Labirynt wąskich i krętych uliczek paryskiej dzielnicy Cité, oświetlanych ulicznymi latarniami, których blask odbija się w płynących po chodniku ściekach… To tu krążą bohaterowie „Tajemnic Paryża” Eugené’a Sue, tu też Autor powieści na ponad sześciuset stronach wprowadza czytelnika w świat spisków i zdrad, morderstw i oszustw, chciwości i pogardy, miłości i nienawiści, a wreszcie – dobra i zła, tej nieodzownej, nierozdzielnej pary, która każdej opowiadanej historii dodaje pikanterii.
„Tajemnice Paryża”, jako powieść pisana w odcinkach, rządzi się swoimi prawami – rozdziały są krótkie, a jednocześnie niemal każdy z nich kończy się niemałym cliffhangerem. Jeśli dacie się ponieść opowiadanej historii, jeśli przymrużycie oko na pensjonarską cnotliwość i przesadne okrzyki wydawane przez niewinne panny i honorowych mężów, jeśli czytając natchnione dialogi złotoustych bohaterów, potraficie powstrzymać śmiech, czeka Was niesamowita opowieść o ludziach, pełna niezwykłych zwrotów akcji, realistycznie osadzona wśród sąsiadujących ze sobą biedy i bogactwa.
Głównym bohaterem jest niejaki Rudolf, który – to nie jest spoiler – okazuje się być dobrodusznym księciem. W przebraniu biedaka krąży po uliczkach zakazanej dzielnicy i jeśli napotka jakąś niesprawiedliwość, bezinteresownie ją zwalcza, sypiąc złotem i dobrym słowem. Po przeciwnej strony barykady stoi przestępczy, przejmująco opisany paryski światek: to ludzie zdesperowani, liczący każdy solid, brutalni w działaniu i w myślach, a przede wszystkim pozbawieni złudzeń, że kiedykolwiek wyrwą się ze świata nierządu i bezprawia.
Eugené Sue stworzył prawdziwą galerię różnorakich postaci, z których wśród zbrodniarzy i ludzi prawych warto wspomnieć podłego Ferranda, notariusza – oszusta, nieszczęsną markizę d’Harville, czarnoskórego lekarza, kapitalne trio: Puchaczkę, Bakałarza i niesfornego Kulasa, więźniarkę Wilczycę czy przezabawnych właścicieli kamienicy przy ulicy Temple i dręczącego pana tego domu malarza Cabriona. Wszystkich ich, i wielu, wielu jeszcze innych, Autor połączył skomplikowanymi wątkami, związał bogatą nicią wzajemnych pretensji i oczekiwań, a następnie dodał do tego szczyptę tajemnicy. Jego bohaterowie to ludzie z krwi i kości, przejmujący i prawdziwi. Potrafiący zajrzeć w głębię swych serc, by znaleźć w nich okruchy dobroci i honoru. Sue prowadzi akcję w kilku miejscach jednocześnie – to przenosimy się z pałacowych komnat do ciemnych i maleńkich poddaszy paryskich kamieniczek, wędrujemy na podmiejski folwark czy na więzienny plac, to na jedną z wysp, gdzie mieszka rodzina godna ostrza gilotyny. Bohaterowie Sue aż kipią przestępczą pomysłowością, a ilość skomplikowanie zawieranych przymierzy w niecnych celach, spisków i podstępnych knowań jest godna podziwu. Damy mdleją nieustannie, panowie dziwią się, a wszyscy zaskoczeni rozwojem akcji pytają: „Czy to podobne?” i „Czy być to może?”. Pełno tu miłosnych okrzyków, jęków przerażenia, szalonej namiętności („O! Życie oddam za taką miłość” – krzyczy jeden z bohaterów na widok fragmentu nóżki pewnej Kreolki) i nieustannego wyznawania sobie głęboko skrywanych uczuć. Krew i łzy leją się strumieniami, jest zbrodnia i kara, są namiętności i zdrady – jest zatem wszystko, co powieść pisana pod koniec XIX wieku powinna była posiadać.
Im bardziej wsiąkamy w dzieje bohaterów, tym bardziej chcemy dowiedzieć się, czy wyrządzone przez część z nich zło zostanie pomszczone. Czy zbrodniarze poniosą zasłużoną karę? Czy ojciec odszuka wreszcie zaginioną córkę? Czy przeklęta małżonka, kobieta pozbawiona serca (lecz nie gustu), dopełni swej zemsty? Czy Guarezie dadzą wreszcie spokój i pozwolą jej wreszcie wieść pobożny żywot? Czy malarz Cabrion przestanie sobie stroić żarty z pana Pipeleta i wreszcie: kiedy szlag jasny trafi wstrętne babsko, jakim od pierwszej strony książki była Puchaczka.
Powieść wciągnęła mnie bez reszty. Bawiłem się przy niej przednio i dlatego polecam ją z całą odpowiedzialnością.
Egzemplarz pochodzi z portalu Sztukater.pl.