Prawie rok temu wpadłam w istny szał zakupów i za pośrednictwem grup na facebooku, zaczęłam zdobywać płyty CD, których znalezienie na sklepowych regałach graniczy dziś z cudem. Następnie nabyłam kilka gier planszowych, a na początku grudnia pozwoliłam sobie na zakup paru tanich książek i choć są one z drugiej ręki, to ich stan jest imponujący. Ale przejdźmy do meritum.
To właśnie dzięki takiej transakcji w moje ręce wpadła książka „Oblicze Carrie White” Karoliny Mielczarek, a ponieważ na dniach obchodzić będę dziesięciolecie blogowej działalności, w mojej głowie zrodził się pomysł założenia bloga, na którym będę mogła podzielić się z Wami swoją opinią na temat tego, co akurat trafiło na moją półkę.
Karrie to młoda kobieta, która w czasie urlopu odwiedza wioskę zwaną przez jej mieszkańców Czarnym Zaciszem, w której spędziła swoje dzieciństwo Niewiele wiemy o głównej bohaterce i jej przeszłości. Zdaje się, że ona sama niewiele pamięta z minionych lat, zupełnie tak, jakby dopadła ją amnezja. W Czarnym Zaciszu panuje aura tajemniczości, jego mieszkańców paraliżuje strach przed wychodzeniem z domu po zmroku. Pojawienie się dziewczyny potęguje atmosferę grozy. Bohaterka próbuje dowiedzieć się czegoś o niezwykłym klimacie miejsca, jednak bez powodzenia. Zarówno ciotka, u której się zatrzymała, jak i jej córka milczą i zbywają Karrie, gdy ta tylko porusza ten temat.
Pewnego razu dociera pod opuszczony budynek sierocińca, którego część została strawiona przez pożar, który wybuchł tam przed laty. W jej głowie pojawiają się nikłe wspomnienia, jednak nie potrafi stwierdzić, czy nie są one jedynie wybrykiem jej wyobraźni i efektem strachu. To samo tyczy się tajemniczego mężczyzny, którego kobieta spotyka niemalże na każdym kroku. Może po wiosce rzeczywiście panoszy się mroczny potwór? Wiele pytań nie daje jej spokoju. Nie ma pojęcia, co skrywa Czarne Zacisze, kim lub czym jest „Cień” i co wspólnego ma z tragedią sprzed lat. Za wszelką cenę stara się rozwikłać tę zagadkę.
Przeczytałam tę książkę jednym tchem. Nie jest to kolejna powieść o wampirach, zombie czy innych standardowych stworzeniach. Prosty język, spójna fabuła, dość żwawa akcja. Czuję jednak pewien niedosyt. Oczywiście książka trzymała w napięciu, autorka sukcesywnie dozowała w czytelniku poczucie strachu, jednak po horrorze spodziewałam się czegoś więcej. Zdziwiło mnie też wprowadzenie imion zagranicznych obok polskich, co nie było chyba do końca przemyślanym zabiegiem. Mimo to książka zasługuje na uwagę. Czytając ją, poczułam się częścią zagadkowego świata Karrie White.