Od prostytutki do tajnej agentki – taką drogę przebyła Ina, bohaterka powieści „Trauma” autorstwa Sabiny Lavender. Skąd taki tytuł? Psychika Iny została złamana i to przez osobę najbliższą, przez kogoś, kogo kochała. Wmówiono jej, że nadaje się wyłącznie do „stania przy drodze”. Może się wydawać, że pozbierała się, ale nie potrafi odciąć się od trudnej przeszłości oraz porzucić wykonywanej profesji. Pewnego dnia dostaje intratną propozycję. Dzięki niej może odbić się od dna, a także zemścić się na swoim oprawcy. Tajemnicza organizacja otwiera przed nią swoje drzwi. Proponuje opiekę w zamian za pracę. Przed Iną pierwsze zadanie. Będzie musiała wykraść tajne dane na temat projektu związanego z odnawialnymi źródłami energii. Projektu, który może „wstrząsnąć” światową polityką energetyczną.
Sabina Lavender napisała bardzo dziwną powieść. „Trauma” promowana jest jako książka sensacyjna, ale poza sensacją jest w niej też dużo erotyki, a autorka stara się rozbudować portrety psychologiczne bohaterów. W efekcie nie wychodzi jej ani to, ani to. Zamiast tego oddaje w ręce czytelników kompletnie nową jakość. Produkt intrygujący, acz trochę niedopracowany.
Przejdźmy do szczegółów. Ina kreowana jest jako bohaterka borykająca się z ogromną traumą. Zajmuje się prostytucją, bo jej poczucie własnej wartości jest bardzo niskie. Natomiast ja na początku książki nie umiałam stwierdzić, czy to zajęcie przynosi jej satysfakcję, czy może wykonuje je z obrzydzeniem. Szybko zorientowałam się, ze Ina jest „wolnym strzelcem”. Nie pracuje na rachunek „alfonsa”, a własny, a o swoim zajęciu opowiada bardzo rzeczowo i ze spokojem. Długo nie czuć tego, że miało to być narzędzie ucisku. Miałam wrażenie, że bohaterka całkiem nieźle urządziła się w swojej pracy. Sabina Lavender nie omieszkuje co jakiś czas przypomnieć czytelnikom, że „hej, ta postać ma traumę”. Takie zabiegi obnażają niedoświadczenie pisarskie. To bohater powinien pokazać nam swój stan ducha, natomiast tu musimy wierzyć autorce na słowo honoru.
Przyjrzyjmy się konstrukcji fabuły. Sabina Lavender podzieliła ją sobie na „bloki”. Na początku skupia się na Inie i jej zajęciu. I tu sama sobie strzela w kolano, bo... Odstrasza panów, którzy pewnie chętniej niż panie sięgają po powieści sensacyjne. Myślę, że pikanteria związana z zawodem głównej bohaterki może się męskiemu gronu podobać, ale co robi autorka, żeby nie było tak różowo. „Funduje” Inie okres. Rozpisuje się nad jej dolegliwościami fizycznymi i nad tym, jak prostytutki sobie z radzą w tych dniach. Abstrahując od tego, że nie wnosi to nic do fabuły przypuszczam, że większość panów w tym momencie rzuci tę książkę z krzykiem.
Druga ważna partia powieści to sama akcja. Proces wykradnięcia danych jest złożony i żmudny. Czy Ina sprawdziła się, jako tajna agentka? I tak, i nie. Pozwólcie, że tej myśli nie rozwinę, bo popsuję wam skądinąd całkiem dobry finał. Zakończenie, które aż się prosi o kontynuację i mam nadzieję, że takowa powstanie. To co mi się podobało, to jak bohaterka nabiera pewności siebie. Początkowo nieudolna, ostrożna z czasem staje się bezwzględna – tu Sabina Lavender świetnie wplotła dylemat moralny. I o ile jej postaci możemy wybaczyć pewne wpadki, bo ma znikome doświadczenie, to autorce muszę coś wytknąć. Przymknę oko na scenę, kiedy ktoś najpierw zdjął koszulkę, a za chwilę była znowu na nim. Ktoś coś w ferworze emocji przegapił, trudno. Natomiast intryguje mnie, dlaczego mocno podkreślane jest, że Ina ma pamięć fotograficzną (co było jedną z przyczyn zwerbowania jej), a w kluczowym momencie traci czas na robienie zdjęć biurka swojej „ofiary” i dlaczego owa pamięć nie jest wykorzystywana w czasie zadania. Zwrócę się teraz do wszystkich pisarzy. Jeżeli obdarzacie swoich bohaterów szczególnymi umiejętnościami znajdźcie dla nich zastosowanie. Niech oni epatują swoją wyjątkowością.
W powieści „Trauma” znajdziemy też rozbudowane sceny erotyczne. Ten element jest zawsze dyskusyjny. Znajdą się jego zwolennicy i przeciwnicy. Wiadomo, że takie sceny nie popchną fabuły do przodu, ale Sabina Lavender mądrze je umiejscowiła. Dodają tej historii ognia, bo są wspaniale namiętne. Jeżeli ktoś lubi takie dodatki powinien być usatysfakcjonowany. Natomiast muszę jeszcze dodać, że są tu też sceny homoseksualne. Może z każdym rokiem nieco mniej kontrowersyjne, aczkolwiek różnie czytelnicy do nich podchodzą.
„Trauma” okazała się intrygującą, acz topornie napisaną powieścią. W moim odczuciu należałoby dopracować postać główniej bohaterki i intrygę, a wszystko to sprytnie wymieszać, aby zadbać o płynność akcji. Pomimo wad książka czymś mnie urzekała. Wspominałam już, że zakończenie pozwala na kontynuację i mam nadzieję, że Sabina Lavender podejmie się tego zadania i naprawdę się wykaże.