Marta Kisiel jest redaktorką i autorką. Debiutowała w 2006 roku. Pierwszą powieść wydała w 2010 roku. W 2014 ukazała się kolejna książka jej autorstwa – „Nomen Omen”. Wydało ją wydawnictwo Uroboros.
Salomea Przygoda, zwana Salką, ma dość życia z rodzicami. Matka chce, by Salka uwolniła swój rozbuchany erotyzm, ojciec jest wyjęty z XIX wieku, a brat to niezłe ziółko. Udaje jej się dostać pokój we Wrocławiu i pracę, z której zrezygnowała koleżanka. Bez zastanowienia rusza do miasta, gdzie liczy na to, że będzie mogła odetchnąć. Jednak już na początku doznaje szoku – właścicielka domu jest wysoką, żwawą starszą panią o dość mrocznym spojrzeniu. Salka nie daje się jednak wystraszyć. Nawet niski sufit i śpiąca z nią papuga nie zniechęcą dziewczyny. Nerwy puszczają jej dopiero wtedy, gdy w swoim łóżku zastaje brata. Niedaś został wyrzucony z akademika i teraz zamierza mieszkać z siostrą. Na dodatek okazuje się, że właścicielka pokojów nie jest jedna, a jest ich... trzy. Takie same z wyglądu, lecz różne z charakteru. Salka poznaje w pracy interesującego mężczyznę. Nie ma jednak czasu na romanse, bo okazuje się, że Niedaś nie wrócił na noc i nikt nie wie, gdzie jest. Salka widzi go przez okno i pędem rusza w pogoń. Zszokowana dziewczyna nie może uwierzyć, że brat próbuje ją utopić. Salka nie wie, co ma o tym myśleć. Jest zagubiona, gdy dowiaduje się, że Niedaś jest w więzieniu i nie miał prawa jej napaść, chociaż Salka jest przekonana, że to właśnie brat ją zaatakował.
Trzecioosobowa narracja śledzi głównie Salkę. To młoda dziewczyna o dość nietypowej urodzie. Jest też nieco chaotyczna i żyje w cieniu brata. Wraz z czytaniem zdajemy sobie sprawę, że jest ona typową starszą siostrą, która chce chronić Niedasia, nie bacząc na to, co sama musi przy tym przeżyć.
Język w powieści jest niesamowity. Ironiczny, pełen łacińskich zwrotów, niemieckich zdań i odniesień do literatury. Pojawia się też slang... młodzieżowy? Raczej związany z grami. Wielu z nich nie rozumiałam, bo nie jestem fanką tego typu rozrywki, ale ogólnie podobało mi się to, jak książka jest napisana. Zabawa językiem w tej powieści mnie oczarowała. Autorka doskonale zna się na rzeczy. Moim zdaniem język jest najmocniejszą stroną tej powieści.
Książka to mieszanina kryminału, odrobiny fantastyki i wycieczki w przeszłość. Mieszanka ta sprawia, że ciągle pojawiają się nowe wątki. Poznajemy historię rodzinną Salki, zdajemy sobie sprawę, że istnieją na świecie rzeczy, w które trudno obecnie uwierzyć. Poza tym historia miasta i ludzi, którzy w nim mieszkali jest naprawdę fascynująca.
Na początku książka wydawała mi się lekka i przyjemna, mimo tego jakie życie wiodła Salka. Potem się skomplikowało i zrobiło się ciężej, ale nie gorzej. Często denerwował mnie Niedaś i jakoś nie rozumiałam fascynacji innych czytelników Roy Keanem, ale ogólnie książka moim zdaniem warta jest uwagi.
Polecam szczególnie tym, którzy nie znają jeszcze autorki. Ma świetny styl, posługuje się genialnym językiem i wykorzystuje (przynajmniej w tej pozycji) swoje doświadczenia związane z polonistyką. Może wam się spodobać subtelne nawiązanie do mitologii, wątek fantastyczny, a przede wszystkim historia z Wrocławia za czasów niemieckiego Breslau.