Kristin Kimball, to kobieta po trzydziestce, mieszkająca w Nowym Jorku. Jest mądra, wykształcona, ładna i lubi bywać w towarzystwie. Z definicji można ją określić, jako kobietę sukcesu, prowadzącą typowo miejskie życie. Z zawodu jest dziennikarką, podróżuje po świecie. Prywatnie to singielka, posiadająca psa i mająca za sąsiadkę siostrę, która mieszka tylko dwie przecznice dalej od niej. W głębi serca Kristin marzy jednak o tym, aby założyć tradycyjną rodzinę. Ze względu na pracę i styl życia, odrzuca to pragnienie na dalszy plan.
Pewnego dnia dostaje zlecenie, aby przeprowadzić wywiad o gospodarstwach rolnych z farmerem Markiem. Pierwsze wrażenie Kristin na widok rolnika, utwierdziło ją w przekonaniu, że to dziwak. Jednak gdy oprowadził ją po farmie, zaczęła rozumieć jego wizję samowystarczalnego gospodarstwa, jakie chciał stworzyć. Na widok obfitych plonów, mnóstwa jedzenia, pięknych widoków, Kristin zakochała się zarówno w ziemi jak i farmerze. Co najważniejsze, już podczas pierwszego spotkania z nim, z wegetarianki zamieniła się w rasowego mięsożercę:) I tak jej życie, z dnia na dzień, zmieniło się o 180 stopni. Porzuciła wielką metropolię i wyjechała na wieś. Po pewnym czasie, Kristin i Mark, już jako para, postanowili zaryzykować i założyć farmę o jakiej marzyli. Farmę, która zapewni żywność ekologiczną nie tylko im, ale i mieszkańcom okolicy. Nie mieli w planach uprawiania tylko warzyw i owoców. Chcieli pójść na całość i produkować m.in. wołowinę, wieprzowinę, drób, jajka, mąkę i inne ziarna. A wszystko to metodami naturalnymi. Nie używając nawozów, chemikaliów, pestycydów. Cała praca miała być wykonywana z udziałem siły ludzi i zwierząt. Żadnych traktorów, maszyn, oraz nowoczesnych technologii. Kristin z wielkomiejskiej dziewczyny, niemającej pojęcia o rolnictwie, stała się prawdziwą ranczerką. Potrafi sama zabić kurę, (mimo, że za pierwszym razem nie za bardzo jej to wyszło i zwierzę cierpiało katusze), wydoić krowę i zrobić masło. Zaszła w niej nie tylko wielka przemiana wewnętrzna, ale i zewnętrzna. Jej ciało pod wpływem wysiłku bardzo się zmieniło. Jej dłonie oddawały tło jej pracy, barki były coraz szersze, a skóra coraz bardziej szorstka i twarda. Jednak mimo tego, wysiłek fizyczny sprawiał jej ogromną frajdę.
Wraz z Markiem, stanowili idealną parę, a później małżeństwo. Ich różnice charakteru były duże, musieli się dotrzeć. Mark był ekscentrykiem. Uparcie wierzył, że los zawsze stoi po jego stronie i prędzej czy później, zawsze dostaje to czego chce. Ta teoria nie raz dała się Kristin we znaki. Oprócz tego był ekologiem i hipisem. Jego wygląd także był ekscentryczny, gdy bywał w mieście, wyróżniał się z tłumu. Świetnie gotował i ta umiejętność przyczyniła się do zdobycia serca Kristin. Największą radość dawało im to, że budzą się przy swoim boku, razem pracują i dzielą ze sobą zarówno radości jak i trudy życia na roli. Nie lubili rozłąki.
Dzięki ciężkiej pracy, wierze i determinacji, Mark i Kristin spełniają swoje marzenie o farmie, które mogłoby się wydawać tak nierealne. Mimo, że na początku nie było łatwo i nic nie układało się po ich myśli, zrealizowali swój cel. Także znajomi, rodzina i sąsiedzi uważający ich za wariatów, porywających się z motyką na słońce, docenili to co udało im się stworzyć. Byli pod wrażeniem.
"Brudna robota" to książka zupełnie inna od tych, które znamy. Nie przypomina ucieczek nad rozlewisko i prowadzenia spokojnego, sielskiego życia w małym domku przy łące. Jest to książka, w której ukazaną mamy ciężką pracę na ziemi. Wyciskanie łez, potu i krwi. Możemy przypatrzeć się, jak powstaje gospodarstwo ekologiczne od podstaw. Dowiedzieć się dużo o uprawie ziemi i chowie zwierząt. Autorka pisze o rodzajach i gatunkach m.in. krów, świń, oraz roślin uprawnych. Wegetarianie nie będą zadowoleni z faktu, że w książce zawartych jest dużo opisów oporządzania mięsa, zaczynając od jego zdobycia, czyli uboju. Kristin starannie i spokojnie opowiada nam, jak należy zabić kurę, aby zrobić to szybko i bezboleśnie dla zwierzęcia. Nie straszna jej babranina w gnoju i smrodzie.
Kobieta wraz z mężem prowadzi farmę, która ma możliwość wykarmienia setek ludzi. A wszystko to zdrowe i ekologiczne. To naprawdę niesamowite osiągnięcie. Ludzie wykupują roczny abonament na żywność, za który dostają sterty świeżego i wysoko gatunkowego jedzenia.
"Brudna robota" to dziennik z życia na farmie. Książka pełna refleksji. Ukazuje nam, jak dwoje ludzi od podstaw osiąga swój cel. Są szczęśliwi, a wszystko to dzięki ciężkiej pracy i wierze. Książka o jedzeniu, a konkretnie o jego dużej ilości. Niejednokrotnie przy przewracaniu stron, cieknie ślinka. Powieść o wielkiej miłości do ziemi i oddaniu się jej. Kristin i Mark żyją rytmem ich farmy. Rytmem zwierząt (dojenie zawsze o tej samej porze) i upraw. O satysfakcji i radości na widok owoców swojej pracy. O miłości i oparciu do drugiego człowieka, a także o przyjaźni. O tym, że czasami warto iść pod prąd. Nie jest to słodka historia, na jaką wskazuje tytuł. Jest to prawdziwe życie, ciężkie ale wdzięczne. W dodatku autorka ma zabawne poczucie humoru. Jednym słowem w książce znajdziecie wszystko. Nie jest ona jednak dla wszystkich, bardziej przypomina reportaż. Czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, a nadmiar informacji nas nie obciąża. Barwne opisy dodają książce smaku. Gorąco polecam.