Muszę zacząć od przyznania się do tego, że nie należę do fanów fantastyki. Lubię czasem sięgnąć po powieść z bohaterami rycerzami, krasnalami, takie fantasy na ziemi. Dlatego dosyć otwarcie złapałam tą powieść w dłonie i, jak się niebawem okazało, złapałam przepiękną książkę. "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia..." to niebanalna gratka dla każdego. Niebanalna, bo niepowtarzalna wprost. Gruba księga jest wprost niesamowicie napisana. Do tego jestem pełna podziwu dla stworzonej na jej stronach szczegółowej fabuły. Każdy element współgra ze sobą. Każdy bohater coś wnosi do treści. Nie ma zbytecznych scen, czy paradoksów zapychających drabinę przygód. A to wszystko sprawia, że "Stowarzyszenie Wędrującego Liścia..." jest jedną z najpiękniejszych powieści z gatunku, który lubię nazywać magiczno-realnym, jaką przeczytałam od długich już lat.
Książka pochłania od samego początku. Roztacza magiczną wokół czytelnika, bierze za rękę i prowadzi ... prowadzi po stronach powieści i choć czasem igrasz z życiem, to jednak nie boisz się. Idziesz dziarsko do przodu wierząc, że cudowny amulet Elessonii, jaki dostałeś od winiarza Alberta, ochroni cię przez złymi demonami, szatanami, magami i czarną magią. Bo, jak się okazało, to o czym czytałeś w zapisach historycznych o tym kwiecie nagle okazało się być prawdą. I już nie marzysz o tym, bo to masz. Teraz musisz być dzielnym.
Oto dwóch braci Limbo i Heartstrink wyrusza w podróż życia. Osierocone rodzeństwo nic nie trzyma w domu, a plany o wyruszeniu już od dawna zbierały się w ich głowach. Brakowało decyzji, jakiegoś bodźca, do czasu, gdy życie Heartstrinka zostało w pewien sposób zagrożone. Rezygnują z prac, pakują potrzebne rzeczy, zamykają swoją piwnicę-dom i wyruszają. Czy się boją? Początkowo nie, bo nie mają świadomości co ich czeka. Jednak z czasem coraz więcej strachu zagląda w ich oczy. Jednak pojawia się ktoś, kogo biorą do swojej kompani, Vinci, namiętny pasjonat magów, potem swoje Stowarzyszenie powiększają o Jokera... Zawiązują wspólne przymierze i jako grupa wspólnie walczą z przeciwnościami losu. Zmierzają przez tajemnicze lasy, magiczne pustkowia, groźne Doliny, a magowie i ich bezgraniczna potęga, o której czytali, nagle staje się zagrożeniem ich życia. Brak jedzenia, wiary w siebie, otumanienie i bezcelowość. Uczucia się w nich przelewają mącąc w głowach, lecz w grupie... ktoś pomoże, ktoś pogada, ktoś odkryje w sobie siłę. Wspólnie uczą się radzić sobie w każdej sytuacji.
Bo powrót do domu nie jest możliwy, każdy z nich zresztą do domu nie chce wracać, bo każdy z nich nie ma do kogo. To sieroty, których korzenie po prostu nie istnieją. Są tu i teraz. Są już nowymi osobami, innymi, dojrzalszymi i co najważniejsze, odpowiedzialnymi.
To także przepiękna powieść o przyjaźni i zaufaniu. O ludziach i ich osobowościach. O zachowaniu w niespodziewanych sytuacjach i reakcji na bodźce, które zaskakują. To uniwersalna książka o ludziach, czyli o nas samych. I chyba w tym też tkwi jej magnes i magia jednocześnie. Bo patrzyłam na nią pod wieloma aspektami i pasuje do każdego.
Niesamowita powieść, w której magia łączy się z realizmem. Gdzie magowie mogą wróżyć śmierć, ale i nadzieję na ratunek. Gdzie odłamy dawnych, zgodnych rodów, teraz stają się groźnymi odszczepieńcami. Czary ratują życie, amulety chronią, pentagram daje osłonę. Przenikasz treść całym sobą. Od czytania trudno się czasami oderwać. Do tego autor to niesamowity pisarz o bardzo kolorowej wyobraźni. Stworzył barwny świat, do którego opracował historię tworzenia, rozrastania i dzielenia. Precyzja, dokładność, skrupulatność. Czego można chcieć więcej?