Jordan Chase posiada pewien wyjątkowy dar, który pozwala mu zobaczyć przyszłość. To właśnie ta umiejętność zmusza biznesmena do wyprawy do Grecji, gdzie będzie musiał stawić czoło Lelii – pięknej i niebezpiecznej istocie, która zagraża nie tylko napotkanym na swojej drodze turystom, ale też porządkowi świata. Czy mężczyźnie uda się powstrzymać nadciągającą rzeź?
Mam co do tej książki bardzo mieszane odczucia. Nie potrafię do końca jej skreślić, ale też nie wzbudziła we mnie zachwytu czy nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Narracja została poprowadzona trzecioosobowo, jednak możemy śledzić przebieg wydarzeń z perspektywy różnych osób, a jest ich dość spora ilość. Akcja rozwija się powoli, a momentami fabuła została po prostu przegadana. Na szczęście rozdziały są krótkie, a po dobrnięciu do 3/4 książki wreszcie zaczyna się coś dziać. Treść przesiąknięta jest erotyką, która momentami wręcz ociera się o wulgarność, co niestety burzy cały zamysł stworzenia napięcia bądź wzbudzenia grozy u czytelnika. Nie brakuje również brutalności przekraczającej czasem granice dobrego smaku. W zamyśle autora wizje lub sny miały uatrakcyjnić stworzoną przez niego koncepcję, aczkolwiek moim zdaniem tylko wzmagają chaos już wcześniej wywołany przez mnogość postaci lub wątków. Momentami widać również brak spójności w przedstawieniu odbiorcom zawartości tej lektury. Bohaterowie wydają się nijacy, zupełnie bez wyrazu oraz drętwi. Rozczarowało mnie również to, iż niektóre epizody zostały jedynie lekko zarysowane, potraktowane po macoszemu. Ich rozwinięcie mogłoby znacząco wzbogacić tę pozycję. Niestety pisarz postawił na złego konia oraz rozbudował te motywy, które nie wniosły nic cennego, a nawet wręcz nużyły. Zakończenie nie powaliło mnie na kolana, śmiem nawet twierdzić że niezbyt pasuje do całokształtu. Jednakże taki był widocznie koncept twórcy i nie będę z tego powodu rozdzierać szat 😉
Aczkolwiek w tym gąszczu negatywów znalazłam także kilka aspektów, które muszę docenić. Po pierwsze sposób przedstawienia Grecji jako kraju kontrastów, gdzie to, co nowe i świeże zderza się z tym, co odległe czy wręcz starożytne. Jack Ketchum znakomicie też oddał realia panujące w tym kraju na początku lat 80', a także rewelacyjnie przedstawił niesamowite piękno greckich krajobrazów bądź zabytków. Wplecenie w treść mitologii było rewelacyjnym posunięciem i gdyby głównie na tym oparła się fabuła, książka z pewnością okazałaby się o wiele lepsza. Fragmenty z udziałem istot przypominających zombie również rokowały świetnie, ale z przykrością muszę stwierdzić, iż przepadły w natłoku mało znaczących dla całości wątków.
To lektura, która miała potencjał, ale gdzieś po drodze cały pomysł się autorowi rozjechał. Gdyby twórca skupił się na wzbudzeniu poczucia grozy, budowaniu napięcia śmiało można by tę koncepcję uratować. Niestety zbyt wiele grzybów barszcz, a jak wiadomo – co za dużo, to niezdrowo. Jest to jak najbardziej moja subiektywna ocena i wierzę, że znajdą się czytelnicy którym przypadnie do gustu ta historia oraz styl autora. Ja niestety czuję się nią w sporej mierze rozczarowana.
Książka z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl