Jak wyobrażasz sobie przyszłość? Jak świat będzie wyglądał za sto lub dwieście lat? Pewnie większość z nas uważa, że technologia będzie bardzo rozwinięta, zostaną wynalezione leki na do tej pory nieuleczalne choroby, znikną wszystkie nasze dotychczasowe problemy, życie będzie łatwiejsze. O nie, Emily Diamand opisała w swojej książce zupełnie inną wizję przyszłości. Po podniesieniu się poziomu morza Londyn zostaje zatopiony i staje się bardzo ubogim miastem pełnym biedaków. Mocarstwem jest Większa Szkocja. Uważa się, że technologia to zło. Na ludzi coraz częściej zaczynają napadać drapieżcy, okradają wioski i zabijają ludzi. Pewnego razu zostaje porwana córka premiera, której na pomoc wyrusza zrozpaczona po śmierci babci trzynastoletnia Lily Melkun. Jest ona właścicielką bardzo rzadkiego kota morskiego, który ostrzega ją przed niebezpieczeństwami na morzu. Czy Lily poradzi sobie i uratuje siedmioletnią Alexandrę przed niewolnictwem u drapieżców?
Sam pomysł na książkę jest dość ciekawy. Kto by pomyślał, że w 2216 roku Londyn zostanie zalany i prawie nic z niego nie zostanie? Że ludzie będą bać się komputerów? Że chłopcy od najmłodszych lat będą musieli wypływać na morze, żeby zdobyć pożywienie, a dziewczyny w wieku trzynastu lat będą wychodzić za mąż? Chyba nikt tak nie myślał o naszej przyszłości.
Już od samego początku powieść jest interesująca i intrygująca, więc zachęceni czytamy dalej. Niestety kolejne strony i rozdziały coraz bardziej się dłużą i czeka się tylko, kiedy akcja nabierze tempa. I rozczarowujemy się, kiedy taki moment nie nadchodzi. Wszystkie wydarzenia się przedłużały, przez co czytanie nie sprawia żadnej przyjemności. Niektóre momenty były tak nudne, że chciałam jak najszybciej skończyć tą książkę. Oczywiście były i takie sytuacje, które mnie zaciekawiły, ale nieliczne.
Bohaterowie całkiem ciekawie wykreowani, można się z nimi zaprzyjaźnić, dzięki czemu trochę lepiej się czyta. Najbardziej polubiłam Lily, która jak na swój wiek była bardzo mądra i chciała ratować swojego przyjaciela oraz mieszkańców wioski. Bardzo sympatyczna bohaterka. Kolejną wartą uwagi postacią jest Zeph, który mimo iż należał do drapieżców i na początku się wywyższał, to nadal uważał Lily za swoją przyjaciółkę, nawet kiedy okazało się, że go okłamała. Choć miał wady i czasem myślał tylko o sobie był dobrym przyjacielem.
Choć autorka zastosowała narrację pierwszoosobową, niewiele znalazłam w książce przemyśleń bohaterów. Głównie Lily albo Zeph opisywali poszczególne wydarzenia. Strasznie mnie to irytowało, nawet nie mogłam poznać myśli bohaterów, a w końcu narracja pierwszoosobowa do czegoś zobowiązuje.
Emily Diamand posługuje się prostym językiem, dzięki któremu nawet najmłodsi czytelnicy mogą przeczytać książkę ze zrozumieniem i nie mieć przy tym trudności. Litery są dość duże, co nie męczy oczu i ułatwia zapoznawanie się z lekturą, te czterysta pięćdziesiąt stron można przeczytać w ciągu jednego dnia.
„Okup drapieżców” jest moim zdaniem książką skierowaną do trochę młodszych czytelników, ale mimo wszystkich błędów całkiem miło spędziłam czas. Nie wiem czy sięgnę po drugą część, czekają mnie ciekawsze powieści, ale innym może bardziej się spodobać. Polecam, szczególnie osobom poniżej dwunastego roku życia, a wszystkim innym ani nie odradzam, ani nie zachęcam.
Moja ocena: 6/10