Swoja przygodę z literaturą skandynawską zaczęłam od Mankella, później był Larsson, aż przyszedł czas na Kallentofta, który okrzyknięty został nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej. Co jest w nim takiego, co jest w książkach tego autora, że tak szybko trafiają na pierwsze miejsca list bestsellerów?
Luty, najzimniejszy od lat, słupek rtęci wskazuje grubo poniżej dwudziestu stopni Celsjusza. Najlepiej byłoby w ogóle nie wychodzić z domu, tylko zaszyć się w tych ciepłych, domowych pieleszach i poczekać na ocieplenie. Jednak życie nie jest takie proste, a w każdym bądź razie nie dla Malin Fors, która dostaje wezwanie do brutalnego morderstwa. Choć słowo brutalne to za mało powiedziane, to co policjantka zastaje na miejscu popełnienia przestępstwa, wprost nie mieści się w głowie. Mężczyzna, całkiem nagi, powieszony w taki mróz na gałęzi dębu. Do tego jego ciało jest całe okaleczone. Czym sobie zasłużył na taką śmierć, kto aż tak bardzo go nienawidził, by zadać mu taki ból. A w końcu, kto normalny byłby zdolny do popełnienia takiej zbrodni. Komisarz Malin Fors z policji w Linkopingu ma nie łatwe zadanie, i choć znalazła już nie jednego mordercę, choć rozwiązała już wiele zagadek kryminalnych, to tym razem przyjdzie jej się zmierzyć z naprawdę trudnym zadaniem, ze sprawą, która prowadzi do mrocznych zakątków ludzkiej duszy.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Monsa Kallentofta i z całą pewnością nie ostatnie. Wystarczyło parę pierwszych stron, bym przepadła na dobre i choć początkowo miałam mały problem z językiem, żeby wczuć się w styl autora, to ani się obejrzałam, kiedy książka mnie wprost pochłonęła. „Ofiara w środku zimy” to nie jest zwykły kryminał, gdyż oprócz świetnej intrygi kryminalnej, autor przedstawił nam też obraz społeczeństwa, stosunki międzyludzkie, które nadają tej książce głębszego znaczenia – to prawdziwe studium ludzkiej samotności.
Mons Kallentoft stworzył niesamowita książkę, i choć z reguły w tego typu książkach, łatwo domyślić się kto i dlaczego, tak tu autor stopniowo odkrywa przed nami tajemnicę, tak, że do samego końca nie wiemy kto zabił, a później dlaczego, a samo zakończenie jest naprawdę mocne. Z książki wręcz czuć chłód i brutalność. Bohaterowie są ciekawie i dokładnie nakreśleni, a głos z zaświatów, który śledzi poczynania pani komisarz i wygłasza własne spostrzeżenia – jest bardzo trafiony. Nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale jestem zaskoczona i cieszę się, że ją przeczytałam. „Ofiara w środku zimy” to naprawdę dobrze skonstruowany kryminał, w którym znajdziemy mroczne tajemnice, wyalienowanie, okrucieństwo ludzkie i samotność.
Na uwagę zasługuje tez samo wydanie książki, w twardej oprawie, szyte a nie klejone. I okładka bardzo sugestywna, świetnie oddająca klimat książki. Tylko nie wiem po co, ktoś umieścił na okładce uwagę, żeby nie zawracać sobie głowy Larrsonem, bo Kallentofy jest lepszy. Jak dla mnie obaj pisarze są naprawdę dobrzy, każdy z nich jest inny i każdy na swój sposób naprawdę dobry.