"Un homme sans demons est pas un homme du tout. Człowiek bez demonów przeszłości nie jest prawdziwym człowiekiem." (str.410)
Tyle wiemy o gwiazdach, gwiazdeczkach, celebrytach i uśmiechniętych twarzach z ekranów lub kolorowych okładek, ile nam pokazano. Ile zdradzono z ich bardziej czy mniej wymyślonego życia, ile pokazano w krzywym zwierciadle medialnego blichtru i przekłamania. Ile dla nas stworzono dla uciechy, rozrywki, sensacji, przykrywając jednocześnie prawdę, która niekoniecznie jest tak łatwa, miła czy efektowna jak jej plastikowa wersja. Panie i Panowie - Chris McGeorge na zaszczyt przedstawić gwiazdę telewizji, wyjętego ze śniadaniowych rozmów prezentera programów o wybaczaniu, laniu łez i rzucaniu obelg - jedynego w swoim rodzaju Morgana Shepparda! Prosimy o aplauz!
"Sheppard był detektywem, który niczego nie potrafił. Ale ponieważ przede wszystkim był osobowością - telewizyjną, internetową - jego brak talentu nie miał tak naprawdę znaczenia. Miał rację nawet wtedy, gdy się mylił. "(str.337)
Początek książki to powielana wielokrotnie w kinie i literaturze scena z hotelowego pokoju. Sześć osób, budzących się jedna po drugiej, łączy dezorientacja. Poza tym, jak się wydaje, nie łączy ich nic. Niektórzy są dla siebie rozpoznawalni, inni stanowią kompletną zagadkę. My zaś siedzimy w głowie głównego bohatera i razem z nim zdobywany kolejne informacje, po czym przypisujemy twarzom fakty. Uroczą grupę autor namalował następująco: starsza aktorka - niezbyt pogodzona z faktem odchodzenia w niebyt zawodowy jak i umysłowy; kelnerka o bystrym umyśle i sympatycznym usposobieniu 'dziewczyny z sąsiedztwa'; introwertyczna nastolatka - skurczona w świecie mieszczącym się między ciasnym kątem pod stołem a słuchawkami pozwalającymi oddalić się w tylko swoją przestrzeń; boy hotelowy - sprząta w tym hotelu zatem wie, zna, pokaże gdzie i co, sam będąc mocno przerażonym; prawnik - chodząca buta i pewność siebie niszcząca każdy promyk nadziei na współpracę i zrozumienie.
Ach, jest też oczywiście Morgan Sheppard - nasza gwiazda. Nie tylko gwiazda opowieści, autorski wybraniec ale i osoba, przed którą objawiający się na ekranie człowiek w 'końskiej głowie' postawi zadanie. To on ma zbawić współtowarzyszy, to on, znany od lat jako 'dziecięcy detektyw' ma wykazać się swoimi umiejętnościami by wskazać zabójcę. No właśnie, jest i zabójstwo. Bo to nie wszyscy lokatorzy pokoju. W łazience, w wannie, spoczywa ciało zamordowanego mężczyzny. Ciało, na które każdy zareaguje rozpoznaniem lub choćby skojarzeniem. Każdy innym, inaczej powiązanym, niemniej wątpliwości nie będzie. Zatem kto zabił tego gorzej czy lepiej znanego 'hotelowego gościa? Wiesz? Jeśli nie wiesz, to idąc za tytułem książki "Zgadnij kto". Oto i zadanie, którego rozwiązanie może ocalić bohaterów przed śmiercią w wybuchu. Zatem do dzieła. Tyle, że Morgan to detektyw z telewizji, 'końska twarz' nie będzie się kwapiła z odpowiedziami a tymczasowi mieszkańcy będą zmieniali oskarżenia z minuty na minutę.
"Żyjemy w takich czasach, że można zrobić dowolne szaleństwo i nazwać je reality show. Więc dlaczego nie coś takiego? Ale to się działo naprawdę. Wyczuwał to." (str.28)
Akcja, prowadzona dwutorowo, będzie nam powoli dostarczała dodatkowych wskazówek na temat przeszłości Morgana. Wyjawiając jego młodzieńcze, pozornie nieistotne winy i przewinienia, będą nas owe wskazówki prowadziły ku rozwiązaniu. Tymczasem rozmowy i wydarzenia hotelowe skupią uwagę na prawdzie o ludzkich zachowaniach w sytuacjach ekstremalnych. Wtedy, gdy czujemy nieustanny stres, gdy jesteśmy zdani na łaskę nieznanej osoby oraz na wątpliwe umiejętności telewizyjnej gwiazdki.
Czytając dość statyczną opowieść, czytelnik porównuje swoje odczucia do emocji, które wyzierają z uwięzionych, próbuje odgadnąć ile prawdy jest w ich deklaracjach i relacjach z poprzednich spotkań z denatem. I oczywiście próbuje odpowiedzieć na pytanie kto jest mordercą, a co chyba jeszcze ważniejsze, dlaczego leżący w wannie mężczyzna mężczyzna zginął. No i cóż, rozglądając się wokoło siebie każdy zaangażowany w tę zagadkę musi mieć w głowie pytanie niczym z klasyki polskiego rocka: "Co ja robię tu?".
"Różne reakcje na uświadomienie sobie sytuacji: wyparcie, epizod maniakalny, pogodzenie się, złość i (...) zwykłe niezadowolenie." (str.32)
Pomysł, powielany po wielokroć, należy do klasyki kryminału. Nie zaskakuje, ale też nie został zmarnowany. Opowieść prowadzona jest płynnie, dobrym językiem, zatem książki nie odkłada się w połowie, wręcz przeciwnie, z łatwością podąża się kolejnymi latami życia Morgana, od momentu, gdy jako jedenastolatek rozwiązał tajemnicę śmierci nauczyciela od matematyki, do chwili obecnego uwięzienia. Dwutorowość dodaje smaku, nie pozwala by trzy godziny pobytu w zamknięciu rozciągnęły nam się w nieskończoność.
Mam jednak wątpliwości co do spójności językowej. W chwilach, gdy wracaliśmy do dzieciństwa bohatera, odnosiłam drażniące wrażenie, że autor nie poradził sobie ze zmianą języka i stylu na tyle, by czytelnik nie poczuł się nagle wrzucony w niezbyt inteligentną książkę dla nastoletnich chłopców. Brakuje mi też dołożenia starań, by warstwa emocjonalna nie była jedynie płaskim malunkiem bez głębi. Nawet jeśli autor stara się opisać odczucia bohaterów, to czyni to w sposób mocno wskazujący na braki w warsztacie.
Nie jest to ani tytuł, dla którego należy usilnie szukać czasu w napiętym grafiku, ani też książka, przy której się niecierpliwimy, walczymy z nudą bądź chęcią odłożenia jej w ciemny kąt. Dobry temat potraktowany został przeciętnie, może się podobać, nie zabierze wiele czasu, zapewni odpoczynek od trudnych tematycznie i wybitnych stylistycznie powieści.
Dla zachęty dodam jeszcze, że prawie wszystko co napisałam tutaj o bohaterach, sytuacji rozpoczynającej opowieść, treści prognozującej taki a nie inny rozwój akcji, okaże się na końcu kłamstwem. Nie moim, to kłamstwo made in Chris McGeorge. I może dlatego warto w wolnej chwili pobawić się i Zgadnąć kto?