Miłość szuka właściciela recenzja

Jak wiecie chętnie sięgam po thrillery i kryminały, ale nie gardzę żadnym innym gatunkiem. Dla czytelniczej równowagi tym razem padło na romans. Sporo czytałam o wcześniejszej książce autorki i stwierdziłam, że chciałbym mieć swoje zdanie na temat jej pióra.

Sloan straciła narzeczonego, jego śmierć spowodowała jej odcięcie od świata. Pewnego dnia wskakuje na nią psiak i to dosłownie wskakuje. Kobieta zabiera go do domu i próbuje skontaktować się z właścicielem zwierzaka, jednak ten nie odpowiada. Sloan zaczyna się z tego cieszyć, bo towarzystwo kudłatego rozrabiaki jest jej po prostu na rękę. Czuje, że jej życie zaczyna mieć jakiś sens... Jednak nic nie trwa to wiecznie. Co wyniknie ze spotkania z właścicielem kudłacza? Czy Sloan jest gotowa na ponowną pustkę w domu?

Jaka to była przyjemna lektura. Było lekko, błyskotliwie, no może nie zaskakująco ale to w końcu romans 😉 Autorka z łatwością uwikłała mnie w losy bohaterki. Kibicowałam Sloan i na dodatek bardzo ją polubiłam. Zastanawiałam się nad jej decyzjami, nad tym jak trudno być samotną. Dawno żadna bohaterka nie wzbudziła we nie tak wielkiej sympatii.

Świetnie zbudowani bohaterowie, niewymuszone dialogi oraz płynność opowieści to niewątpliwe atuty tej książki. Tej książki się nie czyta, przez nią się płynie. Ma się poczucie, że jesteśmy w gronie przyjaciół bohaterów i we wszystkich wydarzeniach bezpośrednio uczestniczymy. Czuje się niezwykłą bliskość, a co za tym idzie ogromne emocjonalne zaangażowanie czytelnika.

Poza tym mam wrażenie ogromnej spójności między rysem psychologicznym bohaterów a ich zachowaniami. Nie zawsze autorzy potrafią to utrzymać. Wszystko było niezwykle konsekwentne, ale i prawdziwe. Nie czułam się w żadnym momencie oszukiwana.

Lektura w sam raz na plażę, albo pod kocyk w chłodniejszy dzień. Zresztą co tu dużo mówić, wprost idealna na rozjaśnienie jesiennego dnia, który już puka do drzwi. Świetna historia i do tego doskonale napisana. Zdecydowanie zamierzam sięgnąć po wcześniejszą powieść autorki.