie "Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi" i nie chciał się powtarzać ale zabrakło mi szerszego spojrzenia na ten temat i przedstawienia pełniej mrocznej historii tego miejsca.