„Będę walczył do ostatnich chwil! Do ostatniego tchu! Nigdy nie przestanę walczyć o sprawiedliwość! Nigdy nie zakończę świętej wojny!”
Tymi słowami Osama Bin Laden zakończył rozmowę ze swoim czwartym synem, Omarem, który nie dawał mu spokoju, ciągle pytając, kiedy to wszystko się skończy i zaczną żyć jak normalni ludzie, jak normalna rodzina. Wtedy chyba młody chłopak uwierzył, że to nigdy nie nastąpi. A przecież kiedyś żyli zupełnie normalnie. Byli jedną z najbogatszych rodzin w Arabii Saudyjskiej. Rodzina Bin Ladenów to miejscowi oligarchowie, do których należą największe firmy, zatrudniające wielu Saudyjczyków. Jedną z takich firm zarządzał Osama Bin Laden. Jak to się stało, że z biznesmena, dobrego męża, człowieka szanującego przyrodę, zrodził się najniebezpieczniejszy i najgroźniejszy terrorysta naszych czasów?
Na te pytania próbuje odpowiedzieć autorka książki „Musiałam odejść”, Jean Sasson, relacjonując wydarzenia z Bliskiego Wschodu. A najwięcej wyjaśniają chyba wspomnienia pierwszej żony Bin Ladena – Nadżwy Bin Laden i jego czwartego syna – Omara Bin Ladena.
Z opowieści Nadżwy wyjawia się człowiek dobry, spokojny, uczciwy i bardzo religijny. Dobry mąż, co przejawia się tym, że dba o swoją rodzinę i stara się sprawiedliwie dzielić czas pomiędzy swoje żony. A także zawsze zapewnia im intymność, gdyż jego żony żyją w zupełnym odosobnieniu i nie może ujrzeć ich oblicza, nawet zakrytego, żadna postronna osoba, a już na pewno nie inny mężczyzna.
Ze wspomnień Omara, dzisiaj trzydziestoletniego mężczyzny, poznajemy nieco inną twarz Osamy Bin Ladena. Widzimy człowieka niezwykle surowo traktującego swych synów, stosującego wobec nich kary cielesne i traktującego ich jak swoje osobiste wojsko. Które musi wykonywać jego bezwzględne rozkazy. Chłopcy nie mogli się śmiać zbyt szczerym uśmiechem, gdyż ojciec liczył zęby, które pojawiły się podczas tego uśmiechu i wówczas karał wszystkich swoich synów. Zawsze stosował zasadę, że za wykroczenie jednego chłopca, karani byli wszyscy. To uczyło ich odpowiedzialności i za siebie i za resztę rodzeństwa. Chłopcy, pomimo że wywodzili się z bogatego rodu, uczyli się w szkołach państwowych, gdzie byli prześladowani zarówno przez kolegów, jak i nauczycieli. W domu nie było telewizora, nie można było używać klimatyzacji, ani lodówek, gdyż Osama uważał, że te zdobycze zachodniej techniki psują prawdziwego muzułmanina i należy żyć, tak jak niegdyś żył Mahomet.
Przez całą pasjonującą opowieść o losach rodziny największego terrorysty świata, jesteśmy świadkami spirali przemocy i fanatycznego oddania religii, jaka ogarniała Bin Ladena i doprowadziła do niewyobrażalnej tragedii. I to podwójnej tragedii. Ludzi, którzy zginęli w wyniku zamachów, zaplanowanych przez Al-Kaidę, organizację stworzoną przez Osamę, a także rodziny samego przywódcy, która została rozdzielona i ci, którzy w porę uciekli z Afganistanu, nie wiedzą, co dzieje się z pozostałymi członkami rodu.
Książkę czyta się naprawdę dobrze, opowieść ta nie daje spokojnie zasnąć, wielokrotnie rozpamiętywałam każde wydarzenie, każdą decyzję Osamy Bin Ladena, która prowadziła długą drogą w dół, a w jego mniemaniu była jedyną trafną i godną muzułmanina decyzją.
Obserwujemy wędrówkę rodziny Bin Ladenów, którzy z bogatego arabskiego rodu, mieszkającego w pięknych willach, mających służbę, przeobrazili się w biednych Nomadów, zamieszkujących rozwalające się chaty w afgańskich górach. Jak do tego doszło??? To pytanie zdaje się mnie nie opuszczać, od momentu, gdy skończyłam czytać tę opowieść.
Polecam „Musiałam odejść”, gdyż jest to zgrabnie napisana książka, nie nuży, pomimo pierwszoosobowej narracji, praktycznie pozbawionej dialogów. Oprócz szeregu informacji, które pozwolą nam poznać codzienne życie rodziny o odmiennej kulturze, dowiadujemy się wiele o sytuacji kobiet i młodych dziewcząt, mamy okazję także zobaczyć jak groźny jest fanatyzm i ślepa wiara w prawdy zawarte w poszczególnych wersach Koranu. I interpretowanie ich w taki sposób, który zawsze będzie usprawiedliwiał najokrutniejsze czyny i ogarniające wszystko i wszystkich zło.
A jak kończy się ta opowieść? Jak kończą się losy Nadżwy i Omara? Niech słowa samej Nadżwy będą odpowiedzią i... ostrzeżeniem:
„Odkąd wyjechałam z Afganistanu, zdarzyło się tak wiele nieszczęść i tragedii, że nie sposób tego opisać słowami. Za każdym razem, gdy matka traci dziecko, w jej sercu powstaje głęboka rana, która nigdy do końca się nie zagoi. Wciąż myślę o synach, którzy nie wyrosną już na mężczyzn. Myślę o córkach, które nie doświadczą cudu macierzyństwa. Widzę ich uśmiechy, które nie rozjaśnią już świata, i łzy, którym nie będę mogła zaradzić. Serce matki czuje to wszystko i krwawi, nie tylko z powodu utraty dzieci, ale na myśl o cierpieniu wszystkich innych matek, które nigdy nie zobaczą swych córek i synów.”
http://agnesscorpio.blogspot.com/2011/04/jean-sasson-nadzwa-bin-laden-omar-bin.html