Ziemskie bieguny to najbardziej wysunięte na północ i południe obszary kuli ziemskiej, miejsca gdzie panują okropne mrozy, terytoria wiecznie przykryte śniegiem. Bieguny to miejsca, którym nie poświęcam w codziennym życiu zbytniej uwagi. Te obszary nigdy mnie nie fascynowały, a moja uwaga kierowała się w stronę surowych obszarów arktycznych i antarktycznych jedynie podczas oglądania filmów dokumentalnych opisujących ubogą florę i faunę tych terenów. Mogę się założyć, że krainy wiecznie pokryte śniegiem, w życiu większości ludzi nie wywołują ciekawości ani ekscytacji. Inaczej sprawa miała się w XVIII wieku. Wtedy bieguny pozostawały jedynymi niezbadanymi obszarami ziemskimi, rozpętała się prawdziwa gorączka o to, kto jako pierwszy dotrze na skraj świata i przyniesie informacje o tym tajemniczym miejscu, zdobywając tym samym nieśmiertelność i zaszczyty.
Kari Herbert - córka jednego z największych polarników XX wielu, podróżniczka i fotograf - postanowiła przybliżyć czytelnikom sylwetki odważnych i ambitnych podróżników, którzy zdecydowali się zbadać te nieprzyjazne człowiekowi obszary oraz przedstawić ich żony. Kobiety silne i wytrwałe, które były opokami dla swych mężczyzn szukając dla nich sponsorów, wspierając ich duchowo, a kiedy zaszła taka konieczność organizując misje ratunkowe. Bohaterami książki „Żony polarników. Siedem niezwykłych historii” są Josephine i Robert E. Peary, Jane i John Franklin oraz Eleonor Anne Porden (pierwsza żony Franklina), Kathleen i Robert Falcon Scott, Emily i Ernest Schackelton, Eva Sars i Fridtjöf Nansen, Mary i Wally Herbert (rodzice autorki). Kari Herbert w bardzo przystępny sposób przedstawia każdą z postaci, opisuje jak doszło do spotkania polarników z ich przyszłymi żonami, jaki wpływ wywarły one na swych sławnych mężów. Książka nie jest zbiorem faktów i dat – czego się obawiałam – to utwór, który ukazuje ludzką, nie wyidealizowaną stronę wybitnych osobistości.
W „Żonach polarników. Siedem niezwykłych historii.” Kari Herbert, wykorzystując materiały źródłowe takie jak pamiętniki i listy oraz relacje krewnych, odkrywa przed czytelnikiem ciekawe fakty z życia ambitnych podróżników, którzy nierzadko odczuwali zawiść i zazdrość w stosunku do innych polarników, których postrzegali przede wszystkiemu jako rywali zdolnych odebrać im sławę i zaszczyty. Pisarka nie boi się obnażać grzeszków wielkich odkrywców i rys zdobiących ich charaktery, dzięki temu utwór czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Autorka ma lekkie pióro i lektura książki nie jest nużąca. Sięgając po „Żony polarników” bałam się, że pani Herbert zarzuci mnie masą faktów dotyczących odkryć związanych z biegunami, tymczasem autorka skupiła się na ludziach, ich uczuciach, ambicjach i obawach. Pisarce zależało na ukazaniu wrażeń i odczuć, które towarzyszyły zarówno podziwianym, narodowym bohaterom mającym swój udział w rozwoju nauki, jak i ich żonom, które, choć pozostawały w cieniu swych sławnych mężów, odgrywały niebagatelną rolę w ich osiągnięciach.
Pisarka sportretowała ludzi, którzy swe sukcesy zawdzięczają ciężkiej pracy i wysiłkowi. W czasach, kiedy polarnicy mogli liczyć jedynie na wytrwałość psiego zaprzęgu, sprzyjającą pogodę i własne umiejętności. Pozostając w obszarach, w których, gdyby doszło do wypadku, nie było właściwie możliwości wezwania pomocy, pozostawało pogodzenie się ze śmiercią. Jednym z najbardziej wstrząsających i wzruszających fragmentów książki są wyjątki z ostatniego listu Roberta Falcona Scotta kierowane do żony. List, który odkrywca pisał w siedemdziesięciostopniowym mrozie, chroniony jedynie płótnem namiotu, doskonale zdając sobie sprawę, że pisze właśnie swoją ostatnią wiadomość. Pozostawała jedynie nadzieja, że jakaś przyszła wyprawa odnajdzie jego zamarznięte ciało i przekaże jego pożegnanie Kathleen.
Chociaż po „Żony polarników. Siedem niezwykłych historii” sięgałam z pewną dozą obaw, to książka w bardzo przyjemny sposób mnie rozczarowała. Oczekiwałam utworu utrzymanego w tonacji naukowej, wypełnionego sporą ilością suchych danych, zamiast tego dostałam historię skupiającą się na ludziach, a nie na faktach. Książkę Kari Herbert polecam nie tylko miłośnikom literatury podróżniczej i fascynatom zainteresowanym biegunami, to książka, która powinna spodobać się czytelnikom lubiącym poruszające opowieści o prawdziwych ludziach.