Pozycje z gatunku literatura popularnonaukowej od lat goszczą w mojej domowej bibliotece. Choć nie błyszczałam na lekcjach fizyki uwielbiam książki Stephena Howkinga. Na widok krwi i otwartych ran robi mi się słobo jednak nnie przeszkadza mi to zaczytywać się w kolejnych tekstach Jürgen Thorwald. Moim konikiem zaś są książki historyczne i tutaj niezmiennie najwyższym uznaniem dażę pióro Simona Sebaga Montefiore, Richarda Pipesa czy Davida Starkey'a.
Taka literatura poszerza horyzonty, pobudza do myślenia, sprawia że śmielej patrzymy na otaczający nas świat bo dzięki takim publikacjom choć odrobinę lepiej go rozumiemy.
Jednak pisanie takich książek to niezwykle wymagająca i trudna sztuka. Nie wystarczy sama wiedza z danej dziedziny. Potrzebna jest też choć odrobina talentu literackiego aby w sposób zrozumiały i ciekawy opowiedzieć o danym zagadnieniu czytelnikowi. Ja taką umiejętność nazywam "genem gawędziarstwa". Bo literatura popularnonaukowa to nie praca doktorska którą będą czytać nieliczni (najczęściej specjaliści z danej dziedziny) ale teksty które mają dotrzeć pod strzechy i inpirować do zgłębiania konkretnego tematu laików.
Książka "Okultystyczne korzenie światowej rewolucji. Ezoteryka w służbie postępu" Michała Krajskiego niestety taką pracą nie jest. Nastawiałam się na fascynujacą opowieść o prapoczątkach komunizmu który nie jest ideologią która powstała z niczego kilkadziesiąt lat temu. Dostałam jednak niezwykle nużącą, naszpikowaną potrzebnymi i niepotrzebnymi informacjami rozprawę naukową z dziejów filozofii, która nawet dla osoby, której nie są obce takie postacie jak Platon, Luter, Hegel czy Marks jawi się jako czarna magia.
Autorowi nie można odmówić wiedzy. Widać że jest też pasjonatem jeśli chodzi o dziedzinę w której się specjalizuje jednak nie umie przekazać posiadanych wiadomości w taki sposób aby były one zrozumiałe dla kogoś kto nie jest absolwentem filozofii.
Byłam czytelnikiem cierpliwym. Brnęłam przez każdy rozdział z determinacją i nie powiem, że pewne informacje nie zostały mi w głowie. Było to jednak okupione autentycznym cierpieniem zarówno fizycznym jak i duchowym.
Ksiażka zawiera liczne zdjęcia i rysunki co na pewno jest ciekawe jednak nie zawsze ilustrują one dany rozdział i również wprawdzają u czytającego chaos. Wielokrotnie natknąłam się też na powtórzenia pewnych fraz co wprawiało mnie w konsternację i powodowało podejrzenie, że drugi raz czytam ten sam tekst.
Ostatecznie dobił mnie ostatni rozdział pt. "Ezoteryczne źródła żydokomuny" gdzie autor, odżegnując się oczywiście od chociażby podejrzeń o antysemityzm mówi: "Także polski marzec 1968 był skutkiem walki między Żydami i Chamami, którą wygrali ci drudzy. Warto jednak pamietać, że nawet wtedy, wbrew obowiązującej propagandzie, Żydom jedynie umożliwiono wyjazd, w luksusowych pociągach na Zachód, co było marzeniem milionów Polaków."
Brak mi nawet słów aby to skomentować. Zamilknę wiec i wstrzymam się od jakiejkolwiek rekomendacji tej publikacji.
"Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"