"Florentyna od kwiatów" Agnieszka Kuchmister
Jodełce nad głową ciążył już piąty krzyżyk, gdy w upalny sierpniowy dzień na świat przyszła Florentyna. Z racji tego, że urodziła się pośród kwiatów, otrzymała takie, a nie inne imię. Rodzina i przyjaciele nie wiedzieli wtedy, że to dziecko kryje w sobie niezwykłą moc...
"Florentyna od kwiatów" to opowieść niezwykła. Historia inna niż wszystkie, uciekająca na przysłowiowy kilometr od wszelkich schematów i utartych literackich motywów. Agnieszka Kuchmister tworząc tę powieść, sądzę, że zdecydowała się na dosyć ryzykowny krok, bowiem nie podążała wydeptaną przez innych twórców ścieżką, a nawet w jej pobliżu. Rzecz jasna, dzięki temu powstała zupełnie nowa, niebanalna, odkrywcza historia, która urzekła mnie już od pierwszych stron!
Autorka świetnie namalowała słowem obraz polskiej prowincji pierwszej połowy dwudziestego wieku. "Florentyna od kwiatów" dzieje się przecież na wsi, w magicznym Sokołowie. W powieści odnajdziemy masę nawiązań do ludowych wierzeń, tradycji i obrzędów, praktykowanych jeszcze przez naszych dziadków, a które niestety z biegiem lat zatarły się niemal całkowicie.
Historia utkana przez Agnieszkę Kuchmister jest specyficzna, niezwykle ekscentryczna, oniryczna i senna. W niej zacierają się wszelkie granice między rzeczywistością a tym, co wyobrażone, niepokojące, bo nieznane, a więc światem widziadeł, magii, uroków i zaklęć, jak i również leczniczej mocy ziół i kwiatów. Natkniemy się również na głosy dobiegające ze studni, tajemnicze postacie oraz stworzenia rodem ze słowiańskich wierzeń.
Pisząc o owej pozycji, nie można zapomnieć o wszechobecnym, nadającym kształt opowieści realizmie magicznym. Autorka posługuje się nim, stawiając każdy kolejny krok, ale robi to tak umiejętnie, z ogromnym wyczuciem równowagi, że tym samym nie zaburza wcześniej narzuconego rytmu opowieści o życiu Florentyny. Całokształt jest bardzo równomierny, ma swoje tempo - spokojne, harmonijne, jednak zdarzają się małe wahania, które dodatkowo uatrakcyjniają lekturę oraz dostarczają co raz to nowych emocji (są nawet chwile grozy i przestrachu).
"Florentyna od kwiatów" od początku przypominała mi swoją strukturą, ogólną konstrukcją powieść Olgi Tokarczuk "Prawiek i inne czasy", w której tak samo jest przedstawiony obraz sielskiej wioski, której spokój niespodziewanie przerywa wojna, a poza której granicami nie ma nic, wszystko jest iluzją i złudzeniem, czyli dokładnie tak, jak w pozycji autorstwa Agnieszki Kuchmister. Co więcej - sądzę, że oba te tytuły stanowią kwintesencję książki z realizmem magicznym, takiej, gdzie czytelnika osnuwa mgła, a zawarta wewnątrz historia nie pozwala oderwać się choćby na sekundę, dwie.
Tę pozycję możemy nazwać sensoryczną, ponieważ wszystko w niej zbudowane jest tak, że czujemy zapachy polnych ziół i kwiatów, a gdy zamkniemy oczy, widzimy kapliczkę ze świętym bez głowy. "Florentynę od kwiatów" odbiera się każdym zmysłem, nie sposób tego nie doświadczyć.
Podsumowując, powieść Kuchmister wywarła na mnie ogromne wrażenie zarówno pod względem merytorycznym, jak i fabularnym. Żadne słowo nie jest zbędne, żadne nie zaplątało się przypadkowo w całą tę magiczną układankę. Książka wciąga czytelnika w wir rozgrywających się wydarzeń i wypuszcza ze swych ramion do samego końca.
Polecam całym sercem.
⭐8,5/10
Za egzemplarz książki dziękuję Autorce.