Odkąd Celestine zdecydowała się opuścić dom, musi ukrywać się przed ludźmi sędziego Crevana, który pragnie ją uciszyć i ponownie ukarać. Tymczasem w kraju rośnie bunt. Naznaczeni chcą dojść do głosu, a nowa partia coraz odważniej domaga się zmiany obecnego Trybunału. Choć to nie było w jej planie, Celestine musi współpracować z obcymi ludźmi, żeby odszukać pewne nagranie i raz na zawsze zdyskredytować Crevana. Przy okazji pragnie odszukać nieznajomego, który tamtego pamiętnego dnia złożył jej pewną obietnicę.
Przy recenzji pierwszego tomu, „Skazy”, wspomniałam, że powieść Cecelii Ahern jest niczym innym, jak kalką „Igrzysk śmierci” czy „Niezgodnej”. Po lekturze drugiej części zdania nie zmieniłam. Fakt, że autorka inspirowała się tymi seriami, to coś tak oczywistego, że trudno temu zaprzeczyć. Ale! Choć „Doskonałej” daleko jest do ideału, nie mogę powiedzieć, że lektura tej książki zupełnie mnie nie usatysfakcjonowała.
Fabuła w tej powieści jest zdecydowanie bardziej „widowiskowa” niż w przypadku pierwszego tomu. Nie ma tu absolutnie miejsca na nudę. Chwile zatrzymania są naprawdę krótkie, zaraz potem wydarzenia gnają do przodu, więc nie sposób było się oprzeć; wciągnęłam się błyskawicznie. Styl Cecelii Ahern jak zwykle urzekł mnie swoją prostotą i lekkością. Chyba głównie dzięki temu autorce udało się nadać odpowiednie tempo i prześlizgiwać się od jednego rozdziału do drugiego w bardzo płynny, spójny sposób. Nie można powiedzieć, by fabuła w sama w sobie była szczególnie skomplikowana. Wciąż dostrzegałam podobieństwa do wymienionych wyżej serii i właściwie nie zdarzyło się nic, co mogłabym uznać za odkrywcze. Mimo to czytelnik jest zwyczajnie, po ludzku ciekawy, co będzie dalej i w jaki sposób Celestine zamierza wybrnąć z sytuacji, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej napięta. Opisy są zresztą niemalże „filmowe”, więc wyobrażam sobie, że ewentualna ekranizacja mogłaby uwydatnić plusy tej historii.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polubiłam główną bohaterkę. Właśnie podczas lektury „Doskonałej” ostatecznie przekonała mnie do siebie i zasłużyła na mój szacunek. Nie mówię, że wszystkie jej decyzje spotykały się z moją aprobatą, jednak Celestine ma w sobie coś, co budzi sympatię czy nawet podziw. Utrwaliła się również moja miłość do jej siostry, Juniper oraz do dziadka dziewczyn. Do tego grona dołączyła również matka, która wreszcie nie wydała mi się sztuczna i zachowawcza. Podobało mi się, że autorka w całym tym zgiełku znalazła odrobinę czasu, by poświęcić go relacjom rodzinnym w domu Celestine. Dzięki temu kreacja głównej bohaterki stała się zdecydowanie pełniejsza.
Niestety nie da się tego samego powiedzieć o świecie przedstawionym. Pytania, które nasunęły mi się w trakcie czytania „Skazy”, tutaj nadal pozostały bez odpowiedzi. Jak doszło do powstania Highlandu? Czy Cecelia Ahern stworzyła alternatywną rzeczywistość, gdzie po prostu takie państwo istnieje? Czy może ktoś je kiedyś założył albo narodziło się w wyniku wojny? Tego się chyba nigdy nie dowiemy. Zdecydowanie brakowało mi historii tego kraju. W jednej ze scen Crevan opowiada o założeniu i rozwoju Trybunału, ale co lub kto sprawował władzę wcześniej? Jaki panował ustrój? Bohaterowie najwyraźniej posługują się językiem angielskim, więc gdzie w ogóle leży Highland? Nie spodziewałam się, że autorka napisze cały podręcznik dotyczący historii, geografii czy polityki, jednak tych informacji zdecydowanie brakowało – a w moim odczuciu są podstawowe, zwłaszcza w przypadku dystopii.
Nie przypadł mi również do gustu wątek romansowy. Lubię Celestine, polubiłam też Carricka, ale razem, jako para, wypadli zupełnie nieprzekonująco. O ile w „Skazie” dało się w pewien sposób odczuć łączącą ich więź (nieco absurdalną zważywszy na fakt, że prawie nie zamienili ze sobą słowa), o tyle w „Doskonałej” chemia między nimi stopniowo opadała. No i w dalszym ciągu nie potrafię pojąć, jakim cudem zbliżyli się do siebie w tak krótkim czasie. Wcześniej główna bohaterka miała przez kilka miesięcy chłopaka, z którym zresztą znała się od dziecka, a i tak oboje nie wypracowali przez ten czas takiego rodzaju intymności, jak to później stało się z Celestine i Carrickiem. Zdaję sobie sprawę, że okoliczności działają na uczucia i ludzie pod wpływem presji dają się im ponieść, ale nie zmienia to faktu, że motyw czysto romansowy wypadł bardzo słabo.
Zakończenie „Doskonałej” jest przewidywalne, wręcz sztampowe. Nawet bez czytania książki zapewne wielu z was może przewidzieć, dokąd to wszystko zmierza. Podtrzymuję jednak przekonanie, że dylogia Cecelii Ahern to fajne, młodzieżowe czytadło, które można pochłonąć w błyskawicznym tempie. Drugi tom zdecydowanie przeważa nad pierwszym. Nie jest to może historia ani oryginalna, ani przesadnie rozbudowana, jednak dobrze się przy niej bawiłam.