"- Nie wiem. Nie chcę teraz o tym myśleć, czas pokaże. Bo to właśnie czas jest reżyserem naszego życia. A przeznaczenie jego scenarzystą. My odtwarzamy tylko napisane przez niego wcześniej role."
"Dotyk lodowatej fali przebiegł dreszczem moje ciało. To był moment szczęścia zrodzonego z absolutu. Stałam samotnie na granicy nieba i ziemi. Za mną cały świat. Przede mną nieskończoność."
Tę książkę czytałam dokładnie 5 lat temu w booktour, ale nie pamiętam u kogo, wybaczcie. Wtedy dałam tej historii 4/10. Czy coś się zmieniło w moich odczuciach po takim czasie? I tak i nie.
Autorka porusza w "Do jutra w Amsterdamie" bardzo ważne tematy, m.in. rasizm, życie na obczyźnie, trudne relacje rodzinne, przyjaźń. A między tym wszystkim wplecione okolice Amsterdamu i piękna willa w Sosnowym Lesie. W tej willi zamieszkuje cudowna starsza pani, Annemarie de Bruin. Dlaczego akurat o niej wspominam? Bo ta kobieta jest niesamowita! Stała się bratnią duszą naszej głównej bohaterki Agnieszki, ale i moją. Pokochałam tą staruszkę całym sercem ❤️ Zaraża optymizmem, dobrym humorem, miłością do życia i zmarłego męża. To kobieta z pasją i przystojnym wnukiem, który trochę namiesza, a może pokaże jak powinna wyglądać miłość? Bo to Agnieszka stanie między trudnym wyborem uczuciowym - Jeroen czy Stijn? Uczucie budowane na przyjaźni czy motyle w brzuchu przy kimś kto ma ze sobą bagaż doświadczeń i zobowiązania?
I właśnie z tymi uczuciami nadal mam problem, bo tak jak uprzednio, chemii między Agą a mężczyznami nie odczuwałam. Byli, ale szybko o nich zapominałam gdy pojawiały się inne wątki.
Skoro wspomniałam wcześniej o problemie rasizmu, to muszę nawiązać do Prospera, Senegalczyka, przyjaciela Julii, siostry Agnieszki, a i jej samej. Pomocny, uczynny, pracowity, a spotykają go takie przykrości ze strony innych ludzi, że mi go zwyczajnie szkoda. Nie rozumiem jak komuś może przeszkadzać to, że ktoś jest innego koloru skóry. Przecież to nie wygląd świadczy o tym jakim jest się człowiekiem, a jego charakter. Niestety, uprzedzenia są wszędzie, czasem z byle powodu.
Autorka wplotła jeszcze wątek kryminalny. Nie był on mocno rozbudowany, ale za to owiany sporą tajemnicą, choć przyznam, że wolałabym go więcej. Może w drugiej części?
Aaaa, zapomniała bym o Bożenie i braciach - Jerzyku i Romku. Co to za trójka! Prości ludzie, pracowici, szczerzy i sceny z nimi to ciągły śmiech.
Wcześniej nie chciałam poznać kontynuacji. Kiedyś czytałam, a raczej męczyłam tę książkę kilka dni. Obecnie wciągnęłam ją na 2 podejścia. Czy teraz mam ochotę poznać dalsze losy bohaterów? TAK! Liczę na emocje, bo po zakończeniu w pewnym miejscu pracy, w końcu coś ruszyło z kopytem. I zapowiada się powrót osób z przeszłości, które mogą zaburzyć spokój uczuciowy Agnieszki.
Podsumowując. Przygoda w Holandii okazała się podróżą z humorem, chwilą grozy i strachu o bliskich, poznaniem nowych przyjaciół i uczuciowym wichrem. Barwna opowieść, która ukazuje jasne i ciemne strony życia na emigracji, a ryzyko jest wpisane w codzienność.
Czy wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie? Co czeka naszych bohaterów? Zapraszam do poznania "Do jutra w Amsterdamie".