„Społeczeństwo: zbiór jednostek należących do tej samej wspólnoty”
„Śpiące królewny. Tajemnicze przypadki ze świata neurologii” to książka poświęcona najróżniejszym przypadkom neurologicznym ze świata. Autorka zabiera nas do Szwecji, gdzie dzieci zapadają w śpiączkę, a ich stanu nie da się wytłumaczyć medycyną. Wybieramy się do Le Roy w Stanach Zjednoczonych, gdzie dziewczyny z pewnego liceum zarażają się drgawkami. Odwiedzamy też Kubę, gdzie dyplomaci zapadają na tajemniczą chorobę.
Pierwszym co rzuca się w oczy, jest przepiękna okładka tej książki. Nie mogłam się powstrzymać od gładzenia tej okładki! Jest wprost cudowna. Na szczęście wnętrze okazało się równie przyciągające co okładka.
Autorka przeprowadza nas krok po kroku po świecie tajemniczych chorób neurologicznych. Opowiada o spotkaniach z osobami, które cierpią na choroby, których nie da się wytłumaczyć. A przynajmniej tak się wydaje im oraz ich rodzinom. Bo jak wyjaśnić, dlaczego zdrowa kobieta z wypadniętym dyskiem nagle przestała chodzić, chociaż nie doznała żadnego urazu? Albo jak wytłumaczyć wieloletni sen dzieci, z którego nie można ich wybudzić, a który nie jest śpiączką w medycznym sensie?
Suzanne O’Sullivan bardzo dokładnie i z wielką precyzją opowiada o każdym z przypadku. W jednym rozdziale poznajemy daną przypadłość. Chociaż każdy z nich jest inny, to łączy je jedno. Nie łatwo wytłumaczyć, co się dzieje z daną osobą czy osobami. Wszystkie parametry życiowe są w normie, nie ma żadnych fizycznych dolegliwości, które mogłyby wytłumaczyć stan tych ludzi.
Autorka pokazuje nam w tej książce, jak ważna jest ludzka psychika. I jak ważne jest, aby człowieka traktować całościowo. Jako osobę złożoną z ciała i ducha. Ponieważ oddzielanie jednego od drugiego zamyka wiele furtek. Skupiając się tylko na ciele, lekarze rozkładali ręce. Skupiając się tylko na psychice, lekceważyli niektóre z doświadczeń. Niesamowicie ciekawe okazały się przypadki, w których duchowość czy religijność odegrała niesamowitą rolę. Chociażby przypadki w społeczności Miskito. Gdzie choroby psychosomatyczne były traktowane jako opętania. I leczyli je szamani. I co najciekawsze – leczyli z dobrym skutkiem.
O’Sullivan w swojej książce skupia się na tym, jak medycyna przyzwyczaja nas do łatek. Jak uwielbiamy być przypisani do konkretnej choroby. Jak takie leczenie wpędza nas w błędne koło. Jak wielką krzywdę możemy zrobić sami sobie. I jak nasze społeczeństwo uwielbia kategoryzowanie danych chorobowych przypadków.
Czytając tę książkę, niekiedy łapałam się za głowę. Nie do pomyślenia dla mnie było to, że osoby, które cierpią na choroby psychosomatyczne, można obrażać na tyle różnych sposobów. I jak bardzo można lekceważyć te przypadki. Bo jak wytłumaczyć to, że lekarze twierdzili, że dany mężczyzna na pewno nie cierpi na choroby psychosomatyczne, bo ona na pewno nie symuluje! Byłam przerażona, gdy czytałam o piekle, które zgotowali mieszkańcy La Casony w Kolumbii nastoletnim dziewczynom, które mdlały z powodu takich chorób.
Autorka trafnie zauważa, że większość tych przypadków to kobiety w różnym wieku. Ich problemy były marginalizowane od dawna. A to, że kobiety częściej zapadają na choroby psychiczne, sprawiło, że środowisko medyczne (w większości męskie) od dawna marginalizuje takie choroby. Było mi przykro, gdy czytałam, jak różniło się podejście do leczenia dziewczyn z Kolumbii od tego, które zaoferowano dyplomatom ze Stanów Zjednoczonych, którzy w większości byli mężczyznami.
Autorka w swojej książce pokazuje nam, że nie łatwo jest postawić diagnozę. Że nie zawsze da się postawić jedną diagnozę. Że do człowieka trzeba podejść holistycznie. Kultura, społeczeństwo, pochodzenie, predyspozycje i doświadczenia — to wszystko składa się na człowieka. I odrywanie go od którejś z tej kategorii sprawia, że nie widzimy całości. Książka zawiera w sobie dużą ilość faktów. Trzeba ją dawkować, aby dobrze przyswoić to, o czym czytamy. Ale naprawdę warto po nią sięgnąć.