Hans Christian Andersen był wyśmienitym baśniopisarzem. Do dziś jego utwory cieszą się ogromną popularnością. Gdy przeczytałam, że powieść Zoe Marriott nawiązuje do baśni „Dzikie łabędzie” naprawdę zainteresowałam się, jak autorka wplecie swoją opowieść w świat tej cudownej baśni. Przyznaję, że jak najbardziej jej się to udało. Osobiście jestem fanką twórczości Andersena i miałam obawy, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Jednak po raz kolejny książka z serii „Poza Czasem” mnie zadziwiła.
Aleksandra od urodzenia posiada dar komunikacji z naturą, która daje jej siłę. Razem z matką wprawia się w użytecznych sztuczkach magicznych. Z braćmi zaznaje uroków dzieciństwa. Jej życie to sielanka do czasu pojawienia się złej czarownicy i śmierci jej matki. To wtedy z Aleksandry uwalnia się jej energia, dzięki której będzie musiała pokonać Zellę i uratować królestwo od upadku.
Dziewczyna po śmierci matki zostaje wysłana do domu swojej ciotki w sąsiedniej krainie. Początkowo nie lubiłam tej postaci, jednak od razu bardzo mnie zaintrygowała. Zastanawiałam się, czemu jest tak oschła w stosunku do swojej siostrzenicy. W odpowiednim momencie autorka wszystko wyjaśniła co nadało sensu niektórym wydarzeniom z utworu.
Tak jak już napisałam zainteresowała mnie postać ciotki Aleksandry. Jednakże nie była to jedyna osoba, na którą zwróciłam szczególną uwagę. Bacznie obserwowałam Aleksandrę i jej rozwój sił magicznych oraz tajemniczego Gabriela. Najbardziej interesowałam się właśnie tym chłopakiem. Sam posiadał dar kontaktu z naturą, co nie jest spotykane u mężczyzn.
Nie mogło zabraknąć także wątku romantycznego. Od czasu pierwszego spotkania Gabriela i Aleksandry na plaży postanawiają oni spotykać się każdej nocy. Żyli dla swoich schadzek. Gabriel opiekował się dziewczyną, później, w ciężkich dla niej chwilach udzielał jej razem ze swoją matką potrzebnego wsparcia. Aleksandra odwdzięczała się mu wszystkim, czym tylko potrafiła.
Jednym z największych plusów powieści są mocno zarysowane charaktery każdego z bohaterów oraz zastosowanie przeciwieństw. Zella jest piękną kobietą, za którą mężczyźni dosłownie się uganiają. Wyznaje zasadę „po trupach do celu”. Robi wszystko, aby zdobyć władzę. Aleksandra jest przeciętną, niezbyt urodziwą dziewczyną. Stara się każdemu pomagać. Nie zależy jej na władzy, tylko na szczęściu innych. Za wszelką cenę broni królestwa.
W baśniach znajduje się bardzo często morał. Tutaj jest on także zawarty. Jednakże nie jest on stwierdzeniem, że dobro wygrywa ze złem. W każdej baśni tak się dzieje. Długo zastanawiałam się nad tym, jak on brzmi. Po przeczytaniu pozycji przeglądałam ją wiele razy. Po przemyśleniu całej akcji doszłam do wniosku, że pouczenie płynące z powieści przeczytałam w pierwszej kolejności. Na stronie z dedykacją: "Książkę tę dedykuję wszystkim brzydkim kaczątkom. Nie zazdrośćcie tym puszystym żółciutkim głuptaskom. To nie z nich wyrosną łabędzie".
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o okładce, która jest po prostu genialna. Kolory są idealne, trzy łabędzie symbolizujące synów króla umieszczono w odpowiednim miejscu. Wszystkie ozdobniki (np. lakier wybiórczy) użyto w dobrym miejscu. Objętość nie jest zbyt duża, jednak fabuła dorównuje niektórym 700-stronicowym powieścią.
Zakończenie jak zawsze w baśniach – happy end. Dobrze wykorzystany główny motyw z „Dzikich Łabędzi” oraz motyw walki ze złem, który każdemu jest dobrze znany dodatkowo obsadzony w niesamowitej krainie Farlandu i Midlandu jak najbardziej przemawia na korzyść książki. Cała magia i niesamowite krajobrazy zachwycają. Zella, która wprowadza zamęt w spokojnej akcji powieści, podróże do Kręgu Przodków. To wszystko mnie urzekło. Ja jestem jak najbardziej za i każdemu polecam tą lekturę.