Wojna to nie czas na muzykę. Nuty nie są w stanie zagłuszyć odgłosów wybuchających bomb czy salwy z karabinu. Są jednak takie melodie, które na zawsze pozostają w głowie. Nucone cichutko niosą pociechę w trudnych chwilach. Dziewczynka i jej mały przyjaciel, żółty ptaszek, w muzyce potrafili znaleźć spokój i hart ducha, potrzebne, żeby wytrwać i doczekać ocalenia.
Fabuła
Rok 1941. Dwie Żydówki, mama (Róża) i pięcioletnia córka (Szira) muszą uciekać przed nazistowską obławą. Chronią się w pobliskiej stodole, a jej właściciele, mimo niebezpieczeństwa, starają się pomóc uciekinierkom. Miesiące spędzone w ciszy i bezruchu są wyjątkowo trudne dla małego dziecka. Żywa i muzykalna dziewczynka chce biegać i śpiewać. Matka opowiada jej bajkę o zaczarowanym ogrodzie i żółtym ptaszku, który staje się przyjacielem i powiernikiem Sziry.
Przychodzi taki moment, że uciekinierki muszą opuścić swoją kryjówkę. Alternatywą jest schronienie się w lesie. Róża obawia się, że jej córeczka nie poradzi sobie w trudnych warunkach. Staje przed wyborem: zabrać dziecko ze sobą i narazić je na tułaczkę w zimnie lub oddać w ręce dobrych ludzi. Czy serce matki pozwoli na rozłąkę?
"Kilkakrotnie przesuwa palcem wzdłuż krawędzi, wyczuwając charakterystyczne zgrubienia, w których ukryta jest jej historia – wyszyte przez matkę litery, dzieciństwo zaklęte w hafcie jak w piśmie Braille'a"[1].
Historia, którą opisała Jennifer Rosner, jest bardzo wzruszająca. Ze stron książki bucha ogromna miłość matki do dziecka i dziecka do matki. To, jak ogrzewają się w nocy, jak dzielą się ostatnią kromką chleba, jak podtrzymują się na duchu. Jedna potrzebuje drugiej niczym powietrza. Są dla siebie nawzajem powodem, dla którego warto przetrwać, dla którego warto czekać na lepsze jutro.
Niezależnie od tego, na jakim tle oglądalibyśmy tę historię, ona musi wzruszać. Jennifer Rosner zdecydowała się na II wojnę światową, bo - jak sama wspomina w posłowiu - inspirowała się podobnymi historiami [2]. Gdyby była to fantastyka, gdzie bohaterki próbują odnaleźć się w postapokaliptycznym świecie, czy thriller, gdzie muszą uchronić się przed psychopatą zabójcą, to dalej byłaby wzruszająca opowieść. Najczystsza forma miłości, jaką darzą się rodzic i dziecko, chwyta za serca i sprawia, że czytelnik w każdych okolicznościach kibicuje bohaterkom i chce nakopać każdemu, kto im zagraża.
"Żółty ptak śpiewa" opowiada również o pięknej pasji do muzyki.
Szira jest wyjątkowo utalentowana. Ciągle słyszy w głowie różne melodie, a jej palce nieświadomie wystukują rytm. Szybciej nauczyła się czytać nuty, niż litery. Nawiązania do muzyki sprawiają, że książka jest bardzo poetycka. Mimo wojennego tła ma ona w sobie spokój i miękkość. Oczywiście nie jest pozbawiona scen oddających charakter okresu historycznego, ale to w dalszym ciągu jest tylko tło. Pierwszy plan to Róża, Szira i muzyka.
Podsumowanie
Beletrystyka historyczna ma tyluż zwolenników, co przeciwników. Ja bardzo lubię sięgać po ten gatunek, a szukam w nim właśnie wzruszeń. Książka "Żółty ptak śpiewa" właśnie je mi zafundowała. Piękna historia o rodzicielskiej miłości. Nie będę dużo mówić, POLECAM.
[1]Jennifer Rosner, "Żółty ptak śpiewa", tłum. Aleksandra Wojnicka, wyd. Otwarte, Kraków 2020, s. 273.
[2]Tamże. s. 343-344.