Dzikusy. Tom 1. Francuskie wesele recenzja

O wyborach w cieniu wesela.

Autor: @Pani_Ka ·3 minuty
2018-12-26
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Czasami życie rzuca nas w miejsce, które nie jest naszym światem, które ubiera nas w niedopasowane ubrania i nakazuje żyć według norm, które momentami wydają się być skrojone na miarę naszych marzeń, a czasami zupełnie nie przystają do naszych preferencji, nawyków i norm wyniesionych z domu rodzinnego, kultury czy religii. Taki często jest świat imigrantów, szukających nowych szans w miejscach odległych od tradycji, którą ze sobą dźwigają. Bywa, że jest to świat arabskich mieszkańców Francji. I na pewno jest to świat rodzin, którym przyjdzie urządzić "Francuskie wesele". Oto tytuł pierwszej część sagi "Dzikusy", którą Sabri Louatah, sam będący z pochodzenia Algierczykiem, szturmem podbił rynek francuski.

Rodzina to mrowisko, szczególnie ta wielopokoleniowa, wielodzietna, wieloraka charakterologicznie i wiekowo. Pełno tutaj południowego temperamentu, typowego dla kobiet islamu lamentu, upominania o szacunek dla rodziny, urażonej dumy. Tę książkę, mimo pozornej, pozbawionej efektownych zmian akcji powolności, mimo zaledwie jednego dnia rozpisanego na miejsca i godziny, czyta się krzykiem. Na ów hałas składa się połączenie dwóch niezwykle emocjonalnych wydarzeń: wesela i wyborów prezydenckich.

Dzięki autorowi, od samego początku wpadamy w kompletny chaos. Zamierzony oczywiście. Przygotowania do wesela i sama radosna uroczystość powodują, że w jednym miejscu zbierają się osoby, które chyba nigdy nie powinny przebywać ze sobą dłużej niż kilka minut. Bracia tyleż się kochają co nienawidzą, matki i ich siostry dzieli i łączy tyle samo racji i poglądów. Niepokoje prowadzą w telefoniczne rozmowy, chaotyczne poszukiwania, momenty pełne głośnych wybuchów zarówno radości, jak i niedowierzania. Na domiar złego, rodzina panny młodej jest niby taka sama, ale jednak inna.

Nie wystarczy być francuskim imigrantem, trzeba jeszcze nieść ze sobą taka samą przeszłość. Tutaj natomiast zauważamy, że w trakcie zadamawiania się na nowych ziemiach, kolejne pokolenia zdążyły bardziej i mniej się zasymilować. Dopiero teraz ma znaczenie nieco inny, oddalony o kilometr kraj, ba, nawet kraina pochodzenia, to teraz porównuje się różne akcenty, wynosi swój styl mówienia czy ubierania się ponad to, co kiedyś wspólnie określano typowym dla świata arabskiego czy muzułmańskiego. Także najmłodsi, choć w większości już dorośli członkowie rodziny, dolewają oliwy do ognia swoim poparciem dla tego co nowoczesne, francuskie, dalekie od korzeni.

We "Francuskim weselu" wszystko co rodzinne prowadzi ku ukrywanym tajemnicom, grzeszkom z przeszłości, wzajemnym oskarżeniom i pozbawionym szacunku komentarzom. Można śmiać się ale też i gorzko zapłakać nad permanentną walką nowego ze starym, naszego z ich, dobrych wróżb i pochlebstw dla tego czego Allah broni i plugastwem tego, co pozbawione wiary ojczystych ziem. Na jaw wychodzą mniej i bardziej koszmarne brudy: ktoś okazuje się być homoseksualista, ktoś transwestytą, ktoś nie szanuje kuzynki, ktoś upokarza starszego człowieka namalowanymi na ciele rasistowskimi znakami. Sodoma i Gomora w pięknym francuskim anturażu.

Tymczasem w Paryżu zetrzeć mają się dwaj kandydaci do urzędu prezydenta państwa. Jeden świetnie znany także nam z nazwiska, prasy i wydarzeń ogólnoświatowych, drugi zaś świetnie znany z tego, że jako pierwszy ma szansę stać się prezydentem pochodzenia arabskiego. Ileż to budzi emocji! Także, a może przede wszystkim, wśród uczestników wesela oraz ich nieobecnych przyjaciół, znajomych i krewnych.

Dlaczego jeden z kuzynów nie dotarł na wesele? Dlaczego temat wyborów aż tak często i w tak gorączkowym wydaniu pojawia się jako przerywnik opowieści o weselu? Na te pytania cóż... NIE znajdziemy opowieści. Obietnicą takowej staną się ostatnie strony, na których wydarzy się coś o wadze przekraczające wszystkie wcześniej opisane wydarzenia. I właśnie tutaj, znakomity acz wywołujący na usta nieparlamentarne słowa autor, urwie opowiadanie prawie w środku zdania, zawiesi nas w powietrzu, puści oczko i zamknie drzwi.

Fenomenalne i wyprowadzające z nerwów, burzące czytelniczy spokój i wykrzywiające uśmiech zakończenie. Ale czy ktoś odważy się dotrzeć do tak kulminacyjnego momentu i nie sięgnąć po tom drugi? Ja nie! Jestem zachwycona tym zaproszeniem do kontynuacji. A wieść gminna niesie, że to co przeczytałam, co sprawiło mi wielką przyjemność, co ubawiło mnie sarkazmem (podobieństwo do nazwiska kandydata przypadkowe), to tylko przystawka. Danie główne zaserwuje nam ponoć dopiero tom drugi. O czym nie omieszkam się przekonać już za kilka dni.

Ps. To kolejna z pozycji pół przeczytanych - pół wysłuchanych. Polecam z całego serca audiobooka czytanego przez Pana Marcina Popczyńskiego. Interpretacja jest zaiste, Madame et Monsieur, porywająca!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2018-12-19
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dzikusy. Tom 1. Francuskie wesele
3 wydania
Dzikusy. Tom 1. Francuskie wesele
Sabri Louatah
6.1/10
Cykl: Dzikusy, tom 1
Seria: Poza seriami

Poznaj powieść, na punkcie której oszalała cała Francja. Ironiczna i nieprzewidywalna mieszanka thrillera politycznego i rodzinnej sagi, która wciąga jak najlepszy serial. Po raz pierwszy w historii p...

Komentarze
Dzikusy. Tom 1. Francuskie wesele
3 wydania
Dzikusy. Tom 1. Francuskie wesele
Sabri Louatah
6.1/10
Cykl: Dzikusy, tom 1
Seria: Poza seriami
Poznaj powieść, na punkcie której oszalała cała Francja. Ironiczna i nieprzewidywalna mieszanka thrillera politycznego i rodzinnej sagi, która wciąga jak najlepszy serial. Po raz pierwszy w historii p...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Pani_Ka

Nazwij to snem
Amerykańska jawa.

To nie był czas na wielkie dzieło imigranckie. Był 1934 rok, pełen rozgardiaszu, karier i upadków, kryzysu i tego co po nim, amerykańskich przeciwstawności. Aż przyszedł...

Recenzja książki Nazwij to snem
Powrotny z Wrocławia
Fragmenty

Nieszczęścia chodzą parami a jeśli ich powodem będą pokłady kłamstwa, starych grzechów i chciwości, przetną nam drogę całe ich stada. Śmierć zagląda Annie w oczy z każd...

Recenzja książki Powrotny z Wrocławia

Nowe recenzje

Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Dzieci jednej pajęczycy
Pajęcza sieć
@patrycja.lu...:

"Dzieci jednej pajęczycy" przenoszą nas do świata Aglomeracji, gdzie cywilizacja próbuje utrzymać się na powierzchni za...

Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl